22

185 24 0
                                    

Nigdy nie należałam do dziewczyn, które przesadnie skupiały się na swoim wyglądzie, ale dzisiaj miałam spory dylemat w kwestii tego, co powinnam założyć, aby nie przynieść Jamesowi wstydu. Moja panika nasiliła się zwłaszcza po rozmowie telefonicznej z mężczyzną, podczas której wytłumaczył mi prawdziwy powód sobotniego spotkania z innymi przedsiębiorcami. I absolutnie nie chodziło o sporządzenie notatki.

Informacje były tym, co pozwalało Jamesowi żyć. Wystarczyło kilka minut tego spotkania, abym mogła dojść do pierwszych wniosków, z których wyodrębniłam jeden podstawowy.

James nie musi patrzeć na nikogo z obawą, że ktoś mógłby mu w jakikolwiek sposób zaszkodzić. Jest w stanie przewidzieć kroki innych osób z branży, a jeżeli jego osądy okazałyby się błędne, świetnie radzi sobie z tym, aby skutki poczynań innych jak najmniej wpłynęły na jego interesy.

Właśnie dlatego od czasu do czasu spotyka się z innymi swojego pokroju- dla informacji, rzecz jasna. Podczas naszej wspólnej podróży do jednego z lepszych lokali w mieście, powtarzał, że przyjaciół trzeba trzymać blisko siebie, a wrogów jeszcze bliżej, a ja wierzę, że mężczyzna wie, co robi.

Dyskretnie wycieram pod blatem stołu delikatnie spocone z nerwów dłonie, podczas gdy mężczyźni rozpoczynają grę w pokera, której się przyglądam. Podobnie zresztą jak dwie pozostałe towarzyszki płci damskiej, z którymi nie zamieniłam ani słowa. Stanowczo nie pasuję do tego miejsca i obecnych tu ludzi.

- Pamiętacie firmę Jons?- jeden z mężczyzn zaciąga się cygarem.

- Ogłosili upadłość rok temu- rzuca smętnie ktoś inny, bawiąc się zapalniczką. Miał wychudzoną, wyblakłą twarz i od początku nie przypadł mi do gustu.- Właściciele wyjechali z kraju, a wieżowiec, w którym mieli siedzibę stoi pusty.

- Już nie- wtrąca ten pierwszy.- Wygląda na to, że będziemy mieć nowych znajomych. Maroon Company- oznajmił.- Otwierają tutaj siedzibę. Podobno to jedna z większych firm w Kanadzie.

Staram się bardzo uważnie przyglądać się każdemu z osobna. Widzę jak James unosi podbródek i, wciąż milcząc, napotyka spojrzenie swojego ochroniarza, którego przyszło mi już poznać w willi Owena za miastem, stojącego przy drzwiach. Jedno skinienie wystarcza, aby ten zniknął w mroku pomieszczenia. Marszczę brwi zdziwiona. To musiał być jakiś ich wewnętrzny znak, a ja mam coraz mniejszą ochotę na przebywanie w tym miejscu.

- Pas- mówi jeden z mężczyzn. Nawet nie staram się zapamiętywać ich nazwisk. Odkłada karty.

- James?- kolejny z nich obdarza bruneta uśmiechem człowieka, który jest pewny swojej wygranej. Kilka sekund później ów uśmiech zastępuje grymas, kiedy James wstaje, narzuca marynarkę na ramiona i bezemocjonalnie mówi:

- Znasz mój numer konta.

- Nie masz litości dla starych znajomych.

Owen odpowiada jedynie krzywym uśmiechem i podchodzi do mnie. Łapie mnie za dłoń, na co moje głupie serce wywija przysłowiowego fikołka. Prostuję się niczym struna kiedy odprowadzeni wzrokiem przez resztę towarzystwa opuszczamy pomieszczenie.

Sekundę później za nami pojawia się ochroniarz Mike. Nie spodziewając się go w przyciemnionym korytarzu, wzdrygam się, słysząc jego głos za plecami.

- Panie Owen.

- Mów, Mike- rozkazuje trzymający mnie nadal za dłoń mężczyzna. Niczego tu nie rozumiem.

- Jack Maroon. Żona, Kim, zajmuje się księgowością, córka, Olivia, chodzi do prywatnej szkoły podstawowej. Wartość rynkowa firmy to szacowane trzysta milionów dolarów. Pięć oddziałów. Jeden z nich tutaj, w Londynie.

ZAPOMNIEĆ O PRZESZŁOŚCIWhere stories live. Discover now