9

127 9 1
                                    

Snape mknął między chmurami z Hermioną w objęciach niczym ptak. Nie minęło dużo czasu, a pod nimi pojawiło się stare, dość zaniedbane miasteczko, a raczej jego obrzeża. Na ulicach nie było ludzi, w oknach nie świeciły się światła, a co druga latarnia tliła się ledwie.

Severus powoli tracił siły. Lot był bardzo męczący, nie robił tego dawno przez co wyszedł z formy, a rana wcale nie pomagała. Powoli zaczęli tracić wysokość. Granger wtuliła się mocno w tors profesora. Nie minęła chwila, a wylądowali w trawie przed jakimś domem, a raczej Snape wylądował bo nim uderzyli w ziemię starszy obrócił ich tak by to on był na dole. Dziewczyna, gdy otrząsnęła się z szoku wstała na lekko rozedrganych nogach i wyciągnęła dłoń w stronę Mistrza Eliksirów. Mężczyzna chwycił ją i podciągnął się do góry. Młodsza przerzuciła sobie ramię profesora przez ramię i powoli zaprowadziła go do domu obok, którego wylądowali.

Przeszli przez stare, odrapane drzwi wchodząc do salonu. Środek domu wyglądał niewiele lepiej niż zewnątrz. Stare raczej w niezbyt dobrej kondycji meble pod grubą warstwą kurzu i poplamione ściany, w niektórych miejscach nawet czerwienią nie dawały dobrego wrażenia. Hermiona wolała nie myśleć z czego się wzięły. Posadziła starszego na kanapie. Snape położył głowę na oparcie. Młodsza dopiero wtedy zauważyła nóż wbity w nogę jej profesora. Zamarła na chwilę i ścisnęło ją mocno w okolicach serca. Nie wiedziała czemu, chyba nie chciała wiedzieć, ale z jakiegoś powodu zaczęło jej na nim zależeć. Nie wiedziała kiedy to nastąpiło, uczucia co do jej profesora po prostu się pojawiły. Ale to wcale nie tak, że coś do niego poczuła! To tylko zwykła relacja uczeń-nauczyciel, prawda?

Uklęknęła przed nim i dotknęła delikatnie opuszkami palców miejsca niedaleko wbicia sztyletu. Starszy wciągnął głośno powietrze i zacisnął mocno zęby. Hermiona wyciągnęła różdżkę i rozcięła zaklęciem jego spodnie od kolana. Odrzuciła materiał na bok. Uniosła dłoń i zawisnęła nią tuż przy ostrzu. Spojrzała na niego niemo o pozwolenie, a on jedynie kiwnął lekko głową. Granger złapała mocno za nóż i wyciągnęła go gładko z rany. Starszy starał się zachować spokój, ale nie wychodziło mu to najlepiej. Krew zaczęła się mocno sączyć. Szatynka wyczarowała materiał, którym starała się zatamować krwawienie. Przyłożyła różdżkę do skóry i zaczęła szeptać formułki zaklęć oczyszczających i zamykających rany.

Najpierw ustało krwawienie, potem rana została oczyszczona, a Severus poczuł mocne szczypanie przez, które oddech mu przyspieszył. Na koniec rana się zamknęła pozostawiając sporą bliznę, jedną z wielu, bardzo wielu. Snape miał ich na sobie dziesiątki, może setki. Dawno temu już przestał liczyć, po prostu wiedział, że jest ich dużo. Zdecydowanie za dużo jak na jednego człowieka. Hermionie udało się zauważyć parę, w tym jedną po pazurach puszka. Mimo woli przypomniały jej się czasu, gdy oboje się nie znosili. Wtedy wszyscy go nie lubili poza ślizgonami, ale spora większość z nich tylko udawała, by dostać więcej punktów. Zdawało jej się kiedyś, że to bardzo nieuczciwe i dalej tak jest. W końcu dla nich też sie w jakiś sposób poświęcił.

Młodsza nie czekając długo wstała i zaczęła zabezpieczać dom zaklęciami osłonnymi oraz wyciszającymi. Zajęło jej paręnaście minut nim skończyła. Podeszła do profesora.

-Może zaprowadzę pana do sypialni? Musi pan odpocząć- starszy niewiele myśląc wstał, a ranna noga ugięła się pod nim. Wylądowałby na podłodze, gdyby nie dziewczyna, która złapała go i przeżycia sobie jego ramię przez barki.-Powinien pan bardziej uważać.

-Dziękuję za tą światłą poradę, Granger- przewrócił oczami po czym pokierował ją na górę.

Na ścianach wisiało parę zdjęć. Większość była zniszczona, ale jedno wyglądało jak nienaruszone. Stara, drewniana ramka wisiała prosto, a w niej znajdowało się rodzinne zdjęcie. Na środku stał mężczyzna w średnim wieku, Hermionie na myśl od razu przyszło, że jakby zobaczyła go na ulicy pomyślałaby, że jest bezdomny. Sweter który nosił wyglądał na rozciągnięty i zaszyty w niektórych miejscach. Był nieogolony, a wzrok z jakim się niegdyś wpatrywał w kamerę przyprawiał o dreszcze. Obok niego stała kobieta, niższa i jeszcze chudsza od niego. Miała na sobie szarą, prostą sukienkę, która przypominała kolorem jej twarz również pozbawioną kolorów. Miała mocne worki pod oczami. Wyglądała na bardzo zmęczoną. Po lewej stronie stał mały chłopiec z czarnymi włosami. Były bardzo krótkie i krzywo ścięte. Patrzył się zimnym, nic nie wyrażającym wzrokiem. Dziewczynę ciekawiło kto to był. Chłopiec przypominał trochę jej profesora, ale wolała na razie nie pytać. Weszli do jednej z sypialni. Snape machnięciem różdżki oczyścił ją, doprowadzając do stanu używalności. Kolejnym przebrał się w wygodniejsze ciuchy.

-Na przeciwko masz drugą sypialnię.

-Ale...- zaczęła zastanawiając się czy jej prośba nie jest na tyle głupia, by go zdenerwować.

-"Ale"?- powtórzył, po chwili, gdy nie dokończyła.

-Ale ja wolę z panem- zaczerwieniła się i spuściła trochę wzrok, a Severus nie miał pojęcia co powiedzieć.- Wiem, że brzmi to dziwnie, ale na prawdę nie chce być sama...mam wrażenie, że zaraz tu przyjdą...-przyznała wpatrując się w podłogę.

-...Chodź, zanim się rozmyślę- mruknął starając się nie okazywać zakłopotania. Zdziwiła go prośba dziewczyny, ale na jej miejscu też wolałby być z kimś.

Młodsza przebrała się zaklęciem i wślizgnęła się pod kołdrę obok niego. Mężczyzna ułożył się na poduszkach wygodnie, a Hermiona przsunęła się blisko niego. Leżeli w ciszy, oboje starając się poukładać sobie wszystko w głowach. Krople deszczu zaczęły uderzać w stare okiennice po chwili przeradzając się ze zwykłego deszczu w burzę. Po kilku chwilach niedaleko nich uderzyła piorun. Dziewczyna przytuliła się do jego boku na co Snape położył delikatnie dłoń na jej ramieniu.

-Co teraz będzie?- zapytała po dłuższej chwili ciszy.

-Nie mam pojęcia-odparł zgodnie z prawdą. Nie wiedział co będzie. Nie wiedział czy dożyją końca, ani nawet czy nie zginą jeszcze tej nocy, bo śmierciożercy jakoś się dowiedzą o tym miejscu.

-Jak to? Przecież pan zawsze miał jakiś plan...

-Nie tym razem, Granger- młodsza wtuliła się bardziej w niego. Jeśli on nie wiedział co robić, to kto wiedział?

Młodsza po niecałej godzinie zasnęła w jego objęciach. Snape zaczął bawić się jej włosami starając się wymyślić co jej powiedzieć rano. Chciał coś wymyślić, ale w jego głowie panowała pustka. Na razie musieli zostać w jego domu- jedyna rzecz jakiej był pewien, ale co poza tym? Jak ma chronić Potter'a, gdy jest od niego tak daleko, jak ma zająć się przemądrzałą Gryffonką, śpiącą w jego objęciach? A co jeśli i ona przez niego zginie? Co jeśli zabiorą ją, gdy nie będzie go przy jej boku? Przyłapał się na tym, że znów za daleko wybiega w przyszłość. Przecież większość jego przypuszczeń może się nawet nie wydarzyć, prawda?

Potions MasterWhere stories live. Discover now