Rozdział5

1K 30 0
                                    

                                                                           Sophia

Zaczęło się od niewinnego uścisku dłoni i uścisku ramienia. Właśnie weszłam do pokoju, w którym zbierają się ludzie, którzy stali się moją nadzieją na prawdziwe domowe ciepło. Z jednej strony siedzieli Matteo, Samuel, i Liam, z drugiej - ojciec Antonio Rossi. Wszyscy z uśmiechami na twarzach, gotowi wysłuchać mojej historii.

-Sophia, usiądź. Chcemy cię lepiej poznać,- powiedział Matteo, wskazując na wolne fotel.

Usiadłam, czując, jak serce mi mocniej zabija. Przełknęłam ślinę, czując delikatny dreszcz emocji w moim ciele. -Dziękuję.- powiedziałam, starając się ukryć zdenerwowanie.

-Opowiedz nam o sobie, Sophia.-zachęcił mnie Samuel, patrząc na mnie z ciekawością.

-Yyy....ja.-nie dokończyłam zdania, bo przerwał mi Matteo.

-Sophia, czy lubisz romanse i zakupy?. Może interesujesz się modą i romantycznymi historiami?.-Matto, z uśmiechem, zapytał.

Uśmiechnęłam się, czując, jakby to było moje pierwsze prawdziwe spotkanie z rodziną.-Hej chłopaki, nie jestem paniusią. Romantyzmy i zakupy mnie nie interesują ani to nie moja bajka. Ale jak was to ciekawi i robicie to okey. Co do tego lubię robić coś bardziej kreatywnego.

-Co takiego-Zasugerował, starszy od mnie mężczyzna.

- Lubię rysować, malować, i grać na pianinie. To moja kraina szczęścia. Sztuka sprawia, że czuję się wolna, jakbym mogła dotknąć gwiazd.

Spojrzał, Antonio Rossi, zerknął na synów i kiwnął głową, jakby dostrzegł w mojej opowieści coś, co mógłby zrozumieć. 

-Sztuka jest pięknym sposobem wyrażania siebie,- powiedział spokojnie. -Czy masz jakieś marzenia związane z twoją sztuką.

Chwyciłam głęboki oddech, zaczynając snuć wizję. -Chciałabym stworzyć coś, co poruszy ludzi, co sprawi, że zatrzymają się na chwilę i pomyślą. Moja sztuka ma być jak most, łączący ludzi i ich emocje.

-To piękne marzenie,Sophia . Myślę, że moglibyśmy ci w tym pomóc.-Matteo uśmiechnął się.

Wszyscy spojrzeli na siebie, wymieniając spojrzenia pełne zrozumienia. Cicho unoszący się w pomieszczeniu moment był jakby wstrzymany w czasie. Wreszcie, to Matteo przerwał milczenie, wyciągając dłoń ku mnie.

-Sophia, chcemy, abyś była częścią naszej rodziny. Chcemy cię adoptować,- powiedział z uśmiechem, który zdawał się przenikać do najgłębszych zakamarków serca.

W mojej piersi zrodziło się uczucie, które trudno opisać słowami. Wszystkie chwile cierpienia, samotności, a także marzenia o prawdziwym domu zdawały się koncentrować w jednym, magicznym momencie. Nie mogłam powstrzymać łez szczęścia, które zakropiły moje policzki.

-Dziękuję,- wyszeptałam, starając się utrzymać równowagę emocjonalną. „To dla mnie niesamowite. Myślałam, że nigdy nie znajdę miejsca, które mogę nazwać domem.

 -Witaj w naszej rodzinie, Sophia.-Ojciec Rossi uniósł się z krzesła, podchodząc do mnie z otwartymi ramionami.

W jego mocnym uścisku poczułam nie tylko ciepło, ale i bezpieczeństwo. To było moje nowe początkowe „chcę" - chcę należeć do tej rodziny, chcę się z nią dzielić, chcę budować wspólne wspomnienia. Teraz miałam prawdziwy dom, prawdziwą rodzinę, która chciała mnie przyjąć taką, jaką jestem.

Pudełka i torby w moim pokoju przybierały coraz bardziej kształty gotowe do opuszczenia domu dziecka. Czułam wewnętrzną ekscytację, ale również nutkę niepewności. Chociaż zbliżałam się do nowego rozdziału w moim życiu, jednocześnie żegnałam się z miejscem, które przez lata było moim domem.

Emme i Olivia, dwie dziewczyny, z którymi miałam dzielić wspólną przestrzeń, postanowiły dać upust swoim zazdrościom. Wpadły do mojego pokoju, traktując je jak swoje prywatne królestwo, pełne złośliwych uwag.

-Patrzcie, dziewczyny kogo my tu mamy! Nasza głupiutka Sophia nie tylko dostaje rodzinę, ale też zajmuje najfajniejszy życie w bogactwie. To z pewnością był błąd,- wycedziła Emme, rzucając na mnie przenikliwe spojrzenie.

 -Nigdy nie zrozumiem, dlaczego to akurat jej się udało. Przecież my jesteśmy tutaj najlepsze!-Olivia zaczęła się śmiać, próbując zatuszować swoją złość

Przez chwilę poczułam ukłucie w sercu. Czy zasłużyłam na to, by być zaatakowaną w dniu, który powinien być pełen radości? Zebrałam jednak resztki sił i spojrzałam na nie z determinacją.

-Wiem, że to dla was trudne, ale przecież każdemu z nas kiedyś przyjdzie czas na znalezienie swojej rodziny. Mam nadzieję, że i wy znajdziecie swoje miejsce.

Emme prychnęła z pogardą. -Jasne, w to wierzę. Nikt nie adoptuje dziewczyn, które myślą tylko o swojej wyjątkowości i sztuce.

-Myślałyśmy, że to my będziemy pierwsze. A tu taka niespodzianka i ta szmata była pierwsza, niech to szlak trafi do kurwy nędzy!-Olivia zaczęła nabierać tempa.

Nie zamierzałam pozwolić, by zaciemniły mi ten ważny moment. -Może kiedyś docenicie, że każda z nas jest wyjątkowa na swój sposób. Do zobaczenia, dziewczyny.

Zamknęłam drzwi za sobą, czując, jak oddech się zatrzymuje. Zasłużyłam na nowy początek i nie pozwolę, by ich słowa zatruły ten moment.

Poczułam, jak ostatnie opory przecinają moje emocje. Chciałam wierzyć, że ten dzień przyniesie mi szczęście, niezależnie od tego, co mówią Emme i Olivia. Wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi i skierowując kroki ku przyszłości, która miała dla mnie zaczynać się teraz.

Matteo, Samuel i Liam czekali już w holu, uśmiechając się szeroko, gdy mnie zobaczyli. Ich obecność dawała mi siłę, a ich serdeczność była jak balsam dla duszy.

-Gotowa na nowy etap, Sophia?- zapytał Matteo, kładąc mi delikatnie dłoń na ramieniu.

Uśmiechnęłam się w odpowiedzi, czując, jak dźwięk ich głosów zlewa się w jedno przyjemne melodie. -Tak, gotowa na nowe życie, razem z wami.

Zapakowaliśmy resztę moich rzeczy do samochodu, a ja spojrzałam w kierunku budynku domu dziecka, gdzie Emme i Olivia obserwowały nas z okna. Mimo ich złych słów, postanowiłam skoncentrować się na pozytywnych zmianach, które nadeszły w moim życiu.

Droga do nowego domu była pełna rozmów, śmiechu i ciepłej atmosfery. Czułam się, jakbym wreszcie znalazła swoje miejsce na świecie. Rodzina Rossi otworzyła przed mną nowy rozdział, a ja byłeam gotowa zacząć od nowa.

ZagubionaWhere stories live. Discover now