14. Matka wariatka

323 19 11
                                    

Will obudził się koło 6 rano. Z uśmiechem na ustach pogłaskał swojego chłopaka po policzku. Zaczął się delikatnie świecić na myśl o wczorajszym dniu. Zimny poranek a potem gorący wieczór... Gdy zorientował się, że swoim światłem może obudzić śpiącego bruneta, jak najszybciej wyobraził sobie (z wielkim trudem) wszystkie okropne rany, które musiał opatrywać. Gdy tak myślał o tych ranach, przypomniał mu się mecz Quidditcha, na którym Harry Potter złamał sobie rękę a profesor Lockhart całkowicie zlikwidował mu kość. Will Jako dwunastolatek, nauczył się wtedy jak wyhodować ludzką kość. Powinien do nich napisać. Do swoich przyjaciół i do matki.

Pocałował syna Hadesa w czoło i wygrzebał się z jego uścisku. Ubrał swoje wczorajsze ubrania, poprawił kołdrę di Angelo i wyszedł z domku. Od razu uderzył go podmuch zimnego powietrza. Szybkim krokiem udał się do domku Apollina. Zastał tam swoją siostrę.

- Will, cześć! Co Cię tak wczoraj wybyło na resztę dnia do Nico? - uśmiechnęła się delikatnie. Twarz blondyna pokryły delikatne rumieńce.

- A, pocieszałem Nico po przegranej. Potem zasnąłem na jednym z jego łóżek a on chyba uznał, że nie będzie mnie budził. - wzruszył ramionami. Zdziwiło go to, jak szybko wymyślił jakieś kłamstwo ale nie zamierzał narzekać. Jego siostra chyba mu uwierzyła, bo nie drążyła tematu.

- A co teraz robisz? - zainteresowała się gdy zauważyła jak Solace zabiera kilka kartek i kopert.

- Chcę napisać listy do mamy i przyjaciół z dawnej szkoły. - odpowiedział, dalej szukając czegoś w szufladzie.

- Nie możesz zadzwonić?

- Zadzwonić? Czym? I jak? - syn Apolla spojrzał na rudowłosą, unosząc głowę.

- Noo telefonem?

- Co to jest telefon? - zapytał wyraźnie zaintrygowany.

- Ehh...nieważne. - dziewczyna delikatnie pokręciła głową. Czasem zapominała, że jej brat jest wiedźminem i nie wszystko ogarnia.

Chłopak pożegnał się z nią i opuścił domek. Wstąpił do kuchni i zabrał stamtąd talerz kanapek, które zrobił. Po 10 minutach, zajął miejsce przy stoliku w domku Hadesa i wyjął kartkę papieru oraz długopis. Uśmiechnął się, spoglądając na grupowego domku i zaczął pisać.

Drogi Harry,
Co u Ciebie, Rona i Hermiony? Wybacz mi, że przez dłuższy czas się do was nie odzywałem. Miałem urwanie głowy. Wiem, słaba wymówka, ale na lepszą mnie nie stać. Mieszkam w obozie w Nowym Yorku. Też uczę się tu magii i wszystkiego. Mam nadzieję, iż pogodziłeś się już z Ronem. Ten jego wybuch i foch nie były na miejscu ale rozumiem was oboje doskonale i nie stoję po żadnej stronie. Wszyscy się przyjaźnimy. Malfoy jest wredny jak zawsze? Zapewne tak. Musisz mi koniecznie napisać jak się miewają Luna Lovegood, Ernie McMillan i Hagrid.
Tak w ogóle, chciałbym Ci się pochwalić. Znalazłem miłość! Wiem, że to pewnie dla was szok ale postarajcie się mnie zrozumieć. Chodzę z chłopakiem. Ma na imię Nico. Bardzo chciałbym was odwiedzić. Spotkamy się w wakacje? Obawiam się, że w te święta nie dam rady.
Pozdrowienia, Will.

Droga mamo,
Co u Ciebie i Kristiana? Chciałem Cię poinformować, że nie chodzę już do Hogwartu. Odkryłem, iż jestem herosem. A moim boskim rodzicem jest grecki Bóg muzyki, Apollo. Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? I dlaczego tak wzbraniasz się przed obozami? W tym jest naprawdę super. Mam tu chłopaka, przyjaciół i jestem szczęśliwy. Jestem też najlepszym lekarzem! A moje boskie zdolności są po prostu niesamowite. Potrafię świecić - na własne życzenie lub gdy się podniecę. Potrafię też "sterować" strugami światła. Tak jakbym sterował nimi za pomocą różdżki ale bez różdżki. Umiem zabierać ból od innych. Potrafię leczyć śpiewem. Gwizdać ultradźwiękiem i rzucać rymowe klątwy. Chejron mówi, że jestem bardzo potężnym półbogiem jak na dziecko podrzędnego Boga. Dlatego powinienem tu mieszkać przez cały rok. Mamo, proszę, zgódź się! Wiem, że nie lubisz obozów ale tutaj krzywda mi się nie stanie. Naprawdę.
Buziaki :*
Will

Will zakleił koperty i wstał od stołu. Tylko jak on ma je teraz dostarczyć? Musi znaleźć sowę...ugh, gdzie jesteś Lili, gdy Cię potrzebuję?

- Słońce... - usłyszał pomruk za sobą. Odwrócił się. Na jego twarz od razu wkradł się uśmiech.

- Hej skarbie! - podszedł i usiadł na krawędzi jego łóżka. Nico wtulił się w jego ramię. - jak się spało?

- Dobrze...

- To pośpij jeszcze a ja wymyślę jakiś sposób na dostarczenie tych listów. - zaproponował blondyn, całując syna Hadesa w czoło.

- Jakich listów?

- Napisałem listy do przyjaciół i mamy.

- Aha. Mogę je wysłać cieniem.

- Nie możesz wysłać ich cieniem. - zaprzeczył od razu Will. Widząc, że jego chłopak chce coś powiedzieć, szybko dodał. - zalecenie lekarza.

Di Angelo fuknął i usiadł na łóżku. Z zewnątrz dobiegły ich uniesione głosy. Brunet szybko się ubrał i razem wyszli z domku. Ruszyli w stronę Wzgórza Herosów. Matka Willa i Chejron kłócili się.

- Mama? - Solace otworzył szerzej oczy.

- Will! - uśmiechnęła się i mocno go przytuliła. Jej syn Wtulił się w nią.

- Mamo, nie uwierzysz. Przeżyłem tu takie przygody, że o rany... - zaczął z entuzjazmem lecz czarownica mu przerwała.

- Różdżkę masz?

- Mam?

- Super. Pożegnaj się z kolegą, wracamy do domu. - powiedziała. Syn Hadesa i Apolla wybałuszyli na nią oczy.

- Co?

- Wracamy do domu, synku. Zapewne miło spędziłeś tu czas ale szkoła czeka. Hogwart, zapomniałeś? Musisz się tam uczyć.

- Ale mój ojciec...

- Will. Czy twój ojciec choć raz Cię tu odwiedził? Zapytał co u Ciebie? - znowu przerwała synowi.

- Nie ale...

- No właśnie.

- Mamo to mój chłopak. - powiedział szybko Will wskazując na Nico.

- Co? Jeszcze zrobili z Ciebie geja?! Nie, tego już za wiele. - złapała blondyna za rękę i aportowała się.

Syn Słońca | Solangelo Where stories live. Discover now