XXXI. Przedstawienie czas zacząć

311 20 5
                                    

Hermiona obróciła się na dźwięk znajomego głosu. "Niemożliwe" - pomyślała, rozglądając się po sali pełnej ludzi. Przecież jego tam nie było. Mrugnęła kilka razy, a stojący pośrodku przejścia korpulentny czarodziej zaczął zmieniać swoją formę.

Zadrżała. Poczuła, jak jej ciało reaguje na to, co się dzieje. Poczuła magię unoszącą się w powietrzu.

Na sali zapadka cisza tak donośna, że nawet najdrobniejsze szuranie papierem na biurku dałoby się usłyszeć.

Nagle niski, przysadzisty czarodziej z wyraźną łysinką stał się dużo wyższy, a do tego od razu jego postura zaczęła być zdecydowanie bardziej wyprostowana, pewna siebie i obezwładniającą. "Merlinie, pojawił się" - pomyślała, gdy rozpoznała sylwetkę stojącego czarodzieja. Mężczyzna zrobił kilka kroków po schodach, a jego ciało wciąż ulegało przemianie. Szedł jednak z taką gracją, że zdawało się, że żadna zmiana nie może mu przeszkodzić.

Szaty wydłużyły się, podobnie jak włosy, które zakryły już całą łysinę poprzedniego czarodzieja. Kruczoczarne, sięgające ramion proste pasma błyszczały w rażącym świetle Wizengamotu jak ptasie pióra. To była najbardziej imponująca przemiana z wielosokowego lub glamour, jaką Hermiona kiedykolwiek widziała.

A potem zadziało się najlepsze. Mężczyzna zaczął zbliżać się do miejsca, w którym siedziała. Uwagę przykuwały zwłaszcza zmieniające się palce u jego rąk. Krótkie, niemal przypominające parówki palce, wydłużały się i szczuplały. Dłonie stały się męskie, nieco spracowane, a widoczne na nich żyły przykuwały uwagę. Na sali wciąż było niesamowicie cicho, do tego stopnia, że Hermiona myślała, że każdy może usłyszeć jej dyszący z wrażenia oddech. Po raz pierwszy od dawna buzowało w niej tak wiele emocji. Mężczyzna szedł z wyprostowana sylwetka, mając twarz umieszczoną na wprost sędziów Wizengamotu. Gdy przechodził obok dziewczyny, przekręcił głowę i spojrzał wprost w jej oczy.

Poczuła, że świat się zatrzymał.

Wszystko mogło przestać istnieć. Cały świat mógł zniknąć. W tej sekundzie nie liczyło się absolutnie nic.

Nie liczyło, bo podchwyciła jego spojrzenie.

Żywe. Z wyraźnie zaznaczonymi ciemnymi tęczówkami. Przeszywające. Nie pokryte bielmem.

Ścisnęło ją w dołku. "Merlinie... udało się!" - przeszło jej przez myśl, choć nie mogła oderwać wzroku od mężczyzny.

Milion uczuć kołowało się w jej głowie. Miała wrażenie, a może to nie było tylko wrażenie, że wydała cichy jęk, patrząc na niego. Ale jego wzrok, sposób, w jaki na nią spoglądał był tak hipnotyzujący, że nie mogła zrobić nic innego.

Miała wrażenie, że za chwilę się rozpłacze. W końcu, w zaledwie ułamku chwili zdała sobie sprawę z jednego - poczuła szczęście.

- Podoba Ci się widok, Granger? - wyrwał ją z zamyślenia jego głęboki niski pomruk. Nie miała pewność, czy powiedział to naprawdę, czy podpowiadał tylko jej umysł. Jedno było pewne - powstrzymywała się z całych sił, by nie odpowiedzieć twierdząco.

_________

Ciężko mu było zachować pełnię powagi, po tym, co przed chwilą dostrzegł w oczach Granger. Granger, która absolutnie nie przypominała tej męczącej Wiem-To-Wszystko, którą znał z Hogwartu. Wciąż nie mógł uwierzyć, że ta dziewczyna mogła tak bardzo zmienić się nie tylko mentalnie, ale również psychicznie.

Gdy dostrzegł ją z daleka, myślał, że wygląda dziwnie. Po prostu źle.

Teraz z bliska wyglądała wręcz fatalnie - podkrążone oczy, były przepełnione smutkiem. Skórę miała niemal tak bladą jak on sam, po latach spędzonych w lochu. Włosy były spięte w kok, ale zdawały się być matowe.

HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONEDär berättelser lever. Upptäck nu