Rozdział 37

1.6K 85 2
                                    

~ Maxwell ~

To wszystko jest jak koszmar, z którego nie mogę się obudzić. Dużo moich zginęło w tym ataku. Do tego porwał Amber. Nicolas też mało, co nie ucierpiał. Ethan nie żyje. Jak ja to mam kurwa mać przekazać Wrightom? Ich syn nie żyje, a córka została porwana. Kurwa mać powinienem zostać z nią w domu. Nie powinna była być sama!!! Dlaczego dałem się im namówić na to żeby żaden z nas z nią nie został?!

Może jakby któryś tam był to do tego wszystkiego by nie doszło. Razem z Ethanem byliby cali i zdrowi. Jak ja powiem jego rodzinie, że nastąpił atak i on nie żyje? Nie jestem kurwa mać w tym dobry.

- Szefie jesteśmy na miejscu.

Spojrzałem przez szybę w samochodzie. Moja matka wybiegła z domu i zaczęła zbiegać ze schodów. Otworzyłem drzwi i wysiadłem.

- Boże Max dobrze, że nic ci nie jest. Jak ojciec zadzwonił, że jest atak na klub i twoje mieszkanie to byłam przerażona.

Podeszła do mnie i rzuciła mi się na szyję. Przytuliłem się do niej jakbym był małym chłopcem.

- Mnie nic nie jest mamo, ale ten człowiek porwał Amber, a jego ludzie zabili Ethana.

- O Boże! - Spojrzała się na mnie przerażona. - Brata Amber?

- Tak, gdzie jest ojciec i Nicolas?

- Rozmawiają w gabinecie.

- Pójdę do nich.

Pocałowałem ją w czoło i wyminąłem. Od razu po wejściu skierowałem się w stronę gabinetu ojca. Mam nadzieję, że dotrzyma słowa, że nic nie zrobi Nicolasowi. Nie mogę mieć jeszcze w tym momencie na głowie walki o mój związek z nim.

Wszedłem do gabinetu. Obaj siedzieli przy biurku i coś sprawdzali na komputerze. Pierwszy poderwał się Nicolas. Chyba nie bardzo wiedział jak ma się zachować. Ja w sumie też nie wiem.

- Twój ojciec mi powiedział, że Hector za tym stoi.

- Skurwiel ją porwał! Przepraszam, że nic nie powiedziałem, ale nie chciałem mówić przy komendancie. Stał przy mnie i słuchał, a minutę wcześniej powiedziałem, że nie wiem kto za tym stoi. - Ścisnąłem go za ramię i spojrzałem na niego z troską. - Nic ci nie jest?

- Nie, na szczęście na klub aż tak dużo ich nie napadło. Dobrze, że dziewczyny były akurat w pokojach więc nikt z personelu nie ucierpiał.

Chociaż tyle dobrego, bo miałbym jeszcze z tego powodu wyrzuty sumienia. To są niewinne osoby więc nie powinny cierpieć przez nas.

- Amber nie ma pierścionka. Ten, kto ją porwał musiał wiedzieć o nadajniku w nim i go zdjął.

- Jasne, że kurwa mać wiedział, bo był razem ze mną i Timothym u speca od takich spraw!

Zajebię Samuela, jak go kurwa mać dopadnę.

- Ściągnąłem już z naszego serwera jego akta. Ma jakieś 50 kilometrów stąd siostrę. Może by do niej pojechać i podpytać, czy nie wie gdzie brat może być?

- Jebany zdrajca jest w drodze do Kennedy'ego więc to dość oczywiste, gdzie wkrótce będzie przebywać! - Uderzyłem pięścią o ścianę. Kurwa to jak szukanie igły w stogu siana. - Muszę zadzwonić do Hugo i powiadomić go o tym, co się stało.

Jak tylko wypowiedziałem te słowa to mój telefon zaczął dzwonić. Mam kurwa nadzieję, że to nie ponownie ten skurwysyn! Spojrzałem na ekran i w tym momencie zacząłem się zastanawiać, czy jednak nie wolałbym żeby to był on, a nie osoba, która dzwoniła.

Tylko nasza Amber (American Mafia Story vol. 3)(18+) ✔️Where stories live. Discover now