Rozdział 1

1.5K 40 1
                                    

Sophia

Wietrzna noc rozlała się nad miastem, a dom dziecka, wydawał się być jeszcze bardziej ponury. Zszargane drzewa przed oknem szumiały jak duchy, a deszcz uderzał w dach, wywołując monotonny stukot.

Leżałam na wąskim łóżku, przykryta starym kocem. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnęłam, było być w tym miejscu. Od kiedy pamiętałam, była częścią tego domu dziecka, a każdy dzień tu spędzony przypominał mi, że jestem tu tylko gościem.

Słyszałam chrapanie innych dzieci, ich senny jęk i marudzenie. Niektóre z nich miały koszmary sieroty, a inni po prostu tęsknili za czułym dotykiem rodziców. Miałam poczucie, że skradziona zostałam z jakiegoś innego, lepszego życia. Coś musiało być lepsze niż to miejsce.

Po wstaniu z łóżka, idąc do łazienki, myją swoją  twarz i zęby, oraz ogarnia swoje długie, kasztanowe włosy. Następnie ubiera się w wygodne ubranie, zazwyczaj spodnie dżinsowe i bluzkę, aby być gotowa na dzień.

Przekroczyłam próg swojego pokoju i ruszyłam w kierunku stołówki. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam, że ten dzień jest inny. Dziś mogła mieć nadzieję na nowy dom i prawdziwą rodzinę.

Nigdy się ,nie wydarzył.

Kiedy weszłam do stołówki, zauważyła, że trójka najpopularniejszych dzieci w domu dziecka i ulubieńcy dyrektorki  - Emily, Max i Olivia - siedziały przy jednym ze stołów. Szeptali między sobą i roześmiali się, widząc mnie.

Max podniósł głos na tyle, żeby inni to usłyszeli i ja -Słyszeliście? Bogata rodzina przyjedzie i chce zaadoptować dziewczynkę. Ale wydaje mi się, że to chyba nie będzie Sophi. To zbyt wiele wymagałoby od takiej, no wiesz, dziwaka.

Olivia kiwnęła głową z wyraźnym zgorszeniem na twarzy. -Tak, prawdopodobnie szukają kogoś bardziej uroczego i elokwentnego, nie kogoś jak Sophie.

Starałam się zachować spokój, choć ich słowa mnie zraniły i w jakiś sposób, uderzyło raniły. Wiedziałam, że od zawsze była inna, ale marzyła o szansie na to, by udowodnić, że jest wartą uwagi i miłości. Nie zamierzałam dać się zastraszyć.

Nie reagując na kpinę, przeszłam obok nich, kierując się w stronę pokoju dziennego jak można go nazwać.


ZagubionaWhere stories live. Discover now