XXI. W kiepskim nastroju

310 13 3
                                    

Severus był wściekły, wręcz dyszał ze złości, czując, że wzbiera w nim magia. Słyszał, jak Granger zbiega po schodach, żegna się z Lovegood i wychodzi. Da mu spokój. Choć na kilka godzin nie będzie musiał się z nią męczyć. O ile tolerował już bujającą w obłokach blondynkę, ten kędzierzawy łeb działał na niego jak płachta na byka. Zszedł bardzo powoli po schodach, ostrożnie stawiając kroki.

- Jak poszło? - zapytała Luna, gdy dotarł na dół.

- Idź i sama sprawdź. Jeśli eliksir nie będzie czerwony, to znak, że Wiem-To-Wszystko sobie nie poradziła - odparł i udał się w stronę łazienki.

Za wszelką cenę chciał zmyć z siebie zapach eliksirów, pomieszany z Granger. W małym pokoju te przeklęte brzoskwinie przesiąknęły w każdy kawałek jego ciała. Zatrzasnął drzwi i wymruczał:

- Jeszcze chwila... a potem będziesz względnie wolny od wszelkich zobowiązań.

____________________________

Luna nie wątpiła w umiejętności Hermiony - wiedziała, że jeśli podejmie się uwarzenia Oculusa, zwłaszcza pod okiem Snape'a, to z pewnością sobie poradzi. Widząc zdenerwowanie Severusa, uznała, że lepiej będzie, jak zejdzie mu z pola rażenia.

- Ciekawe, czy zdali sobie sprawę, która jest godzina - zapytała samą siebie, wchodząc na górę.

Zajrzała do małego pokoju, gdzie na trójnogu wisiał złoty kociołek, w którym, mimo braku ognia, bulgotał krwistoczerwony eliksir.

- Przykro mi profesorze, wygląda na to, że płyn jest perfekcyjny - uznała na głos, choć wiedziała, że Severus i tak jej nie usłyszy.

______________________________

Hermiona znowu nie mogła spać w nocy. Wierciła się, przerzucając z jednego boku na drugi. Po powrocie do Nory próbowała unikać wzroku wszystkich, co było trudne. Grubo po 20:00 w domu byli wszyscy domownicy, którzy na szczęście całkiem przywykli do jej dziwnego zachowania. Poza tym, skoro Molly Weasley wiedziała, dokąd się udaje, nie będzie jej o nic wypytywać.

Schowała się pod kołdrę, udając, że już zasnęła. Z jednej strony nie mogła się doczekać kolejnego etapu warzenia, z drugiej zaś była tym przerażona. Miała spędzić kolejne godziny przy profesorze. Obawiała się tego, bała się odpowiedzialności, którą niosło uwarzenie Oculusa, w końcu od tego zależało, czy mężczyzna odzyska wzrok.

"Muszę podołać... jeśli nie dam rady, nie wiem, co dalej. Przecież jeden z najpotężniejszych czarodziejów nie może pozostać niewidomym. Merlinie, Kirke i Cliodne*, nie mogę polec i zawieść po raz kolejny - prowadziła ze sobą wewnętrzny monolog, a mimo zamkniętych, wręcz zaciśniętych powiek, przed oczami przelatywały jej obrazy minionego dnia. Widziała jego ręce, z długimi palcami, które sunęły po brodzie, dotykały ust lub nasady nosa. Nigdy nie patrzyła na niego w taki sposób. Zawsze postrzegała wyłącznie jako swojego profesora - nauczyciela, który był wymagający, piekielnie zdolny i przerażający. Owszem, podziwiała go, doceniała, mimo że nie raz czuła przed nim trwogę. Zawsze beształa Harry'ego i Rona, gdy mówili o nim Nietoperz z Lochów albo po prostu po nazwisku. Kazała okazywać szacunek, nawet wtedy, gdy podejrzewali go wspólnie o najgorsze.

Ale coś w niej pękło... w chwili, gdy Harry pokazał jej dwa razy wspomnienia z nim związane. Pierwsze odnosiły się do tego, jak paskudnie James, Remus, Syriusz i Pettigrew go traktowali. Wyśmiewali, traktowali jak worek treningowy. Czuli się silni, bo było ich czterech, kontra on jeden. "Tak, bardzo odważnie panowie" - pomyślała. Gdyby żyli, z chęcią zdzieliłaby ich po głowach. Wtedy po raz pierwszy zaczęła rozumieć jego niechęć do Harry'ego, Remusa i Syriusza. Jednocześnie, mimo całej nienawiści, bólu czy połamanych kości, które mu sprawili oraz zranionego męskiego ego, gdy trzeba było, warzył Lupinowi Eliksir Tojadowy lub próbował ich chronić w trzeciej klasie.

HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONEWhere stories live. Discover now