12

149 14 5
                                    

Tego dnia Severus wstał jako pierwszy. W jego objęciach spała Hermiona. Starszy wtulił się w jej włosy. Zaczął się zastanawiać, czy zabranie ze sobą Granger do Londynu było najlepszym pomysłem. Nie chciał jej narażać. Cholera...mogłem jej nic nie mówić i iść samemu. Pomyślał zaciągając się zapachem jej włosów. Po takim czasie nie obchodziło go już jak to wszystko wygląda z boku. Nie była już dla niego tylko uczennicą, a kimś o kogo szczerze się martwił i troszczył. 

Młodsza zaczęła się wiercić po czym otworzyła powoli oczy. Jej również nie przeszkadzało to jak się budzili. Sama z resztą chciała z nim spać. Miała nogę przerzuconą przez jego biodro, a rękoma oplatała jego klatkę piersiową. 

—Myślę, że powinnaś tu zos- 

—Nie ma takiej opcji— przerwała mu, a zaspanie, które czuła momentalnie odeszło. 

—To niebezpieczne.

—Nie obchodzi mnie to— stwierdziła stanowczo.— Myśli Pan, że zamierzam Panu pozwolić iść tam SAMEMU? A co jakby coś się Panu stało?— odsunęła się trochę by móc na niego spojrzeć.

—A co jeśli tobie się coś stanie?

—Pan sobie beze mnie poradzi, ja bez Pana nie— starszy westchnął po czym wstał. Wziął zwykłą, czarną szatę z krzesła i przebrał się w nią zaklęciem. Drugą, taką samą szatę rzucił na łóżko po czym wyszedł. Młodsza przebrała się niezbyt śpiesznie. 

Parę minut później wyszła z pokoju, a schodząc po schodach zauważyła zdjęcie. To same, które widziała, gdy weszła do domu po raz pierwszy. Przyglądała się mu dłuższą chwilę. Chciała znać historię stojącą za nim. Pogrążona w myślach nie usłyszała Snape'a wołającego go na śniadanie. Niewiele później starszy wyszedł z kuchni, przeszedł przez salon i stanął przy schodach, żeby zawołać ją ponownie. Gdy zobaczył czemu się przyglądała jego wyraz twarzy szybko się zmienił z nawet zadowolonego do mieszanki szoku i złości. Podszedł do niej szybko i zabrał zdjęcie ze ściany. Młodsza popatrzyła na niego zdziwiona, ale nic nie powiedziała. Severus również bez słowa udał ruszył do salonu, a ona za nim. Wyciągnął kluczyk z zamka w szufladzie komody, wrzucił zdjęcie do środka, zamknął je, upewnił się, czy aby na pewno nie da się jej otworzyć po czym schował klucz do kieszeni i wyszedł do kuchni. 

—Czemu pan je schował?— zapytała młodsza siadając przy stole, na którym czekał już na nią talerz ze śniadaniem. Jej profesor nie odpowiedział. Usiadł na przeciwko niej i po prostu zaczął jeść.— Tak właściwie to w czyim domu jesteśmy?— oczywiście już od dawna podejrzewała czyj jest, ale mimo to wolała być pewna. Starszy siedział nic nie mówiąc, wydawało się jakby myślami był bardzo daleko.— Jest Pana, prawda? A ta fotografia to zdjęcie rodzinne? Pan i pana rodzi-

—Merlinie, czemu ty musisz wszystko wiedzieć?! Tak, to mój dom i moja rodzina, ale co cię to obchodzi?— uniósł się widocznie zmęczony jej zainteresowaniem nim.—Wścibska gryffonka— mruknął pod nosem wstając.— Jak zjesz przyjdź do salonu— wyszedł z kuchni. Młodsza nie sądziła, że tak na to zareaguje, nie chciała go zdenerwować. W ponurym nastroju dokończyła śniadanie i przyszła do Snape'a.  Czekał w już zaciągniętym kapturze na tyle by połowa jego twarzy była niewidoczna i torbą zawieszoną na ramieniu. Mężczyzna podszedł do niej i nałożył jej kaptur starając się sprawić by włosy nie wystawały spod niego.— Te twoje gniazdo zamiast włosów wcale nie pomaga— przewróciła oczami i stała prosto czekając, aż starszy skończy. Po paru chwilach udało mu się. 

Mężczyzna uniósł ramię nieznacznie, a dziewczyna nie zastanawiając się długo złapała się go. Nie minęła sekunda, a oboje poczuli mocne szarpnięcie w okolicach pępka. Hermiona prze brak wprawy w teleportacji straciła równowagę i przewróciłaby się gdyby nie Severus, który złapał ją mocno w talii i postawił na nogach. Poprawił jej kaptur i złapał za rękę. 

—Żebyś się nie zgubiła— mruknął jej szeptem na ucho, po czym wszedł na główną ulicę. 

Tłum czarodziei i czarownic chodziło w tą i z powrotem w poszukiwaniu najróżniejszych rzeczy. Na bokach ulicy można było dostrzec śmierciożerców patrolujących Pokątną. Starali się wtopić w tłum na tyle na ile było to możliwe. W pogotowiu mieli ukryte różdżki. Zbliżyli się do stoiska z gazetami, a starszy zwinnie chwycił gazetę, chowając ją w kieszeni. W pewnym momencie Rockwood wszedł w tłum kierując się w ich stronę. Snape zacisnął mocniej rękę na jej dłoni i wysunął różdżkę spod peleryny. Ona zrobiła to samo. Przysunęła się bliżej niego, a serce zaczęło jej bić znacznie szybciej niż powinno. Chcieli odejść jak najszybciej, ale Augustus był szybszy. Był parę kroków od nich. Dłonie młodszej zaczęły się trząść na wspomnienie tego co próbował jej zrobić. Snape od razu wyczuł to. Rockwood już sięgnął ręką, ale nie po nich. Złapał za ramię jakiegoś czarodzieja, który szedł za nimi. Ściągnął mu kaptur z głowy, ukazując jego pełną przerażenia twarz. Tłum rozproszył się tworząc spore koło wokół nich. Mężczyzna odciągnął dziewczynę najdalej jak udało się im przecisnąć przez ludzi. Gapie przyglądali się jak Augusts woła pozostałych śmierciożerców. Hermiona idąc przed siebie, patrząc się sobie pod nogi wpadła na jednego z nich. Serce po raz kolejny zaczęło jej bić jak szalone. Yaxley popatrzył na nią z obrzydzeniem i odepchnął ją na tyle mocno, że wylądowała na chodniku.  Snape zacisnął mocno zęby w obawie, że powie coś czego potem oboje z Hermioną mogą bardzo pożałować. Pomógł jej wstać i odciągnął na bok ulicy. Pochylił się nad jej uchem i warknął:

—Uważaj do cholery bo nas wydasz.

—P-przepraszam...

Sprzedawcy tak jak przechodnie chcieli zobaczyć co się stanie ze znalezionym mężczyzną. Wyszli ze sklepów pozostawiając wszystko bez opieki. Przechodząc Severus wraz z Granger ukradli sporo rzeczy. Od jedzenia po gadżety z wystawy sklepu z przedmiotami do kawałów. Dziewczyna chciała sięgnąć po chleb sprzed piekarni, gdy nagle piekarz, który właśnie wracał do sklepu złapał ją mocno za nadgarstek.

—ZŁODZIEJ! ZŁODZIEJ!— krzyknął, a panika rosła w młodszej z sekundy na sekundę. Próbowała się wyrwać ze wszystkich sił, ale był on dla niej za silny. Jego krzyki wzbudziły zainteresowanie nie tylko przechodniów, ale i śmierciożerców, którzy zaczęli się kierować w ich stronę. Zanim Severus zdążył jakoś zareagować przerażona dziewczyna ugryzła trzymającego ją mężczyznę w rękę.—Kurwa!— zawył z bólu i puścił ją. Młodsza złapała Snape'a mocniej za dłoń i zaczęła uciekać, a on wraz z nią. 

—STAĆ!— krzyknął jeden z wielu śmierciożerców, którzy udał się w pogoń za nimi. Gdy to nie zadziałało zaklęcia zaczęły latać nad głowami Severusa i Hermiony. Wyciągnęli swoje różdżki i zaczęli miotać klątwami we wrogów, jednak ich było znacznie więcej, nie mieli szans uciec bez walki. 

Przed nimi pojawili się kolejni śmierciożercy. Snape pociągnął młodszą w stronę zakrętu, który okazał się ślepym zaułkiem. Wtedy oboje poczuli panikę wymieszaną z przerażeniem, tyle, że mężczyzna oczywiście starał się mieć zimną krew.  Zakrył dziewczynę swoim ciałem. 

—Drętwota!— krzyknął jeden z pięciu sług Czarnego Pana. Severus zręcznie odbił zaklęcie. Hermiona wyszła zza niego i zaczęła atakować przeciwników najskuteczniejszymi czarami jakie znała. Oni nie pozostawali jej dłużni, rzucając w nią czarnomagicznymi klątwami. Klątwy, tarcze i wiele innych czarów pojawiło się podczas walki. Hermionie udało się trafić jednego ze śmierciożerców w pierś drętwotą, a Severus obezwładnił drugiego expeliarmusem. Mimo zmniejszonych sił sługi Voldemorta zdawały się nie odpuszczać, a nawet nasilać atak. 

—Wynoś się stąd!— wyczarował tarczę.— Wracaj do domu!

—Nie! Nie zostawię Pana!— odparła nie przerywając rzucania klątw w śmierciożerców. 

—Obiecałaś mi coś, Granger!— miał rację. Obiecała, ale tak bardzo nie chciała iść.—Wyczaruj tarczę!— zrobiła to o co prosił. Starszy podniósł z ziemi kamyk i rzucił na niego szybko zaklęcie i wyczarował swoją tarczę.— To świstoklik! Weź go!—jego zaklęcie zaczęło tracić swoją początkową siłę. Młodsza zawahała się, czy aby na pewno powinna.—Bierz to!— w jego głosie dało się usłyszeć nutę desperacji. Czar był coraz słabszy. Błękitna poświata zaczęła się rozpadać. Dziewczyna przytuliła się mocno do jego szyi na parę sekund po czym pocałowała go w policzek. Popatrzyła na niego wzrokiem, który mówił, że nie chce iść, po czym złapała kamień przenosząc się z powrotem na Spinner's End. 

Potions MasterOnde as histórias ganham vida. Descobre agora