3 - running time.

583 54 16
                                    

Ławka w parku, szkicownik w ręku, kilka ołówków, i Cavetown na słuchawkach - wymarzone sobotnie popołudnie Regulusa.

Udało mu się wyrwać z domu, choć było to nie lada wyzwanie, więc teraz mógł podziwić październikowy krajobraz w parku i zrobić jesienny szkic.

Jesień to naprawdę pora roku warta uwiecznienia.

Liście spadające powoli z drzew, wczesne zachody słońca, deszcz moczący ubranie, gdy zapomni się parasola - Regulus kochał to wszystko.

Kochał, gdy robiło się wreszcie chłodniej po lecie, kochał pić ciepłą herbatę z dodatkiem syropu malinowego. Kochał wpatrywać się w z pozorów ponury krajobraz za szybą.

Po prostu uwielbiał takie momenty, bo były piękne w jego niekoniecznie pięknym życiu.

To nie tak, że było bardzo źle. Było w porządku - miał jakiś znajomych w szkole, mógł korzystać z pracowni plastycznej do woli, poprawił relację z bratem. Tak, to było naprawdę w porządku. Jednak było również mnóstwo rzeczy, które takie nie były - wręcz przeciwnie.

Relacja Rega z rodzicami nigdy nie była idealna, ale zanim Syriusz zamieszkał sam, nigdy nie go nie uderzyli, ani nie nawrzeszczeli tak mocno, że chciało mu się płakać. Przed przeprowadzką Syriusza, matka wyżywała się właśnie na starszym z braci. Regulus natomiast starał się grać idealne dziecko, chociaż nie zawsze się udawało. Chodził nawet na głupie lekcje pianina i odgrywał ułożony ideał na tych wszystkich zjazdach rodzinnych.

Wiadomo czasem rodzice się na niego denerwowali, zabraniali mu kupować nowych ołówków, zakazywali wyjść do parku, czy ubierania naszyjników i bransoletek. Czasem dawali mu szlaban, karcili za oceny gorsze od 4 i kazali zapraszać kuzynki na głupie zjazdy rodzinne, ale nic poza tym - do czasu.

Po wyprowadzce Syriusza matka coraz częściej czepiała się go o każde słowo, o każdą nową rzecz, o każdy szczególik. Aż w końcu uciekła się nawet do przemocy fizycznej.

Regulus starał się robić to co zawsze: grać dobre dziecko, które naprawdę obchodzą statusy rodziny. Właściwie mu to wychodziło. Nigdy nie był wystarczająco dobry w ich oczach, ale zazwyczaj kończyło się na krzyku i szlabanie. Jednak teraz, mimo, że jego zachowanie się nie zmieniło, to zachowanie matki już tak. Wyzwiska jakie rzucała w jego stronę stały się naprawdę dotkliwe, a jej irytacja wzrosła o dziesięć razy.

Stwierdziła, że nie powinien rysować, bo "to pedalskie".

Akurat z tą częścią jego życia wcześniej nie miała problemów, o ile rysunki były przystępne, a on sam nie potrzebował nowych przyborów.

Walburga Black jednak tak z dnia na dzień, po prostu oświadczyła, że rysowanie jest pedalskie. Może ma panaroję po tym, jak Syriusz - oprócz tego, iż w jej oczach był bezwartościowym gnojkiem, olewającym "wartości rodziny" i zawierającym przyjaźnie z "niewłaściwymi osobami" - oświadczył, że jest gejem. Pewnie nie chce, żeby jej już jedyny syn (Syriusza wykreśliła, gdy tylko się wyniósł) również okazał się homo.

Szkoda, że już za późno.

Regulus uśmiechnął się kpiąco pod nosem, na tą myśl. Jego palce wciąż trzymały ołówek, a ręką sama pracowała, rysując całkiem ładne drzewo. Tak bardzo pogrążył się w złych wspomnieniach, że nawet nie wiedział, że wciąż szkicuje.

Odetchnął głęboko, gdy przed oczami zobaczył ciemnowłosego chłopaka, o czekoladowych oczach. Delikatne piegi na policzkach idealnie dopełniały jego twarz, a to ciało w biegowym stroju... Po prostu wow.

Dlaczego myśli Regulusa wybraziły sobie, że on biega po tym parku?

Chyba, że...

- Cześć, Reg! - zawołał Potter, po czym zatrzymał się przy ławce na której siedział Regulus.

Czyli James Potter naprawdę stał przed nim wciśnięty w spodenki do biegania i luźną koszulkę. Znowu nie miał okularów, przez mógł podziwiać jego radosną twarz w całości i patrzeć na te lekkie zmarszczki od uśmiechu w kącikach oczu.

- Hej. - wykrztusił wreszcie, wyrywając się z osłupienia.

A później palnął coś, co było naprawdę godne pożałowania:

- Biegasz?

Cholera jasna, Reg, oczywiście, że biega, przecież widzisz, skarcił się w duchu.

Potter zaśmiał się lekko.

- W tym momencie stoję. - powiedział. - Ale ogólnie to tak, biegam. Muszę rozruszać mięśnie po ostatnim treningu.

Regulus pokiwał powoli głową. James przysiadł na ławce koło niego i upił łyk wody z bidonu, który trzymał w dłoni.

- A ty jak widzę rysujesz. Piękne drzewo. Chciałbym tak umieć.

- Wystarczy trochę praktyki i systematyczności. Zupełnie, jak w siatkówce. - Black wzruszył ramionami.

- Może przydały by ci się podstawowe lekcje, żeby następnych razem twoja głową nie ucierpiała. - Potter mrugnął do niego.

- Przymknij się. - mruknął Regulus lekko zirytowany. - Umiem odbić piłkę. Tylko nie zawsze odbijam tam, gdzie chcę.

- Okej, okej. - James uniósł dłonie w geście ustąpienia, ale na jego usta cisnął się śmiech.

Regulus też się do niego uśmiechnął. Czuł się tak, jakby rozmawianie z Potterem na ławce w parku było czymś zupełnie naturalnym. Tak jakby byli znajomymi.

Dlatego też Regulus postanowił zaryzykować kontynuowanie rozmowy.

- Potter...?

- Tak, Reg?

- Wiesz, te lekcje podstaw, to nie taki zły pomysł. Zawsze byłem beznadziejny w siatkówkę, więc trochę ćwiczeń by mi nie zaszkodziło...

Uśmiech Jamesa stał się jeszcze bardziej promienny.

- W poniedziałek, po treningu drużyny, Black. Widzimy się pod salą gimnastyczną. - oświadczył, po czym podniósł się z ławki i pobiegł dalej.

Takim sposobem Regulus Black wylądował na lekcjach o tym, jak poprawnie odbić piłkę. Na lekcjach prowadzonych przez Jamesa Pottera specjalnie dla niego.

Wiedział, że może tego żałować, ale jakaś niewidzialna siła, kazała mu wypowiedzieć te słowa i poprosić go o to. Po prostu niewytłumaczalnie, coś kazało mu to zrobić.

Może tym czymś, było jego własne serce?

pędzlem i ołówkiem. WOLFSTAR & JEGULUS Where stories live. Discover now