5. Co tu się dzieje?!

486 25 0
                                    

Will obudził się w białym pomieszczeniu. Gdy przyzwyczaił oczy do światła panującego w owym miejscu, spostrzegł, iż nie znajduje się w skrzydle szpitalnym u Pani Pomfrey. Oprócz niego, w sali było 5 pustych łóżek a przy ścianach po jego obu stronach można było zauważyć duże białe komody.  Zerwał z siebie kołdrę i przeniósł się do pozycji siedzącej. Jęknął z bólu. Przez  nerwy do jego mózgu dotarły mocne impulse bólu. Ubrany był w miętową koszulę nocną. Zajrzał pod koszulę. Klatkę piersiową i brzuch miał obandażowane. Wstał. Zakręciło mu się w głowie, dlatego szybko przytrzymał się szafki nocnej. Gdy udało mu się przyzwyczaić do bólu, wyszedł na zewnątrz. Był na jakimś...obozie letnim? Wszystko to było jakieś dziwne. Jedne dzieciaki strzelały z łuku, inne uczyły się szermierki, najmłodsi obozowicze bawili się w chowanego a Ci starsi odbijali piłkę tak, by przerzucić ją przez siatkę. Co to za dziwna gra? Co tu się do cholery dzieje?!

- Hej, Panie słoneczko, gdzie uciekasz? - usłyszał niedaleko siebie znany mu głos. Odwrócił się w jego kierunku. W drzwiach infirmerii, oparty o framugę, stał z założonymi rękami Nico. Uśmiechał się delikatnie. Will nie wiedział, jakim cudem się tam znalazł.

- Gdzie jestem? - zapytał.

- Witamy w obozie herosów! - zawołał. - dlaczego nie jesteś w łóżku? Jesteś osłabiony i odwodniony.

- ...porwaliście mnie. - wydusił jedynie.

- Teoretycznie nie - delikatnie przekrzywił głowę w bok.

- Ale praktycznie już tak - blondyn starał się być spokojny. Serce biło mu jak oszalałe przez co rany na ciele go bolały.

- Dzięki mgle tamci śmiertelnicy myślą, że nigdy Cię tam nie było. - odpowiedział di Angelo.

- Próbujesz zrobić ze mnie wariata? - Will zmrużył oczy.

- Nie potrzebujesz do tego mojej pomocy. - prychnął. - Ale przysięgałem że Ci wszystko wyjaśnię więc jestem zobowiązany to zrobić. Inaczej czeka mnie straaszny koniec. Chodź - wszedł do infirmerii. Jeśli chłopak próbował go przestraszyć, nie wyszło mu. Uniósł brwi i podążył za nim.

- Nic nie rozumiem...ile byłem nieprzytomny? Po co tu jestem? Dlaczego nie mogę dalej wieść normanego życia w Hogwarcie? - zadawał wiele pytań. Brunet kazał mu ponownie się położyć co uczynił. Podał mu dużą szklankę wypełnioną sokiem jabłkowym ze słomką, ozdobioną zieloną parasolką i zajął miejsce na krześle obok.

- Najpierw to wypij. Zaraz wszystko Ci wyjaśnię - Will kiwnął głową i zaczął sączyć napój który wcale nie smakował jak jabłka. Ten smak przypominał mu bardziej lody o jego ulubionym smaku, sorbetu z mango.

- Jak smakuje? - zapytał wskazując głową Na szklankę.

- Jak sorbet z mango...chcesz spróbować? - syn Hadesa uśmiechnął się lekko.

- Nie potrzebuję.

- A jak Ty się czujesz? Dość mocno przywaliłeś w tę ścianę - przypomniał sobie Solace.

- Dobrze - zabrał pustą szklankę i odłożył ją na stolik. Wypuścił głośno powietrze. - No więc zacznijmy od początku. Tam na górze są bogowie greccy a mity greckie są prawdziwe. Pewnie o nich nie słyszałeś. Tacy jak...

- W sensie Hera, Hades? Mama mi coś tam wspomniała raz czy dwa - przerwał mu.

- Tak, dokładnie. I ci bogowie z nudy schodzą sobie na Ziemię i robią sobie dzieci ze śmiertelnikami. I te ich dzieci są zwykle nazywane herosami. Herosi, mają odziedziczone po bogach moce i ambrozja oraz nektar, żarcie bogów ich ulecza. To co piłeś to był nektar. Za duża ilość tego nas spali...najprościej to chyba Na Percy'm wytłumaczyć...on jest synem Boga mórz dlatego włada sobie wodą. Każdą. Tą z morza, z jeziora, butelki i nawet z kibla. Rozumiesz? - chciał sie upewnić czy może mówić dalej.

- Czyli skoro tu jestem to znaczy że jestem jednym z was?

- Tak! Dokładnie, szybko łapiesz. Nasze mózgi są przeprogramowane na starożytną greke, wiesz, bogowie greccy. Stąd dysleksja. A ADHD to odruchy bitewne które mogą Ci uratować życie...bogowie co jeszcze powinieneś wiedzieć żebym nie zginął...Obóz herosów jest od teraz twoim domem. Jak wyjdziesz, prędzej czy później potwory z Tartaru przyjdą cie zabić. Zwykle wakacje wystarczą by nauczyć się przed nimi bronić. Nie wolno nam korzystać z telefonów bo to sygnał dla potworów "Hej chodź mnie zjeść"...a, bogowie nie mogą za bardzo ingerować w życia swoich dzieci dlatego nie bądź zły na swojego boskiego rodzica. To wszystko? Wszystko wyjaśniłem? Odpowiedziałem na pytania? ...a! Nie zamierzałem tego rozpowiedzieć Malfoy'owi tylko sprawdzić czy na pewno jesteś herosem. I myślałem...że się i tak więcej nie zobaczymy gdybyś nim nie był więc nie chciałem wchodzić w głębsze relacje. Mam nadzieję że mnie rozumiesz - zakończył swój monolog Nico.

- ...Już nigdy więcej tam nie wrócę, prawda? - zapytał cicho Will.

- Nie.

- A...a moja różdżka...macie ją? - spojrzał na niego dużymi oczami. Syn Hadesa miał wrażenie że Will zaraz się popłacze i bardzo chciał przytulić go oraz powiedzieć że wszystko się ułoży. Nie zrobił tego. Zamiast tego, wyjął z kieszeni jego patyk i mu podał. - M-możesz wyjść? Proszę...

Brunet kiwnął głową. Westchnął i wyszedł. Spotkał po drodze Wielką Siódemkę.

- I jak? - spytała Piper.

- ...chyba płacze - Hazel chciała wejść ale ją zatrzymał. - chciał być sam. Uszanujmy jego zdanie.

- Jest wrażliwy. Też pewnie bym płakał gdybym musiał zostawić wszystkich przyjaciół, dom i rodzinę na rzecz jakiegoś obozu pełnego ludzi których nie znam - Frank kiwnął smutno głową.

- Musimy już wracać do obozu Jupiter - oznajmiła Reyna. Levesque położyła dłoń na ramieniu brata.

- Obiecaj mi że się nim zajmiesz.

- obiecuję.

Syn Słońca | Solangelo Where stories live. Discover now