Rozdział 1

353 19 68
                                    

Zapatrzona w błyszczący, od świateł latarnii, śnieg myślałam nad swoimi marnym życiem.

Dlaczego marnym? Otóż miałam go niecałe dwa miesiące, a zamiast przeżyć je jak najlepiej, zgodnie z moimi wcześniejszymi założeniami, każdy dzień spędzałam z głową w książce. W pracy lub po prostu, tak jak dzisiejszego wieczoru, siedziałam na jednej z ławek, które obkrążały masywny oraz zestarzały filar, z głową we własnych myślach.

Nie zrobiłam niczego, co mogłoby pomóc mi w jak najlepszym przeżyciu ostatnich miesięcy.

Choć w sumie to zrobiłam, bo nie podjęłam decyzji leczenia siebie. Nie widziałam sensu w codziennym męczeniu się w okół białych ścian szpitalnego pokoju, z kroplówką oraz złysiałą głową od chemioterapii, która jeszcze bardziej wyniszczyła by mój organizm.

Wolałam po prostu umrzeć ze świadomością, że ostatnie chwile swojego życia spędziłam jak najlepiej.

Problem polegał na tym, że moje życie było nudne. Nie zrobiłam niczego. Kompletnie niczego, by mieć taką świadomość.

Z moich bezsensownych rozmyślań, wyrwał mnie pruszący śnieg. Jego masywne oraz piękne płatki, spadały na moje jeansy, rękawy od kurtki, a nawet osiadały się na wystających, spod czapki, pasmach kasztanowych włosów.

Uśmiechnęłam się delikatnie, gdy ujrzałam jak piękną kompozycje tworzą wraz z ciepłą łuną świateł latarnii.

Jedną ze swoich dłoni zebrałam w malutką kupkę odrobinę połyskującego śniegu i ubiłam z niego twardą kulkę, którą zmrożonymi już opuszkami palców zaczęłam starannie wygładzać, by zyskała nieskazitelnie gładką powierzchnię.

Dolepiłam do niej jeszcze jedną, mniejszą kulkę, a na końcu powlepiałam w nie małe, szare kamyczki, które służyły za oczy oraz guziki, a potem cienkie gałązki, odzwierciedlające ręce oraz nos.

Uszczęśliwiona pięknem wieczoru oraz moim małym bałwankiem, rozejrzałam się w okół siebie, by poobserwować innych ludzi.

Niestety, gdzie człowiek nie spojrzy, wszystko wygląda tak samo; ludzie wpatrzeni w ekrany telefonów. Nieobecni rodzice i dzieci.

Podczas gdy na zewnątrz jest wręcz majestatycznie, bo całe ulice oraz chodniki pokryte są grubym śniegiem - idealnym do ulepienia ogromnego bałwana, porzucania się śnieżkami, bądź zbudowania iglo. A ciemne niebo, zdobią spadające płatki śniegu oraz błyszczące gwiazdy. Każdy swój wzrok wlepiony ma w jasny ekran telefonu.

Ludzie tak wiele tracą, podczas swojego pędzenia przez życie. Każdy chcę zostać zauważony, podziwiany, więc pędzi.

Wyjeżdża za granicę, kupuje markowe ciuchy, robi masę zdjęć, które potem wstawia w media społecznościowe.

Przez to wszystko gubi to, co w życiu jest najcenniejsze - siebie oraz ludzi, z którymi może je spędzić, jak najlepiej.

Wszyscy wiemy, że życie jest tylko jedno. Dlaczego więc większość ludzi z niego nie korzysta, tylko przez nie pędzi, będąc zaślepionym przez pieniądze, bądź sławę?

Wystarczy się zatrzymać i rozejrzeć. Do czego tak naprawdę dążysz? Czy bogactwo i sława jest na tyle ważna, byś mógł stracić przez nią kogoś, kto zostanie przy tobie, mimo braku tych wszystkich dóbr materialnych?

Eren | Jann ✓Where stories live. Discover now