6 - great parents.

541 53 39
                                    

Barty Crouch pędził na lekcje angielskiego. Był już spóźniony o dobre kilkanaście minut. A wszystko przez jego ojca. Niepotrzebnie liczył na to, że ojciec go zaakceptuje. Myślał, że... właściwie to sam nie wiedział co myślał. Na pewno nie sądził, że będzie aż tak źle.

Barty Crouch senior (Och Boże, czemu musieli mieć to samo imię?) teraz przyjął za cel dobijanie syna każdego dnia. Kiedyś, przed coming outem, mówił, że musi się zacząć inaczej ubierać, być bardziej otwartym i tak dalej, bo żadna dziewczyna go nie zechce.

Teraz ojciec powtarza mu każdego ranka, że jest bezwartościowym ciotą, i nawet inny pedał go nie zechce.

Po prostu cudowny tata, co nie?

Ale możliwe, że miał trochę racji z tym, że nigdy nie znajdzie szczęśliwego związku.

Evan Rosier - Casanova tej szkoły, sypiał z mnóstwem dziewczyn, a jego związek z którąkolwiek z nich wytrwał najdłużej miesiąc. Ale poza tym był świetnym, wspierającym przyjacielem, potrafił być czuły, miał też mnóstwo wątpliwości i stresował się niewielkimi rzeczami. Przy okazji urody też nie można mu odmówić.

Tak, Evan Rosier zdecydowanie podobał się Barty'emu.

Tylko, że nawet jeśli nie byłby hetero (co jest naprawdę mało prawdopodobne) to szanse na ich związek są niskie, biorąc pod uwagę dziwność tego, co Crouch odczuwa.

Nie chciałby go dotykać w erotyczny sposób. Nie chciał z nim sypiać, ani nic z tych rzeczy. Chciał po prostu trzymać jego rękę, chodzić na randki i składać delikatne pocałunki na jego wargach.

Wbiegł wreszcie do szkoły, a następnie do sali, w której mieli angielski.

- Dzień dobry, pani profesor, przepraszam za spóźnienie. - wymamrotał i skierował się w stronę ławki przy której siedział Evan.

- Siadaj, panie Crouch. - westchnęła Mcgonagal i kontynuowała lekcje.

Evan uśmiechnął się do niego szeroko i przeczesał dłonią blond dredy.

I Barty uważał, że taki jest piękny. Przystojny na swój sposób. Wyluzowany. Chciał z nim być. Chciał go pocałować. I tyle.

Może to było dziwne, no bo pragnął kogoś, ale nie uważał tej osoby za pociągającą w seksualny sposób. Nikogo za takiego nie uważał.

Westchnął i wyjął zeszyt z plecaka. Po co w ogóle o tym myśli? Przecież, żeby móc rozmyślać o tym czy chce się z kimś spać, trzeba najpierw być z tą osobą albo chociaż mieć szanse na związek. A Barty takiej nie posiadał, bo Evan był tak hetero, że bardziej się nie da, co potwierdziła jego wypowiedź na przerwie:

- Ej, bo przespałem się z laską.

- Gratuluję. - prychnął Crouch.

- A co zazdrosny?

- O kogo niby? O tą nieszczęśnicę, która skończy marnym losem?

- Nie, no o mnie, a o kogo?

Auć. Evan wiedział, że Barty jest gejem i wspierał go, a takie żarty były na porządku dziennym. Szkoda tylko, że nie wiedział, że to prawda. No może nie całkiem, bo szatyn nie chciał z nim spać, ale zawsze odczuwał drobne ukłucie zazdrości.

- Ale wracając, Barts. - Evan wdrapał się na parapet i znów przeczesał dredy palcami. - Ona mnie nie chce. Przespała się ze mną, więc spytałem czy chce być moją dziewczyną. W końcu trochę ze sobą pisaliśmy, na wcześniejszej imprezie się całowaliśmy, a na wczorajszej doszło do czegoś zdecydowanie więcej.

pędzlem i ołówkiem. WOLFSTAR & JEGULUS Where stories live. Discover now