Królowa Kier

4.8K 307 99
                                    

Weszłam do sali i przebadałam ją wzrokiem.

Z westchnięciem niezadowolenia opadłam na jedno z krzeseł od strony ściany. Swój plecak położyłam na ławce i delikatnie się za nim ukryłam. Po prostu chciałam przeczekać najbliższe dwie godziny i udawać, że nie istniałam. Mogłam się założyć, że moja matka została o wszystkim poinformowana i jedynie czekała, aż wrócę do domu i będę zmuszona wysłuchać jej marudzenia.

Nie odezwała się do mnie od kolacji i to wcale nie tak, że celowo zachowałam się w karygodny sposób.

Odblokowałam telefon i włożyłam do ucha jedną ze słuchawek. Nawet nie uniosłam wzroku, gdy do sali wszedł nauczyciel. Przesuwałam wzrokiem po ekranie telefonu i ze znudzeniem wybierałam piosenkę, którą mogłabym katować przez najbliższy czas.

- Panno Jones, nie przywitasz się? - Zmarszczyłam brwi, a moje oczy natychmiast wzniosły się ku mężczyźnie.

Szef siedział sobie na blacie biurka. Miał na sobie spodnie od garnituru i koszulę podwiniętą do łokci. Przełknęłam ślinę z poczuciem zdezorientowania.

Naprawdę mnie wtedy zaskoczył. Ze zdziwienia zapomniałam jaką rolę zwykłam przy nim odgrywać.

- Wygrałem.

On za to wydawał się mieć zaplanowaną każdą kwestie.

Byliśmy na parterze, a ja byłam bliżej okien niż on. Uśmiechnął się pod nosem na moją bezradność, nieświadomy, że miałam już cały plan ucieczki. Wystarczyło tylko sprawić, żeby szef się rozkojarzył.

Wyprostowałam się i zsunęłam ramiączko bluzki, aż to odsłoniło moje ramię. Zlustrowałam go uważnie od góry do dołu, udając niebywałe zainteresowanie, wszystkim co mogłabym z nim zrobić na blacie ławki. Brunet przełknął ślinę i rozpiął jeden z górnych guzików swojej koszuli. Naiwnie wierzył, że pozwolę mu zrobić ze sobą wszystko? Wydawało mi się to, nieprawdopodobne.

Zamrugałam podpierając twarz na dłoni, uśmiechnęłam się w jego kierunku, po czym złapałam swój plecak i rzuciłam się do ucieczki przez otwarte okno. Zanim szef zdążył się zorientować co zrobiłam, już wylądowałam na ziemi.

Niestety zanim zrobiłam krok w przód, złapał mnie inny mężczyzna. Ten miał wojskowe ciuchy i uśmiech wymalowany na twarzy.

- Miał rac... - Nie zdążył dokończyć, bo prysnęłam mu gazem pieprzowym po oczach, który miałam przypięty do plecaka. - Kurwa! - wrzasnął. - A idź w pizdu! - krzyknął za mną, gdy już byłam kawałek od niego. 

Byłam zmęczona po treningu, ale pomimo to biegłam z całych sił. Nie odważyłam się odwrócić za siebie, a mimowolny uśmiech wykwitł na moich wargach. Chodnik zdawał się mi wcale nie pomagać, a niedostosowane do biegania buty ciążyły na stopach. Krótkie włosy przykleiły się do mojej szyi, a policzki poczerwieniały. Wymijałam ludzi z niebywałą zwinnością. Wyglądałam wtedy jakbym uciekała po obrabowaniu banku, a uciekałam przed ciemnymi oczami, w które na litość nie mogłam wpaść. 

Ale przed tym mężczyzną nie było ucieczki, zwłaszcza wtedy gdy zajechał mi drogę na swoim motocyklu. Ledwo zdjął kask, a już złapał mnie w łokciu i przyciągnął w moją stronę. Byłam zbyt rozkojarzona, aby się wykłócać i stawiać. Zbyt mocno mnie pocałował, abym potrafiła się wyrwać, ale to nie on powinien mnie całować, a ja jego. Złapałam za kołnierzyk jego koszulki i przyparłam go do maszyny. Jęknął w moje wargi i złapał mnie za biodra, a potem przekręcił sadzając na motorze. Z trudem utrzymałam równowagę i doprawdy, gdy poczułam go tak twardego, ledwo złapałam dech. 

- Cześć - szepnął w moje wilgotne od jego śliny wargi. 

- Nie lubię cię. 

- Widzę - zaśmiał się w moje wargi i pocałował mnie znów. - Wiem, gdzie chodzisz do szkoły. 

Złodziejka #2Where stories live. Discover now