Prolog

13.1K 420 35
                                    

Ojcowie mają to do siebie, że są jak poniedziałki.

Nawet wtedy, gdy wydają się być najpiękniejszym piątkiem, albo słoneczną sobotą.

Czasem chcemy, żeby byli sobotą tak bardzo, że sobie to wmawiamy, ale to na nic, bo oni wolą być cholernie ponurym poniedziałkiem. Mój ojciec, był najpiękniejszym piątkiem świata, ale nic nie było wstanie go zatrzymać. W przeciągu jednego dnia, stał się kimś kogo nienawidziłam za to, że go kochałam.

Był kimś przez kogo obcięłam swoje długie włosy, kimś przez kogo prawie wyrzuciłam swoje ukochane czerwone trampki i kimś przez kogo stałam jak wmurowana w podłogę przez przynajmniej dziesięć minut. Kimś kogo pożegnalny liścik miażdżyłam w dłoniach setki razy. Był kimś przez kogo płakałam, chociaż płakać nienawidziłam.

Mój ojciec zostawił mnie w poniedziałek. Mnie i moją matkę, ale nie powinien tego robić. Powinien wziąć mnie ze sobą, ponieważ byłam jego, a nie jej. Pomimo tego, że mnie urodziła, nie miałam z nią niczego wspólnego.

Byłam tylko jego, a tamtego feralnego poniedziałku, zostałam sama, w tamtym wielkim domu, gdzie od tamtej pory miało nie spotkać mnie nic dobrego.

Nienawidziłam poniedziałków, bo nigdy nie spotkało mnie w poniedziałek nic dobrego.

Chociaż może raz, wtedy gdy poznałam mężczyznę, który był słonecznym, długim weekendem.

Kocham, wasza Lukrecja

Złodziejka #2Donde viven las historias. Descúbrelo ahora