17.

1.3K 59 14
                                    

Spokój jaki czułam siedząc na grzbiecie masywnego zwierzęcia. Zwierzęcia, które jednym ruchem byłoby w stanie mnie zabić, a jednak ufałam mu bezgranicznie. Ufałam mu, bo właśnie ruszałam na nim na nieznaną nam hale, w której na trybunach siedziało setki ludzi. W tym moi znajomi.

- a teraz panienka Nellie West wraz z jej przyjacielem Oreo.

Wjechałam na hale i rozpoczęła się moja część zawodów. Przejechałam cały tor bezbłędnie i jeszcze w zachwycającym tempie. Trenerka szepnęła mi do ucha "mamy to" co oznaczać mogło tylko i wyłącznie moją wygraną.

- po raz kolejny złoto otrzymuję... Nellie West!!! - krzyk rozebrzmiał w głośnikach - gratulację, prosimy o uroczyste odebranie pucharu.

Po odebraniu złotego pucharu z figurką konia, zrzucili się na mnie przyjaciele. Otoczyli mnie dookoła przez co prawie wypuściłam z dłoni wodze. Żałowałam, że tak późno im o tym powiedziałam, dawali mi motywację. Jak tylko widziałam ich na trybunach jakoś tak łatwiej przechodziło się przez te przeszkody.

- teraz jedziemy na pieprzoną imprezę! - wykrzyknął radośnie Nicholas. Na co zaśmiałam się ruszając w strone stajni.

- piętnaście minut i jestem - powiedziałam przez ramię, ale zatrzymał mnie głos Nicholasa.

- czekaj, mamy dla ciebie ubrania i kosmetyczkę, żebyś już nie musiała do domu wracać - odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na Colina wyciągającego w moją stronę torbę.

- serio? - spytałam, nie dowierzając że moi bracia są zdolni do tak uroczych czynów.

- no serio, no - powiedział Xavier - dalej bierz się i jedziemy.

Wzięłam się na prawdę. Niecałe dwadzieścia minut później wychodziłam ubrana w obcisłą czarną sukienkę, którą wybrali dla mnie bracia. Zrobiłam też szybki makijaż.

- tak szybko? - pisnęła Skye, prawdopodobnie nie dowierzając, że można się wyszykować szybciej niż półtora godziny, jak to ona ma w zwyczaju.

Dotarliśmy do domu Noah'a, w którym odbywała się impreza. Zjawiliśmy się na niej dość późno, a połowa ludzi była już mocno wstawiona. Chłopcy od razu rzucili się w stronę kuchennego barku, a my z dziewczynami poszłyśmy rozejrzeć się po ludziach, przyjmując lampki wina od przechadzających się chłopaków, którzy je proponowali. Po niecałej godzinie jednak przeniosłyśmy się na wódkę, a tempo które nadała nam Harper było tragiczne więc długo nie trwało i wszystkie byłyśmy schlane w trzy dupy.

- idę szukać mojego księcia - zaśmiała się Rosie ruszając do wyjścia z kuchni.

- z niego taki książę, jak ze mnie zakonnica - zaśmiałam się, dziewczyny również to uczyniły - dobra sama idę się przejść, poszukać szczęścia czy coś.

Wyszłam z kuchni i ruszyłam w kierunku kogoś znajomego. Jedynym, który mi się rzucił w oczy był Cody Drew stojący pod ścianą.

- a co ty tu robisz? - spytałam głupio podchodząc do chłopaka. Cóż za głupie pytanie. Chyba nie tylko ja to zauważyłam, bo chłopak zmarszczył swój prosty nos, a jego usta rozciągnęły się w uśmiechu tworząc przy tym delikatne zmarszczki mimiczne na jego twarzy. Chłopak był ode mnie ponad cztery lata starszy. Często lubiłam z nim porozmawiać, był zabawny.

- nie wiem - udawał jakby się zastanawiał - może przyszedłem na imprezę jak większość nastolatków z Avila Beach.

- dobra, nie było pytania - parsknęłam, uderzając go delikatnie z pięści w ramię. Przez dobrą godzinę chłopak żartował sobie z mojego jakże poważnego pytania, a ja tylko na okrągło przewracałam oczami. Dwa razy przyłapałam Colina na patrzeniu w naszą stronę.

Gdybyś tylko wiedział | Know #1Where stories live. Discover now