Rozdział 21

49 2 0
                                    

Kurt zdążył już dawno pojechać, a ja leżałam i odpoczywałam. Z niewiadomego względu, ogarnął mnie swego rodzaju smutek. Do niedawna mieszkałam w Nowym Jorku, z mamą, i choć nie lubiłam tego miasta, z przykrością przyjmowałam do wiadomości fakt, że muszę wyprowadzić się do San Francisco. Studia były dla mnie szansą, więc niewykorzystanie okazji byłoby najgłupszą z głupich decyzji, jakie podjęłam w życiu. A było ich wiele. Przewróciwszy się na drugi bok, usłyszałam pukanie do drzwi.

— Proszę! — krzyknęłam i usiadłam, by dostrzec kto wchodzi do pokoju.

To była mama. Weszła z dwoma kubkami gorącej czekolady, która dzisiaj wyjątkowo była z lodem, i usiadła na brzegu łóżka, uśmiechając się ciepło. Sprawiała, że czułam się jak bezbronne dziecko, gdy krzyczała. Przywoływała złe wspomnienia. Jednak teraz, czułam się jak mała córeczka, przywołując pozytywne chwile.

— Jak się czujesz? — Zapytała, wręczając mi różowy kubek. — Emocje trochę opadły.

— Trochę. — wzruszyłam ramionami i odwzajemniłam uśmiech. — Przepraszam, że się nie odzywałam. Naprawdę.

— Było minęło. Najwyraźniej musiałam przyjechać do Los Angeles, żebyśmy mogły normalnie porozmawiać. — ostrożnie trzymając kubek, wysunęła się na środek łóżka i usiadła, krzyżując nogi.

— Jak z babcią? — zapytałam, unosząc lewą brew.

Relacja między babcią i mamą była nad wyraz skomplikowana. Starsza Moore nigdy nie przepadała za mamą, wiedziałam to z historii ciotek od strony taty. Nawet po ślubie uważała, że mama, zostawi tatę za rok czy dwa, bo jest z nim tylko dla zielonej karty. Rodzice poznali się w młodym wieku, gdy tata był na delegacji w Europie. Zawsze z ogromną pasją słuchałam tej historii.

— Wiesz jak jest. Stara się być uprzejma, bo Ty tu też jesteś. — machnęła ręką.

— Opowiesz mi, jak poznałaś się z tatą? — siorbnęłam nieco zimnej czekolady, brudząc nos bitą śmietaną.

— Przecież już ją znasz. — jej dźwięczny śmiech wypełnił całe pomieszczenie. Przejechała kciukiem po czubku nosa, wycierając śmietanę.

— No tak, ale lubię jej słuchać. — westchnęłam.

— Jak wiesz, tata był w delegacji, w Poznaniu. Pamiętasz, tam gdzie mieszka babcia Zosia. — zaczerpnęła powietrza i w skupieniu patrzyła się w jeden punkt. — przyszłam wtedy po kilka kaw dla biura, bo byłam asystentką. Twój tata zamawiał kilka napoi dla swojej grupy. Pomylił swoje zamówienie z moim i zabrał cztery latte i jedną czarną kawę, zamiast trzech herbat i jednej cappucino. — parsknęła, na to wspomnienie. — Zamówienia były w torbach. Gdy zrozumiałam, że to Darius ma moje zamówienie, natychmiast za nim pobiegłam i zaczęłam się kłócić. Tata lubił gorący temperament, więc od razu mu się spodobałam, mimo, że nie rozumiałam połowy z tego, co mówił. W szkole uczono mnie rosyjskiego, nie angielskiego. Wtedy sama się doszkalałam. Kiedy już zakochaliśmy się w sobie… — przetarła łzę. — Tata nie chciał opuścić Polski beze mnie. Zaręczyliśmy się i poleciałam do Ameryki na wizę narzeczeńską, bo ciocia Dorothy pomogła nam to sprawnie załatwić. W Los Angeles wzięliśmy ślub no i później starałam się o zieloną kartę. Teraz już wszystko znasz. — zaczęła wycierać kolejne łzy, który spływały po policzkach. Za każdym razem płakała na wspomnienie tej historii, ale tylko dlatego, że tata nie żył. Gdyby był na świecie, z pewnością wspominali by ją razem, śmiejąc się.

Śmierć taty była dla mnie okropna. Byłam wtedy nastolatką, nie rozumiałam wielu rzeczy, i również nie wiedziałam zbyt dużo. Dochodziły mnie słuchy, że tata jest po prostu chory. Odszedł z dnia na dzień, wywracając życie mamy do góry nogami.

Wszystkie nasze wspomnieniaWhere stories live. Discover now