Rozdział 19

206 15 1
                                    

Zawładnęła nią tak wszechogarniająca panika, że kompletnie zapomniała jak poruszać ciałem, a co najgorsze, jak oddychać.

– James, proszę – zaczęła błagalnym tonem. – Nie jest za późno, możemy wyjść. Na pewno nas nie rozpozna – przekonywała, ale sama nie wierzyła w te słowa. Była księżniczką, maskotką tego kraju, niemożliwym było, by mężczyzna nie znał jej twarzy, nie licząc nawet faktu, że sam musiał zgłosić się do tego jakże durnego przedsięwzięcia.

– Oddychaj, księżniczko – polecił spokojnie James. – Poradzisz sobie.

Nie odwróciła się. Gdyby mogła to najchętniej wtuliłaby się w klatkę piersiową Jamesa i schowała się za klapami marynarki, bo mimo tego, że działał jej na nerwy, był bezpieczniejszą opcją. Walczyła z oddechem, aby nie popaść w hiperwentylację, do której było stanowczo zbyt blisko.

– Nie dam rady – wyszeptała ledwo słyszalnie i zauważyła lekko zmartwiony wzrok ochroniarza.

Martwił się? A może jedynie jej się przewidziało?

– Wasza Wysokość – obcy głos rozbrzmiał tuż za jej plecami, a Amelie odruchowo zwróciła się w kierunku, z którego dochodził.

Pierwszym, co rzuciło jej się w oczy, była przylizana fryzura mężczyzny, na której ułożenie mógł zużyć lekko ponad pół opakowania żelu do włosów. O ile dobrze widziała, były w kolorze ciemnego blond, ale błyszcząca skorupa odbijała tyle światła, że nie sposób było stwierdzić ze stuprocentową pewnością.

Zielone tęczówki lustrowały ją zza okularów korekcyjnych typu pantos w bursztynowych oprawach, które wzorem przypominały lamparcie cętki i kontrastowały z nieskazitelną skórą pozbawioną najmniejszego włoska. Zastanawiała się czy to odpowiedni dobór kosmetyków oraz maszynki do golenia pozwolił mu osiągnąć taki efekt, czy też matka natura zwyczajnie poskąpiła mu zarostu. W jego wyglądzie jednak było coś urzekającego. Rysy twarzy na myśl przywodziły jej greckie rzeźby wykute w marmurze.

– Kendric Hamilton? – zapytała lekko zachrypniętym głosem.

– We własnej osobie.

Nagle zapomniała jak się mówi, choć była wdzięczna losowi, że powróciła do niej zdolność oddychania, bo w innym przypadku padłaby na ziemię niczym kłoda. Mężczyzna nie był w najmniejszym stopniu tak onieśmielający jak James, a jednak to on sprawił, że całkowicie zamilkła.

Co powinna zrobić? Jak się zachować?

– Może usiądziemy? – zaproponował, a Amelie skinęła głową.

Stanęła przy krześle, czekając aż mężczyzna je dla niej odsunie, ale ten już dawno rozsiadł się wygodnie po przeciwnej stronie stolika, czym wprawił ją w osłupienie.

To nie tak, że wymagała od mężczyzn, aby ci każdorazowo wykazywali się szarmanckością i odsuwali dla niej krzesła, ale znaleźli się na oficjalnym spotkaniu, a mężczyzna, z którym przyjdzie jej spędzić najbliższe godziny, stanowi kandydata na jej męża. Czy wobec tego nie powinien być zaznajomiony z podstawowymi zasadami savoir-vivre'u? A może był tak samo zestresowany jak ona i przez to zapomniał o dobrych manierach?

Postanowiła wybaczyć mu tę małą gafę i zająć się krzesłem sama. Gdy już usiadła na miejsce, nie wiedziała co ze sobą począć. W głowie miała absolutną pustkę, na myśl nie nasuwały jej się żadne pytania, które mogłaby zadać mężczyźnie. Prawdę mówiąc, Kendric nie bardzo ją interesował, bo była tu wbrew własnej woli. Podejrzewała, że niezależnie od tego jak barwną miałby osobowość, zainteresowanie Amelie pozostałoby na tym samym poziomie.

Królewski ochroniarzWhere stories live. Discover now