Piętro 1

6 1 0
                                    

"Końca świata nie można powstrzymać, ale można walczyć o to, by nasze dziedzictwo przetrwało" - Dan Brown

Wszedłem na piętro. Długi korytarz niegdyś pewnie czysty, teraz nawiało tu śmieci przez wybite okna na końcu, które kończyły korytarz z obu stron. Ruszyłem najpierw w stronę mieszkań po lewej stronie, by potem wrócić i po zbadaniu wszystkich wejść na kolejne piętro schodami na prawo. Pod nogami chrzęst szkła przypominał mi, że kiedyś może ktoś tu mieszkał. Pchnąłem barkiem pierwsze drzwi. Skrzypnęły cicho, a moim oczom ukazało się niewielkie wnętrze. Puste. Dla pewności obszedłem każde pomieszczenie, ale to co dało się wynieść już stąd zabrano. Ślady nawet po meblach były stare, więc wnioskowałem, że na początku apokalipsy musieli tu przyjść póki wiedzieli, że będzie coś i zabrać do ogrzania. Słyszałem, że pierwsze lata to była długa niemal całoroczna zima. Biały do przesady, zanieczyszczony promieniowaniem śnieg zalegał na ulicach. Teraz też padał ponoć wcześniej niż kiedyś, ale nie wiem. Urodziłem się na tyle późno, że niewiele pamiętam z tamtego świata. Mróz wieloletni zostawił i tu ślady. Wyraźny zapach zglizny, pleśni i czegoś czego wolałem nie nazywać uderzało mi w nozdrza. Wyszedłem z mieszkania, które równie dobrze mogło mieć ostatni numer na tym piętrze, ale dla mnie zawsze będzie to pierwsze. Wchodziłem do kolejnych. Wyglądały teraz bardzo podobnie. Pustka. Drzwi o ile nie drewniane wisiały na futrynach o ile one też nie były łatwopalne. Najwyżej stały obok, lub ich nie było. Wróciłem do mieszkania, które pierwsze zobaczyłem. Usiadłem na ziemi wyczerpany po obejściu całego piętra. Niby tylko parę mieszkań. Wyjąłem z plecaka konserwę, którą znalazłem wczoraj. Otworzyłem i zjadłem połowę. Miała nijaki smak, ale przynajmniej syciła. Owinąłem ją dokładnie i wsadziłem do plecaka. Napiłem się nieco wody i przetarłem spieczone usta. Poprawiłem czarne włosy i niebieskimi oczami powiodłem jeszcze po mieszkaniu. Podniosłem się, bo musiałem iść dalej. Stuk, stuk, stuk i stuk. Miarowy oddech, miarowe kroki odbijały się mi się w uszach, chociaż były moje. Zanim wszedłem na piętro drugie, wyciągnąłem notes. Wyjąłem ołówek i zapisałem, co mi chodziło po głowie.

"Mieszkanie"

Puste i ciche teraz mieszkania.
Nikt wstępu do nich nie zabrania.
Wiatr i zimno tylko tu mnie witają.
Pleśń i smród do odwiedzenia zapraszają.
Nie wiem kiedy ostatnio ktoś tu był.
Może jeszcze wtedy ostanii właściciel żył.
Nie zostało z rzeczy nic jego.
I tak w każdym mieszkaniu kolego.
Teraz bez życia są to pomieszczenia.
Zostawione jak świat do zniszczenia.

Odłożyłem potem zapisane kartki do plecaka i ruszyłem na drugie piętro.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Dobra przyznać się! Kto się nie spodziewał, że serio będę to wstawiać? No na przykład ja. Serio nie sądziłam, że to wypali. Teraz miłego dnia! Dzień jest zawsze, bo gdzieś świeci słońce!










PS: Pozdrawiam trzecią osobę :) IronPercy3

PierdołyWhere stories live. Discover now