Akceptacja

1.2K 36 37
                                    

WAŻNE INFO NA DOLE*

Ash przypatrywał się mi z pięknym blaskiem w oku.

- A ty mnie, kochanie? - szepnął i założył kosmyk moich ciemnych włosów za ucho.

No właśnie, czy ja kochałam Ashera Storma?

Miłość to małe słowo, a wielkie uczucie, dlatego nie chciałam rzucać tym ważnym zdaniem na odczep się. Musiałam przekonać się w stu procentach, czy darzę Storma miłością. Dla mnie zdanie "Kocham cię" miało ogromne znaczenie, dlatego nie chciałam rzucać słów na wiatr.

- Darzę cię ogromnym uczuciem, Ash. - oznajmiłam. - Ale nie wiem czy to w stu procentach miłość. Chyba... potrzebuje czasu, żeby się przekonać. - spojrzałam na niego, jednak wyraz jego twarzy nie zmienił się ani trochę. Dalej był lekko uśmiechnięty i patrzył na mnie maślanymi oczkami.

- Spokojnie, kochanie. Naprawdę nigdzie mi się nie śpieszy, a przede wszystkim bez ciebie. - powiedział, po czym złapał mnie za biodra i przysunął do siebie, by pocałować mnie w czule w czoło.

- Ale wiedz, że bardzo mi na tobie zależy. - zauważyłam. Mimo, że może po prostu nie byłam gotowa na wypowiedzenie takich słów, to jednak naprawdę bardzo mi na nim zależało i nie chciałam, by mnie zostawił. Chciałam z nim być. - Nie puszczę cię tak łatwo, Storm.

- Nigdzie się nie wybieram, Fernandez. - pierwszy raz wymówił moje nazwisko, na co lekko się uśmiechnęłam.

I chyba w końcu zaczęłam je lubić.

***

Storm wyszedł jakiś czas temu. Cały poranek mieliśmy dla siebie, ponieważ nikogo nie było w domu. Rodzice pojechali do kancelarii, a Tim do pracy. Zaczął pracować na zmiany razem ze mną, dlatego wymieniałam się z nim za trzy godziny. Przytulaliśmy się, całowaliśmy i bardzo wygłupialiśmy. Nawet zrobiliśmy śniadanie, gdzie zjedliśmy jajecznicę z bekonem. Później pożegnaliśmy się, a chłopak pojechał do warsztatu, w którym czekał już na niego Mateo.

Ja obecnie siedziałam nad wyborem studiów. Kompletnie nie wiedziałam, gdzie złożyć podanie, a rok szkolny zbliżał się ogromnymi krokami. Wiedziałam jednak, że nie zamierzam nigdzie wyjeżdżać. Nie było nawet takiej opcji. Po czasie złożyłam cztery podania do różnych uniwersytetów. Pierwszym był University of Nevada, Redo, gdzie to matka chciała, bym się tam udała. Wolałam już wybrać to i mieć spokój od jej ciągłej gadki, że kompletnie nie myślę o swojej przyszłości. Chciałam, aby rodzice byli ze mnie dumni i mogłam się aż tak poświęcić, by tylko zostać z przyjaciółmi i z nim. Nie wybaczyłabym sobie, gdybyśmy znowu siebie stracili. Nie dałabym rady na siebie patrzyć, gdy musiałabym wyjechać.

Oh, Del...

Drugie podanie złożyłam do University of San Francisco - School of Nursing and Health Professions. Było to zaledwie trzydzieści minut drogi stąd, dlatego dalej mogłam być pozytywnej myśli. Skoro matka aż tak upierała się, bym została lekarzem, niech tak będzie. Nie interesuje mnie nic innego, oprócz szczęścia naszej paczki, która za żadne skarby nie chce, by się rozpadła.

Złożyłam jeszcze kilka podań do uniwersytetów nieopodal Las Vegas, jednak złożyłam też dwa trochę dalej. To tylko koła ratunkowe, którego mam nadzieję, nie będę musiała się chwytać. Rochester Institute of Technology, gdzie chciałam aplikować na magistra sztuk pięknych w fotografii i mediach pokrewnych oraz do Bachelor of Fine Arts w Bostonie.

Usłyszałam kroki, które dochodziły do mojego pokoju, gdy ktoś nagle otworzył drzwi.

- Chodź na obiad. - usłyszałam od ojca. Spojrzałam na jego masywną posturę, która była odziana w białą koszulę i granatowe spodnie. - Oh, składasz podania? - spytał i wszedł głębiej do pokoju. - Dlaczego łóżko tak wygląda? - spojrzał na łóżko, które dalej było w takim samym, złym stanie.

DistruzioneWhere stories live. Discover now