Parter

8 1 0
                                    

"Końca świata nie powinno się bać, bo on jest tylko początkiem czegoś nowego" - Anonymous

Obudziłem się, kiedy pierwsze promienie słońca wydzierały się do środka przez popękane szyby. Ich cienie wyglądały o tej porze, jak witraże z dawnych świątyni, gdzie udawało mi się jeszcze przypomnieć jak mogły wyglądać. Podniosłem się z ziemi, mięśnie miałem napięte, więc chwilę musiałem zaczekać aż wróci mi czucie. Nasłuchiwałem. Cisza, jedynie niszczona wyciem wiatru. Założyłem plecak na ramiona, rozglądając się teraz uważniej po pomieszczeniach. Dwa wejścia do budynku. Jedno i drugie było od strony parkingu. Pierwsze pokazywało szkielety wieżowca. Powiodłem po nim wzrokiem. Zapewne był to jakiś biurowiec lub firma. Po drugiej stronie niższy budynek. Zza przerzedzonym płotem dostrzegłem zardzewiałe obramowanie jednej z najprawdopodobniej dwóch bramek na boisku. Obok skrzypiał plac zabaw dla dzieci, których od dawna nie widziałem. Wróciłem wzrokiem do budynku. Dwa duże pomieszczenia po przejściu przez kiedyś oszklony pokój. W tym, którym byłem miał sklep i jak głosiły zatarte litery coś od wspólnoty mieszkaniowe. Sklep jak to sklep. Ślady po półkach i walające się śmieci pod nogami. Miałem złudną nadzieję, że coś tu znajdę. Wyglądał już na splądrowany nie raz. Jednak mimo to przesunąłem obuwiem po powierzchni niegdyś podłogi. No proszę los się do mnie uśmiechnął. Parę kornsew. Sprawdziłem. Nie dziurawe i nie otwarte. Spojrzałem na napis na puszce. Jasne było już czemu nikt ich nie wziął. Pisało na nich "wegańskie" z braku lepszych dań wrzuciłem do plecaka. Wyszedłem na korytarz. W jedną stronę wejście i w drugą. Te same kwiaty w wywróconych doniczkach. Szyby wind upiornie pół otwarte. Pomyślałem, że ktoś mógł tam utknąć i desperacko próbować wyjść, kiedy odcięli prąd. Postawiłem zajrzeć do wind jak najpóźniej. Wybrałem losowo wejście. Wydawały mi się identyczne, więc postanowiłem, że po przejściu całego piętra będę wchodził raz lewą, a raz prawą klatką schodową póki się da. Obejrzałem się jeszcze na parter. Kiedyś pewnie o tej porze pewno panował tu niezły ruch, kiedy wszyscy spieszyli się do pracy, szkoły czy wracali lub jechali gdzieś. Nacisnąłem klamkę, drzwi skrzypnęły i puściły mnie na pożarowe schody. Uniosłem w górę wzrok. Nie było widać kondygnacji, bo schody były blisko siebie. Zrobiłem pierwszy krok, a moje niebieskie oczy przyzwyczaiły się do półmroku wśród brudnej żółci ścian. Ruszyłem na pierwsze piętro.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Tak właśnie. Obiecałam to i macie. Moja rozgrzewka. Za nami parter. Nie wiem czy też tak macie, ale kiedy chodzicie po pustym miejscu to chce się krzyknąć, ale krzyk zamiera w gardle. Ja uwielbiam pustostany, bo właśnie nie są puste. Jest w nich coś. Do jutra!





PS: Pozdrawiam dziś drugą osobę :) kinga_Stark

PierdołyWhere stories live. Discover now