Rozdział 3

270 17 206
                                    

  Całkowicie znudzona czytanym tekstem, odłożyłam książkę niedbałym ruchem, na niski, szklany stolik i odetchnęłam niezadowolona.

Na zewnątrz temperatura była naprawdę niska. Szare chmury całkowicie przykryły blady odcień nieba, a zamiast spokojnie opadających, delikatnych płatków śniegu. Można było zaobserwować twarde bryłki lodu, które co chwilę uderzały o mój parapet lub rozbijały się o kafelki na balkonie.

Na drogach zaś widniał jeden wielki bajzel, gdyż wczorajszy biały oraz ubity śnieg, dzisiaj przypominał jedną wielką, szarą papkę. A grad tworzył jedynie brzydkie kałuże.

Mimo wszystko na moją twarz wkradł się delikatny uśmiech, gdy przed sobą zobaczyłam dwie, zdobiące moje stopy, jasno brązowe skarpetki, które wesoło uśmiechały się do mnie pod postacią renifera.

Uwielbiałam kolorowe skarpetki, a najbardziej te w klimacie świąt. Zawsze sprawiały, że było mi weselej.

Dziwna sprawa.

Okropnie mi się nudziło, a pogoda nie pozwalała na chociażby wyjście na balkon i podziwianie wciąż spieszących się dokądś ludzi.

Niechętnie odstawiłam pusty już po gorącej czekoladzie kubek w kolorze miętowym z namalowanymi zielonymi listkami, w który zaczęłam się pusto wpatrywać.

Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić.

Mój wzrok powędrował na jeden z regałów, z którego wręcz wysypywał się cały nagromadzony przez dwa miesiące kurz.

No może byłam trochę leniwa...

Doceniłam fakt, że nie chciało mi się sprzątać przez ostatnie miesiące i uradowana, wygrzebałam się spod mięciutkiego koca.

Skrzywiłam się jednak, gdy moje przyzwyczajone do ciepła ciało, otuliła fala chłodnego powietrza.

Podreptałam szybko po jakiś wyciągnięty, czerwony sweter, po czym przygotowałam wszystkie środki niezbędne do wycierania kurzu, mycia podłogi no i odkurzania.

Nie zapominając o najważniejszym podbiegłam do swojego radia, z którym połączyłam swój telefon po przez bluetooth i puściłam jakąś świąteczną playlistę, do której śmiało mogłam poskakać i potańczyć.

Zaczęłam więc w rytm muzyki wycierać kurze, a następnie myć podłogę, gdyż odkurzanie odpadło, bo odkurzacz całkiem zagłuszył by mi płynącą z głośników donośną muzykę.

Moi sąsiedzi mnie znienawidzą.

O ile już tego nie zrobili.

Podczas śpiewania, a raczej wydzierania się na cały głos, kij od mopa służył za profesjonalny mikrofon. Tak bardzo nim wymachiwałam, gdyż ewidentnie wczułam się w piosenkę, że poplamiłam sobie całe lustro, nielicznymi kropelkami wody.

Raz nawet próbowałam wykonać obrót, niczym profesjonalna baletnica, jednak skończyło się na tym, że przewróciłam całe wiadro z wodą, na której się poślizgnęłam.

Finalnie potłukłam sobie całe kolana oraz łokcie.

Uwielbiam swoje życie.

Eren | Jann ✓Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora