XVI. Occasio furem facit

328 16 7
                                    

- Granger, zamknij usta, bo wyglądasz jak jamochłon. I nie dziw się skąd wiem, uczyłem cię przez sześć lat. Wiem, jak zachowujesz się, gdy jesteś zaskoczona. Poza tym świetnie słyszę - powiedział Snape z przekąsem. - Nie irytuj mnie bardziej niż musisz i rusz tym, co masz pod szopą -

- Nie wiem... Żeby można było odsunąć w czasie rozprawę, musiałoby się wydarzyć coś istotnego - albo znalezienie, któregoś z ostatnich śmierciożerców, albo przekonanie Kingsley'a lub Pontusa. To oczywiście może zrobić tylko Harry - odpowiedziała Hermiona.

Pomysł miał sens, ale jego wykonanie? Zdaniem dziewczyny graniczyło z cudem. Jak niby miała przekonać Harry'ego do zrobienia czegoś, by zadziało się coś innego, o czym miał nie mieć pojęcia? To brzmiało głupio, a przekonanie Harry'ego było trudniejsze, niż mogło się wszystkim wydawać. Ufał jej, ale nie robił tego tak bezgranicznie jak kiedyś, a przynajmniej ona tak sądziła.

- Nie wyskakuj z oczywistościami, Granger, nie jesteś w Hogwarcie. Nikomu nie zaimponujesz, mówiąc rzeczy, które każdy z nas wie - odparł z sarkazmem.

- Ja tylko... głośno myślałam - przyznała.

- To myśl po cichu, zamiast paplać, co ci ślina na język przyniesie. Ewidentnie za dużo czasu spędzasz z Potterem i Weasleyem, bo twoje komórki mózgowe zrównały się z ich - chciał sprowokować ją do kłótni.

Zawsze, gdy zaczynał źle mówić o jej przyjaciołach, buntowała się. Grzecznie, z szacunkiem do nauczyciela, ale jednak. Teraz tylko upewnił się, że coś było z tą dziewczyną nie w porządku. Jej reakcja nie była tą, której spodziewał się po Pannie Wiem-To-Wszystko, którą znał ze szkoły. Żałował, że nie może zobaczyć wyrazu jej twarzy, wtedy byłby w stanie wyczytać dużo więcej. Jego zmysł obserwacji, odczytywania emocji ze spojrzenia, czy sposobu, w jaki ludzie krzywili się czy prostowali, gdy kłamali bądź mówili prawdę - to wszystko przydawało się w jego "pracy" podwójnego szpiega. Doskonale wyuczył się komunikacji niewerbalnej, umiejąc przejrzeć nawet najlepszych kłamców. I swoich uczniów, którzy próbowali naściemniać podczas warzenia eliksirów lub przepytywania. Wielu z nich próbowało się kryć przed jego spojrzeniem, inni chcieli stawiać mu opór, ale jeszcze nikomu się to nie udało. Granger była jednym z tych typów, w których można było czytać jak w otwartej księdze.

Początkowo, gdy obudził się w piwnicy Lovegood, nawet nie zauważył, że nic nie widzi. Ból, który trawił jego ciało był tak wielki, że myślał, że mięśnie powiek po prostu odmówiły mu posłuszeństwa. Miał trudności z mówieniem, przełykaniem, musiał mierzyć się z tą dziewuchą, która nie dawała mu spokoju... wzrok nie był priorytetem. Potem odkrył, że coś jest nie tak. Wiedział, że Lovegood pojawiała się obok niego z jakimś światłem - nieważne, czy świecy czy od Lumos, ale to powodowało ból. Kolejny w jego życiu. Z tym jeszcze byłby w stanie sobie poradzić, ale nie mógł znieść, że nieświadomie łzawią mu oczy i wygląda jak płaczący szczeniak. Jego nietoperza mroczna dusza nie mogła sobie na to pozwolić, nawet jeśli miałaby to widzieć tylko Lovegood.

Ogarnęła go wówczas tak wielka wściekłość, że gdyby miał siły, rozniósłby całą piwnicę w drobny mak. Ale powstrzymał się - cierpiał w ciszy, jak przez całe swoje życie. Już jako dziecko, gdy dorastał w tym obrzydliwym domu, z ojcem alkoholikiem i matką, która nie umiała mu się postawić - nie skarżył się. Gdy poszedł do Hogwartu, a Huncwoci zaczęli się nad nim pastwić - tylko raz na nich doniósł, gdy Black zwabił go podstępem do Wrzeszczącej Chaty, a tam miał go zaatakować przemieniony Lupin. Swoją drogą - cóż za zrządzenie losu, dwa razy uniknął śmierci w tym przeklętym miejscu. Za pierwszym razem uratował go Potter, którego ruszyły wyrzuty sumienia. Za drugim, absolutnie o to nieproszona Lovegood. Jeśli dodać do tego incydent, gdy jeden jedyny raz w życiu dał się obezwładnić młodemu Potterowi we Wrzeszczącej Chacie, musiał przyznać, że to było miejsce absurdalnie dla niego pechowe.

HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONEWhere stories live. Discover now