Spokój 36

3.3K 213 37
                                    

I było coś niezwykłego w sposobie, w którym trzymałam jego dłoń. Ubrana w lejącą się ku ziemi satynową sukienkę w perłowym odcieniu rozciętą przeze mnie w domu ku miejscu, gdzie biodro przechodzi w nogę. 

W butach na szklanej szpilce, której stuknięcia zrównywały się z rytmem muzyki, tej łobuzerskiej, niegrzecznej pomiędzy wersami. Muzyki, której za zadanie było wywoływanie spojrzeń kochanków ku sobie, obiecujących uśmiechów. 

Colin ilekroć decydował się spojrzeć za stukotem moich butów uśmiechał się podziwiając jak tasiemka opina odsłoniętą nogę, aż do wysokości podwiązki.  Kilka razy zatrzymywał się nalegając, o poprawienie kokardki. Klękał przede mną. Całował moje udo, biodro i dłoń, gdy ów kokardkę poprawił. 

Całował moją dłoń powoli wstając, zostawiał pocałunki oddalone od siebie o zaledwie centymetr.  Zwinnie przechodził z klęczek na proste nogi, całując całą długość mojej ręki. Mokre ślady lśnimy w blasku jarzeniówek. Moje policzki czerwieniały, gdy na sekundę odrywałam wzrok od jego twarzy, a skupiałam go na kimkolwiek w kasynie.

- Jesteś nieznośny. - Ucałował moje usta pokryte czerwoną szminką dobraną pod kolor włosów.

- Gdyby nie to, że to twój język miłości, mógłbym się obrazić. - Wyszczerzył się i skinął do kogoś ruchem głowy.

Przy naszym stoliku czekało kilka znajomych twarzy, a ich śmiechy wypełniały większość pomieszczenia.  Matthew spojrzawszy w naszym kierunku od razu wziął się na tasowanie kart, a Aaron zdjął nogi ze stolika, a resztkę papierosa zgasił w szklanej popielniczce. Anthony akurat dosiadł się do stolika stawiając przed Hope w wieczorowej sukni kieliszek - jak zdążyłam się domyślić - bezalkoholowego szampana. Pocałował ją tak mocno, że musiał przytrzymać krzesło, gdyż to wzbiło się na tylne nóżki.

- Ja rozdaje. - Zajęłam swoje miejsce obok Hope, której policzki wskazywałyby raczej na to, że szampan miał w sobie odrobinę alkoholu. - Jestem najlepszą z dostępnych krupierek. - Colin ucałował Hope w czoło zanim usiadł obok mnie.

- Na pewno nie, zbankrutuje jeśli to ty będziesz rozdawać. - Matt zaczął tasować szybciej.

- A gdzie buziak dla mnie? - Aaron pochylił się ku Colinowi stukając palcem w policzek.

Anthony z uśmiechem wywrócił oczami, a Matt mrugnął do mnie porozumiewawczo.

Colin pochylił się ku przyjacielowi, gdy ten przechylił głowę, a ich wargi spotkały się w pocałunku. Zaśmiałam się nie głośniej niż wypadało, tak jak pozostała część naszego skromnego towarzystwa. Mój chłopak ostentacyjnie oblizał dolną wargę, a Aaron ruchem głowy skinął w kierunku łazienki z niemym pytaniem.

- Ruda jest zła od tygodnia - szepnął jakby usprawiedliwiając swoje propozycje.

- Litości - wydusił ze śmiechem Anthony. - Jestem przekonany, że twoje jaja przeżyją jakoś kolejny tydzień.

- A jakie mam wyjście? Jeśli chociażby tknę inną, to skończę bez jaj. Czemu żaden z was mnie nie ostrzegł, że ta kobieta to taki demon? - Wziął w dłoń szklankę wypełnioną wodą z lodem, ostudził tym sposobem  swoje myśli, lub zwilżył gardło.

Cokolwiek, jednak sprawiło, że osunął się na krześle i odetchnął.

- Ostrzegali go - szepnęła mi do ucha Hope. - Przysięgam, że Anthony na przemawianie do rozsądku Aaronowi przeznaczył trzy nowe siwe włosy. Kiedy rozmowy przy stole w jadali nie pomogły, odbyły się aż trzy w gabinecie. Gabinet to naprawdę ostateczność.

- A ty miewasz rozmowy w gabinecie? - zapytałam opierając głowę o jej ramię.

Posłała mi uśmiech, jeden. Taki pod którego wpływem przyszło mi zagryźć dolną wargę.

Złodziejka #2Where stories live. Discover now