14

111 10 2
                                    

Nie miała pojęcia co się stało ani gdzie jest. Było ciemno i zimno. Gryffonka skuliła się w koncie jak po chwili zauważyła lochu. Jedynym źródłem światła było parę ledwo żarzących się pochodni i paru malutkich okien przy suficie przez, które przechodziły grube kraty. Dziewczyna dopiero po chwili przypomniała sobie jak została porwana przez śmieriożerców i wtedy zdała sobie sprawę z tego w jak paskudnym położeniu się znajduje. Nikt z zakonu nie przyszedłby tutaj tylko po nią. Umrę tu... Stwierdziła w myślach. Schowała głowę między ramionami i chciała oddać się (nie)przyjemności rozmyślania o tym co się z nią stanie, gdy nagle Rookwood zaczął uderzać kluczami o jeden z prętów chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. Podniosła głowę, a w jej oczach momentalnie pojawiła się panika. Mógł z nią zrobić teraz cokolwiek tylko chciał, a ona nie miała nawet szans się bronić. Wcisnęła się bardziej w kąt. 

—Jak się spało?— zapytał niby miło wkładając klucz w zamek. Młodsza nie odpowiedziała, jedynie wpatrywała się w niego w przerażeniu. Śmierciożerca otworzył drzwi i wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Podszedł do niej i kucnął zdecydowanie za blisko, chociaż w jego wypadku nawet i dziesięć metrów było zbyt bliską odległością. Młodsza skuliła się bardziej i zamknęła mocno oczy.—Jesteś skazana na mnie, mała— powiedział obślizgłym tonem głaszcząc jej policzek palcem. Dziewczynę przeszedł dreszcz obrzydzenia i próbowała się odsunąć.—Zostaniesz tu długo więc pomyślałem, że sprowadzę tu twojego przyjaciela, ale  musisz pamiętać- przysługa za przysługę— mruknął przyglądając się jej twarzy, gdy ta mimo okropnej sytuacji poczuła radość, że któryś z jej przyjaciół żyje. 

—Czego chcesz w zamian?—  zapytała cicho. Nie chciała mu nic dawać, nawet nie miała czego chociaż domyślała się o co mu chodzi. Złapał ją za brodę i obrócił w swoją stronę. Próbowała jakoś wyrwać lecz ten tylko docisnął jej ramię do ściany przez co nie mogła się ruszyć. 

— Jeśli zrobisz coś głupiego lub nie odwzajemnisz tego zabiję go na twoich oczach—  warknął, a ona przytaknęła przestraszona.—  Oh, nie bój się mnie, skarbie. Póki jesteś grzeczna ja też będę~—  mruknął pochylając się nad nią. Pocałował ją mocno i niedelikatnie narzucając tępo, za którym ledwo nadążała. Pomrukując cicho przymknął oczy, a dłoń z jej ramienia zjeżdżała coraz niżej aż do talii. Młodsza spięła się mocno, ale mimo to nie przestała oddawać pocałunku. Po paru długich sekundach, które ciągnęły się jej niczym minuty odkleił się od niej i uśmiechnął paskudnie. Dziewczyna czuła obrzydzenie do siebie, ale w pewnym sensie uratowała przyjaciela.— Dobra dziewczynka— mruknął po czym wstał. Obrócił się w stronę wyjścia z celi.—Przyprowadzić rudego!— krzyknął. Gdy wciąż był odwrócony młodsza wytarła mocno usta o rękaw bluzy. Parę chwil później przy drzwiach stał strażnik trzymając Rona. Augustus otworzył je  szeroko przepuszczając drugiego śmierciożerce, który rzucił Wesley'em o podłogę. 

—Ron!— szybko przysunęła się do niego i przytuliła do siebie. 

—Pamiętaj, że następna przysługa będzie drożej kosztować~— uśmiechnął się i wyszedł wraz ze strażnikiem.  

—H-hermiona...— wymamrotał ledwo przytomnie. Nie wyglądał dobrze, miał ranę na głowie, która zaszła ropą, był bardzo chudy i blady. Gdyby nie rude włosy, które poznałaby wszędzie nie wiedziałaby, że to on.—Kiedy c-cię tu przywieźli?— zapytał oddając uścisk. 

—Chyba dzisiaj, nie jestem pewna— odparła.—  Harry też tu jest?—  spytała zmartwiona mając nadzieję, że Wesley powie "nie".

— Tak— Cholera.—Ale jeszcze nie wiedzą czy to na pewno on.

—Co masz na myśli? 

—Rzucił na siebie zaklęcie żądlące. Malfoy miał stwierdzić czy to aby na pewno on, ale zawahał się więc wrzucili go tutaj razem z resztą.

— Resztą? Jest tu ktoś poza nami? 

—Luna, Olivander, Gryffek...ostatnio przywieźli kogoś nowego, ale nie widziałem go jeszcze— dziewczyna przytaknęła. 

 —Ron? 

—Tak?

—Ile tu już jesteście z Harrym?

—Nie mam pojęcia, po tygodniu przestałem liczyć, a on trafił tu chwilę przed tobą— przytaknęła ponownie i przytuliła go mocniej na co jęknął cicho z bólu. Szatynka wzdrygnęła się i rozluźniła uścisk.—P-przesłuchiwali mnie— wyjaśnił.—Ciebie też będą, przygotuj się...

Potions MasterWhere stories live. Discover now