Piętro 4

9 1 0
                                    

Piętro czwarte. Słyszałem, ale nie pamiętam od kogo już lub, gdzie to przeczytałem, że w kraju zwanym kiedyś Chinami cztery było liczbą pechową, a może mi się już myli. Sam nie wiem. To piętro było inne niż te poprzednie. Może dlatego, że w żołądku skracała się konserwa, a może dlatego, że znalazłem tu spalone przez wybuch litery na ścianie. Głosiły: Wszystkiego najlepszego! Co za ironia nie? Nigdy nie myślałem, że ktoś mógł mieć urodziny w dzień końca świata, a przecież na pewno nie jest to pojedynczy przypadek. Przesunąłem palcami po śladach, a czarny osad został mi na moich opuszkach. Wytarłem to w spodnie, ale sam nie wiem czemu. Tak jakoś wydało mi się to naturalnym zachowaniem. Nie wiem, jak świętowano kiedyś urodziny, ale teraz prawie nikt z biedoty nie obchodził ich hucznie. Nie było po co sobie przypominać, ile już tamtego świata nie ma. Nie byłem nawet pewny, kiedy miałem swoje urodziny, co było dość dziwne jak na osobę, która urodziła się przed końcem. Może właśnie o to chodziło, żebym nie pamiętał? Sam nie wiem. Rozejrzałem się i znalazłem tylko kilka pudeł, które mogły być prezentami. Czy nimi były? Uchyliłem sczerniałe opakowania i zamarłem.  W środku był pamiętnik. Nie myślałem nad tym za długo. Wyciągnąłem go z pudła. Pierwsza strona miała następujący wpis.

"Świat, którego już nie ma"

Nie piszę, tych wspomnień, dla siebie samego, ale dla ludzkości, aby nie zapomniała jeszcze, iż tako istnieje. Zacierają się one powoli w mojej głowie i znikają ścieżki znajome wśród zarośli. Nie tak dawno biegały po nich jeszcze dzieci, a teraz? Teraz jedynie widma przeszłości gonią po opuszczonych duktach, gdzie pieśni wygrywa już wiatr, który przelatuję przez przeżarte kwaśnym deszczem pozostałości. Niegdyś grało radio skoczne melodie, lecz bywały też pełne gniewu i żalu. Teraz cisza odzywa się, jak zakładam słuchawki i po kolei wywołuję miasta. Milczy Nowy Jork, Tokyo, Moskwa, Pekin. Milczy też Berlin, Paryż, a nawet Ty – Warszawo już nie śpiewasz do mnie szumem samochodów i kłótliwych ludzi. Słońce odbija się w poczerniałych szkłach, a odkładam słuchawki od uszu i wzdycham. Para osiada na filtrze powietrza, który przetwarza ją w obłoczek dwutlenku węgla, abym przypadkiem nie zatruł się jego dużym stężeniem. To nie rozpacz, mnie ciągnie do zapisu tych słów, a niewysłowiona tęsknota. Brakuję mi biegu za tramwajem, który akurat przyjechał za wcześnie, a nie stoi rozkradziony niczym szkielet zwierza na zakręcie. Nie dojechał, jak pociąg na parę metrów przed peronem. Niegdyś takie stanie odbierałem za źródło irytacji, bo przecież spieszyłem się do pracy bądź na szkoły. Goniłem, jak chomik w kołowrotku przed siebie, ale bez konkretnego celu i nie widząc końca. Teraz nie ma już chomików. Są szczury. Ludzie kradną, jedzą śmieci i stali się szarzy upodobnieni do otoczenia. Łapię się na tym, że nawet kopanie liści opadłych podczas podrywu wiatru po jesiennej słocie, jest już tylko obrazkiem w mej starczej pamięci. Teraz drzewa niemal utraciły barwy i nie sposób odróżnić wiosnę od słotnej jesieni. A co z latem? Puste i jałowe niebo, jak niegdyś niebieskie. Jeszcze pamiętam leżenie na trawie i wpatrywanie się w chmury, a z upływem czasu w gwiazdy. Te też utraciły swój blask, ukryte za oparami. W czasach mej młodości wierzono, że polecimy do nich, a dziś jesteśmy bliżej dna Ziemi niż wcześniej. Wracamy do pierwotnych instynktów, którymi rządzili się nasi przodkowie. Ewolucja zatoczyła koło. Koło, którego nie chciałem domknąć, jako ostanie pokolenie pamiętające świat, którego już nie ma. 

Zabrałem go ze sobą na piąte piętro, czując, że muszę czytać każde słowo uważnie. Kto pisał jeszcze nie wiem, ale się muszę dowiedzieć. Może miał na imię jak ja? Nikita? Za bardzo wstrząsnęło to moim dwudziestojednoletnim sercem. Poprawiłem spocone czarne włosy i rozglądając się niebieskimi oczami, chciałem przewrócić stronę na piętrze piątym.

.

.

.

.

.

Wielki powrót mojego bohatera. Tak. Trochę to trwało, bo było wiele zawirowań, ale dziś po przeczytaniu pewnej książki po prostu musiałam to napisać. W grafice mój mały chłopczyk. 

PierdołyWhere stories live. Discover now