13.

1.4K 61 10
                                    

Rano obudził mnie potężny ból głowy oraz o dziwo całego ciała. Uchyliłam powieki ze zdziwieniem przyjmując fakt, że spałam w niewygodnej pozycji w środku wanny, w łazience należącej do mojego pokoju.

Poruszyłam się i jęknęłam z bólu, który się do mnie odezwał, a zwłaszcza po śnie w tak nie wygodnym miejscu. W drzwiach wręcz od razu pojawił się Nicholas i Colin, który oparł się ramieniem o futrynę. Nicholas podszedł do mnie.

- co ja tu, kurwa robię - spytałam zachrypniętym głosem, odchrząknęłam marszcząc brwi. Uniosłam spojrzenie na brata, który już ledwo powstrzymywał napad śmiechu.

Pieprzony dupek.

- no co, zezgonowałaś sobie tutaj - wzruszył ramionami jakby to była najnormalniejsza rzecz. Zgon w wannie? To w ogóle możliwe? Chyba nawet nie chce znać sposobu w jaki się tu znalazłam.

- spałaś tak słodko, że nie zamierzaliśmy cię budzić to przyniosłem ci tylko pościel i poduszkę - dopowiedział Colin bezczelnie się uśmiechając. Oboje się świetnie bawili moim kosztem.

- nie mogliście mnie obudzić czy coś?
- zapytałam oburzona.

- myślisz że nie próbowaliśmy? - oburzył się sztucznie Nick - Colin nad uchem puszczał ci nawet kościelne dzwony - Spojrzałam na nich z politowaniem.

- wyjdźcie - westchnęłam zrezygnowana. Moje życie to istny żart i otaczałam się samymi kretynami. Najgorsze jest to, że już nawet nie wiem, który z nich jest najgłupszy.


Przez połowę popołudnia leczyłam kaca, którego pomimo cierpienia i tak nie żałowałam. Przynajmniej na jakiś czas zapomniałam o ojcu. Prawdę mówiąc zapomniałam o wszystkim.
Po ogarnięciu się zeszłam na dół, gdzie czekał mnie nie mały szok.

- co tu się odpierdala? - zmarszczyłam brwi patrząc na ojca wsiadającego z walizkami do samochodu, koło samochodu stał Nicholas i coś wymachiwał, widziałam tylko jego plecy. Przy otwartych na oścież drzwiach stał zdenerwowany Xavier, a na kanapie w salonie zauważyłam matkę. Opierała głowę na rękach ułożonych na kolanach. Wyglądała na dość przybitą. Swoim pytaniem zwróciłam na siebie uwagę starszego brata.

- ojciec się wyprowadza - powiedział spokojnie ruszając w moją stronę.

- jak to się wyprowadza - spytałam totalnie nie rozumiejąc sytuacji. Miałam do niego cholerny żal. Naprawdę był chujowym ojcem, dawał chujowy przykład.

- rodzice się rozwodzą.

Te słowa sprawiły, że nogi się pode mną ugięły. Dosłownie. Opadłam na schodki przed którymi stałam i dzięki szybkiej interwencji brata nie obijam sobie pośladków. Zrobiło mi się słabo.

- rozwodzą się? - mój głos był strasznie rozdygotany.

Małżeństwo rodziców wcale nie należało do tych kochających się małżeństw. Było pełne bólu i cierpienia. Czasami nawet zastanawiałam się dlaczego dalej są razem, ale nigdy sobie tego nie wyobrażałam. Przecież... mama sobie nie poradzi. Nie pamięta nawet życia przed życiem z nim. Wyszła za mąż w wieku osiemnastu lat kiedy zaszła w pierwsza ciąże. Nasz dziadek nie chciał nawet słyszeć o nieślubnym dziecku dlatego pięć miesięcy przed narodzinami Xaviera odbyło się huczne wesele. Podejrzewam że gdyby nie ciąża nigdy by nie doszło do tego ślubu, chociaż kiedyś mama często mówiła nam, ze dużo rzeczy w życiu żałuje, ale jakby miała być cofnięta w czasie, tej drogi na której stoi nasza trójka, nigdy by nie minęła.

Spojrzałam na samochód, który przykuł moją uwagę tym ze odjechał z głośnym piskiem opon. Patrzyłam na ciało chłopaka, który nawet nie drgnął. Stał spięty. Gdy zauważyłam jak jego ciałem wstrząsnął szloch, szybko podniosłam się z schodka i o mało nie zabijając się po schodach z werandy podbiegłam do chłopaka. Objęłam go ramionami, a on po chwili to odwzajemnił. Byłam dość niższa od niego, przed co po chwili czułam jak na moja twarz skapują jego łzy.

Gdybyś tylko wiedział | Know #1Where stories live. Discover now