Rozdział 9

197 13 141
                                    

  Melody, Jan — 4 lata.


  Dziewczynka o długich kasztanowych włosach oraz ogromnym uśmiechu na twarzy, wpatrywała się w ogromne lustro widniejące w przedpokoju, dzięki któremu dokładnie mogła przyjrzeć się swojemu długiemu warkoczu, który niedawno zaplotła jej babcia.

Przejechała po nim kilkukrotnie opuszkami palców, aby poczuć jego precyzyjności, z którą zaplotła go starsza kobieta, o posiwiałych już włosach.

Jego miękkość pieściła palce dziewczynki, dlatego też ta, zaczęła dotykać go coraz chętniej, sprawdzając, czy żaden niepożądany włos nie zdołał opuścić mocnego wiązania.

— Nutka za chwilę wychodźmy! — do uszu dziewczynki doszedł zachrypnięty, acz kolwiek o ciepłym brzmieniu, głos babci.

Brunetka zarzuciła swój piękny warkocz, za plecy, wygładziła dłońmi swoją czerwoną spudniczkę w kartkę, po czym w podskokach oraz ogromnym uśmiechem na twarzy, pobiegała do stojącej już u progu drzwi kobiety.

Melody była w tedy taka szczęśliwa. Nie znała czegoś takiego jak problem. Codziennie wstawała uśmiechnięta z zamiarem nakłonienia babci, aby pójść do sąsiadów.

Dzisiaj jej się udało.

Promieniujący uśmiech przez większość dnia, nie opuszczał twarzy dziewczynki odkąd dowiedziała się, że wraz z babcią wybierają się do sąsiadów.

Mogła pobawić się w tedy ze swoim przyjacielem.

~*~

Melody, Jan — 6 lat.

— Spójrz jaka wysoka! — powiedziała z zachwytem brunetka do chłopca, który stał nieopodal jej.

Budował on zamek składający się z czterech, nie dużych, wież oraz wysokiego fortu. Melody postawiła natomiast na jedną wysoką wieże, która sięgała jej ledwie za głowę.

Gdy chłopiec usłyszał zachwycony głos dziewczynki, prawie od razu podniósł wzrok. Spoglądał on raz na widocznie dumną z siebie Melody, a raz na ledwo stojącą wieże.

— Ale ona za chwilę się zepsuje — oznajmił. Z wielkim trudem, patrzyło mu się jak z każdą nadchodzącą chwilą, szeroki uśmiech na twarzy dziewczynki, gaśnie, a oczy zachodzą słonymi łzami.

Kiedyś to, był powód do płakania dla Melody.

— Chciałam pokazać ją mamie i tacie — pociągnęła kilkukrotnie nosem, z trudem powstrzymując łzy.

Tak bardzo chciała, by zwrócili na nią uwagę, czy nawet ją pochwalili.

— Trzeba zbudować większe fundamenty! W tedy się nie rozpadnie — odrzekł z przekonaniem, po czym zaczął odczepiać potrzebne klocki od swojej budowli, gdyż na podłodze nie było ani jednego.

— Ale Janek! A twój zamek? — zawołała Melody, pocierając dłońmi swoje wilgotne policzki.

Nie chciała, aby chłopiec psuł swoją budowle. Była naprawdę ładna i z pewnością jego rodzice pochwalili by go za pomysłowość.

— Lepiej naprawmy twoją wieże, abyś mogła pokazać ją rodzicom. Ja mogę codziennie zbudować taki zamek — odparł, przyczepiając do boku konstrukcji dziewczynki podłużny klocek.

Melody posłała chłopcu szeroki uśmiech, po czym sama zaczęła dobudowywać klocki po bokach wieży.

Mimo, że budowla została wzmocniona, dzięki czemu utrzymała się do przyjazdu jej rodziców, a nawet podwyższona przez Janka, który był nieco wyższy od Melody i mógł z pewnością dodać kilka klocków na sam szczyt wieży. Rodzice dziewczynki nie zwrócili na to najmniejszej uwagi. Brunetka prosiła, a nawet zdążyła uronić kilka słonych łez, jednak jej rodzice nie dali zmusić się do, choćby krótkiego, przelotnego, spojrzenia na budowle swojej córki, pod pretekstem braku czasu.

Eren | Jann ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz