Zniszczenie

566 40 9
                                    

Wczorajszy wieczór pamiętam jak przez mgłę. W mojej głowie zostały resztki wspomnień z wycieczki do mojego dawnego domu. Weszłam tam razem z Asherem, będąc cała w skowronkach. Zachowywałam się, jakbym była pod wpływem jakiś środków, mimo że byłam całkowicie czysta. Pamiętam moją mamę, która siedziała z tatą na kanapie, a po otrzymaniu informacji, że się wyprowadzam, dostała niemal szału. Zaczęła coś krzyczeć do ojca, do mnie i do Tima, który siedział w kuchni i jadł odgrzany obiad. Nie słuchałam jej, tylko pędem ruszyłam do pokoju. Ash został z moimi rodzicami, którzy starali się do niego coś powiedzieć. Znaczy to ojciec starał się zagłuszyć furię matki, aby porozmawiać na spokojnie z moim chłopakiem. Gdy dotarłam do pokoju, zaczęłam pakować wszystko co możliwe do walizki. Ubrania, kosmetyki, pierdoły, kable, bieliznę. Starałam się pomieścić wszystko w jednej walizce i torbie, co o dziwo mi się udało. Prawie się przewracając, zeszłam po schodach z walizką i torbą w dłoniach. Pamiętam mały urywek, gdy matka starała się coś do mnie powiedzieć, ale ja jak w transie szłam przed siebie. Asher po rozmowie z moim ojcem, stał przy swoim samochodzie, paląc papierosa. Spakowaliśmy moje bagaże do bagażnika i wsiedliśmy do samochodu. Z całego wieczoru zapamiętałam tylko jedno zdanie mojej matki.

- Oby to było tego warte.

W nocy nie mogłam spać. Wypaliłam kilka papierosów z paczki Asha, gdy spał. Miałam nadzieję, że mnie nie opieprzy. Przez te nieprzespane godziny, myślałam tylko o moich rodzicach, Timie i mojej przyszłości, która tworzy się u boku Storma. Nie widziałam innego wyjścia niż spędzić resztę życia bez niego.

Postanowiłam zrobić coś produktywnego, dlatego z jeszcze nie rozpakowanej walizki wyjęłam leginsy z topem do kompletu, w czarnym kolorze. Wcisnęłam się w nie i patrząc na siebie w lustrze zauważyłam, że leginsy zaczęły bardziej opinać moje uda. Nie spodobało mi się to. Napisałam wiadomość do Ashera, że wyszłam pobiegać, aby się nie martwił. Podłączyłam słuchawki bezprzewodowe z telefonem i ruszyłam żwawo po schodach. Wyszłam z budynku i lekkim truchtem ruszyłam przed siebie. Skierowałam się w stronę parku, lekko przy tym przyśpieszając. W słuchawkach leciała piosenka "A&W" od Lany Del Rey, przez co przyśpieszyłam. Lubiłam tę piosenkę, nie wiedziałam właściwie dlaczego. Jakoś dodawała mi energii, przede wszystkim tej kobiecej. Czułam się bardziej kobieca, gdy jej słuchałam. Miało to sens?

Gdy przebiegałam obok pobliskiej siłowni, zobaczyłam napis "Box with Passion". Zainteresowało mnie to, dlatego przystanęłam i przyjrzałam się plakatowi. Wyczytałam, że sala treningowa jest dostępna dwadzieścia cztery godziny na dobę, co mnie zdziwiło. Wstęp jest całkowicie darmowy, a trenerzy dostępni za niewielką opłatą. W mojej głowie zapaliła się lampka, która świadczyła o genialnym pomyśle.

Zacznę trenować boks.

***

Minęły dwie godziny, zanim wróciłam do domu. Mocno wyżyłam się na sobie, wypociłam siódme poty i byłam z siebie bardzo zadowolona. Myśli o moich nogach, które stały się większe, nie dawały mi spokoju. Bardzo przyzwyczaiłam się do mojej szczupłej figury i chciałam, by taka pozostała.

Nacisnęłam na klamkę i przeszłam przez próg mieszkania. Praktycznie od razu usłyszałam głos Ashera, który wychylał głowę z kuchni.

- Co tak długo? - spytał.

- Musiałam pomyśleć. - uśmiechnęłam się.

- Coś nie tak? - przybrał zmartwiony wyraz twarzy. Boże, dlaczego tak bardzo lubiłam, gdy był taki opiekuńczy i pełen troski?

- Wszystko dobrze. - podeszłam do niego i cmoknęłam w policzek. - Muszę się umyć.

- Zjesz śniadanie? Zrobiłem grzanki z czekoladą. - zaczesał kosmyk moich włosów za ucho.

- Na razie nie jestem głodna. - poinformowałam go i ruszyłam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do wanny, do której zaczęłam nalewać chłodnej wody. Byłam cała zgrzana i marzyłam, by wejść do zimnej cieczy. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam się sobie przyglądać. Moja cera była naprawdę w porządku, wyszło mi trochę piegów na nosie, ale i tak było dobrze. Zerknęłam niżej, na swoją sylwetkę. Złapałam się za talię, którą lekko ścisnęłam. Zobaczyłam, że mogę złapać się za odrobinę skóry, co uważałam za tłuszcz. Przymknęłam oczy i oparłam się tyłem o umywalkę. Rozpuściłam kucyka i poprawiłam moje czekoladowe włosy, które luźno opadły na moje ramiona.

- Co jest ze mną nie tak? - zapytałam sama siebie szeptem.

***

Po zażyciu długiej kąpieli, wyszłam z toalety i poszłam się ubrać. Wybrałam białą koszulkę i szare spodenki, należące do Ashera. Odziawszy się, ruszyłam do kuchni, by następnie wtulić się w umięśnione plecy Storma, który kroił warzywa.

- Co tam? - spytał, po czym odchrząknął przez lekką chrypę.

- Koocham cię. - przeciągnęłam. Cholera, to się robi strasznie dziwne. Gdy jestem blisko niego, czuje się jak dziecko. Przy nim nie musze udawać dorosłej, dojrzałej i poukładanej. Przy nim mogę być sobą.

- Ja ciebie też, przylepo. - parsknął, po czym odwrócił się do mnie. Gwałtownie złapał mój kark dłonią i przyciągnął mnie do pocałunku, który oddałam z lekkim uśmiechem.

Zaczął go pogłębiać, przez co moje nogi stały się jak z waty. Storm chyba to wyczuł, bo złapał mnie pod pośladkami i podniósł mnie, na co objęłam go nogami w pasie. Zaczął iść w stronę wyjścia z kuchni, a stanął, gdy byliśmy już w sypialni. Delikatnie położył mnie na łóżko, po czym zawisł nade mną. Jego srebrny krzyż opierał się o mój obojczyk, który odkryła podwinięta koszulka. Ash składał pocałunek za pocałunkiem na mojej szyi, a ja coraz bardziej czułam narastające podniecenie.

- Sei così bello...* - szepnął między pocałunkami. Wsunęłam palce w jego miękkie włosy i pociągnęłam lekko za końcówki, na co lekko mruknął. Przywarł ustami do moich, gdzie oddałam namiętny pocałunek. Byliśmy spragnieni siebie nawzajem, mimo że ciągle mieliśmy siebie obok.

***
Nastał ten dzień.

Dzień wyścigu.

Odkąd wstałam, czyli przed szóstą, minęły już tezy godziny. Ze stresu zdążyłam już wysprzątać całe mieszkanie, a nawet przygotować śniadanie dla mnie i Ashera. Chyba widział, że się stresowałam i starał się pomóc, ale gdy zobaczył moje zdenerwowane spojrzenie, zamilkł i już się nie odezwał. W ciszy zjedliśmy swoje śniadanie, gdzie powietrze wokół nas można było ciąć nożem.

Bardzo się bałam. Dzisiejszego wieczoru wszystko może się zmienić, a ja nie mam na to wpływu. Nie przekonam Asha, by się wycofał, bo jest jakiś powód, dla którego bierze udział w tej rzeźni. Postanowiłam jechać z nim i zrobię to. Choćbyśmy mieli rozbić się na jakimś zakręcie, to zrobię to, bo kocham go za bardzo, by zostawić go samego.

Wstałam od stołu i wzięłam pusty talerz, który włożyłam do zmywarki. Ruszyłam do łazienki, w której się zamknęłam i puściłam wodę do wanny. Dolałam płynu do kąpieli i czekałam aż ciecz wypełni połowę wanny. Sięgnęłam po szczoteczkę i pastę do zębów, nałożyłam smarowidło na włosie i zaczęłam szczotkować zęby. Mimo szumu wody, usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i je otworzyłam, by następnie Ash stanął przede mną.

- Wszystko gra? - spytał, przyglądając mi się. Te słowa uderzyły we mnie bardziej, niż normalnie. Bo wiedział o co chodzi. Oboje wiedzieliśmy, że możemy zginąć, a on i tak był spokojny. Do moich oczu przyszły niechciane łzy, które powoli zaczęły wypływać na zewnątrz. Ash bez słowa podszedł do mnie i objął mnie mocno, a ja wyciągnęłam szczoteczkę z ust. Poklepałam go zapłakana po lewej piersi, na co się odsunął i spojrzał na mnie z niezrozumieniem. Podeszłam do umywalki, gdzie wyplułam pianę i odłożyłam szczoteczkę na miejsce. Wróciłam do Storma, którego mocno objęłam i zaczęłam szlochać. Mocno owinął swoje ramiona wokół mojego ciała, które stało się teraz kruche przez jego dotyk.

Baliśmy się oboje.

***
słaby rozdział, przepraszam.

DistruzioneWhere stories live. Discover now