XI. Pierwsza próba

414 15 11
                                    

Z gabinetu profesor McGonagall Hermiona wyniosła kilka książek, w tym "Eliksiry dla zaawansowanych", "Wywary lecznicze" i "Eliksiry kontra uroki czarnomagiczne". Zwłaszcza to drugie szczególnie ją interesowało. Jeśli znajdzie przepis, pozostanie już tylko kwestia załatwienia składników na Oculusa, ale tym uznała, że będzie się martwić później.

Idąc przez błonia Hogwartu, wciąż nie mogła oprzeć się wrażeniu, że nie powinna tak swobodnie stąpać po trawie. Swoją drogą - jakże szybko ona wyrosła, jeszcze w maju było tu pobojowisko, tona błota i trupów, które uściełały się dość gęsto. Dziewczyna dobrze wiedziała, że gdyby nie Harry, który uparł się, by wrócić do zamku i zorganizować ewakuację młodszych uczniów, ofiar pewnie byłoby więcej.

"Harry..." - pomyślała dziewczyna, a jej serce wypełniło się mikroskopijną dozą radości. "Jak on wydoroślał i dojrzał". Była z niego naprawdę dumna. Przez lata musiał mierzyć się, z tym że jest wybrańcem, ale dał sobie ze wszystkim radę. Przepełniała ją duma, że umiał racjonalnie spojrzeć ponad wszelkie podziały, a nawet to, że przez tyle lat nienawidził Draco. Teraz chciał mu pomóc - poniekąd robił to dla Luny, ale wiedziała, że też ze względu na profesora Snape'a, Narcyzę, która nie wydała go w Zakazanym Lesie, jak i na samego chłopaka.

Z Rona też była dumna - po wojnie pomagał braciom w sklepie, planowali otwarcie drugiego miejsca, tym razem w Hogsmeade. Choć chłopak zawsze marzył o tym, by być aurorem, ostatecznie chyba porzucił te plany.

Gdy dotarła do miejsca aportacji, przeniosła się do Nory. Zrobiło jej słabo - zdała sobie sprawę, że przez cały dzień, poza kilkoma łyżkami owsianki nic nie jadła ani nie piła. A emocji było wiele... najpierw u Luny, potem w Hogwarcie, do tego te podróże. Nienawidziła teleportacji, wolała już proszek Fiuu lub tradycyjne metody, ale nie dało się ukryć, że to był najszybszy sposób.

Przed Norą siedział Harry i Ginny, na których miło było popatrzeć - razem wyglądali na zakochanych i szczęśliwych. "Czy ja się kiedyś tak poczuję? Przecież powinnam... mam Rona" - pomyślała. Czemu więc nie czuła tego, co oni? Czemu, zamiast cieszyć się widokiem chłopaka, jedyne co odczuwała to pustka lub, co gorsze, irytacja?

- Hermiona, cześć! - krzyknął Harry i przywołał ręką w ich stronę. Wyglądał na szczęśliwego, spokojnego i w końcu bezpiecznego. Po tylu latach Hermiona czuła, że w końcu mu się należało.

- Cześć -

- Gdzie byłaś cały dzień? Ron odchodził od zmysłów - powiedziała Ginny, patrząc z dozą podejrzliwości na koleżankę.

- Szukał mnie? - spytała. "Tylko tego brakowało, żebym jeszcze musiała się tłumaczyć" - powiedziała do siebie w myślach. - Rano byłam u Luny, a potem w Hogsmeade i Hogwarcie -

- Naprawdę? Byłaś w szkole? To... ogromny postęp Hermiono! Przecież nie chciałaś się tam wybrać od maja - przyznał Harry.

- Nie było łatwo Harry, ale musiałam porozmawiać z profesor McGonagall -

- Chyba nie zamierzasz ubiegać się o posadę w Hogwarcie? - spytała z lekkim przekąsem Ginny. - Myślałam, że postawisz raczej na Uzdrowicielstwo albo jakąś posadę w Ministerstwie -

- Nie, nie... sama nie wiem, co chcę robić w przyszłości. Uzdrowicielstwo odpada, mam dość niemocy, śmierci. Nie jestem w stanie ratować ludzi, jestem na to zbyt słaba Ginny. Ja... nie zniosłabym kolejnych porażek - odparła.

- No co ty Herm, ty nie odnosisz porażek - powiedział Harry z uśmiechem. - Najmądrzejsza czarownica od czasu Roweny Ravenclaw nie wzięła się znikąd! -

"Och, jak się mylisz Harry... wszystko, czego się dotykam, kończy się porażką. Gdybym była taka mądra, albo choć nauczyła się więcej, może bym dała radę" - chciała to powiedzieć na głos, ale nie była w stanie. Zamiast tego przeprosiła przyjaciół, mówiąc, że mdli ja z głodu i musi coś jeść. Gdy oddalała się do Nory, usłyszała, jak Ginny krzyczy: "Może jesteś w ciąży?"

HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONEWhere stories live. Discover now