15

177 19 1
                                    

- Witam, panno Foster.

Na dźwięk znajomego już głosu czuję ciarki w dole kręgosłupa. Najprawdopodobniej wyglądam jak wyciągnięta z wody rybka, walcząca o oddech, ale nie można mi się dziwić. Trybiki w mojej głowie starają się połączyć fakty, ale nie wpadam na żadne logiczne wytłumaczenie tego, dlaczego On tu jest. Nazywa się Owen? Aktualnie nie jestem już wcale taka pewna czy sekretarka mówiła coś o tym nazwisku czy może sama sobie to wymyśliłam. A może wspomniała coś o zastępstwie prezesa, ale ze stresu nie dosłyszałam?

- Ty...- przestrzeń wypełnia jakiś niezidentyfikowany dźwięk i niby wiem, że to ja go wydałam, ale ostatecznie nie rozpoznaję brzmienia swojego głosu.- Ty jesteś...

- Proszę usiąść- wskazuje kanapę w kształcie litery „L" stojącą w rogu. Przez moment patrzę na niego w oszołomieniu, nie mogąc uwierzyć, że to naprawdę On. Bo jakie istniało prawdopodobieństwo, że to właśnie Dragon, władca toru, mężczyzna, który włamał się do mojego pokoju, okaże się być prezesem firmy, w której Edward załatwił mi rozmowę o pracę? To Londyn! Z prawie dziewięciu milionów ludzi tu mieszkających musiałam trafić akurat na niego! Świat naprawdę uwielbia ze mnie drwić.

Posłusznie podążam za jego dłonią wskazującą wspomniany moment. Siadam z zaciętą (a może jednak przerażoną?) miną, prostując kręgosłup. On zajmuje miejsce w fotelu naprzeciwko mnie. Nie spuszczam z niego wzroku, nie wiedząc, czy powinnam zacząć stąd uciekać czy może dać się pokonać swojej ciekawości i zostać.

- Niestety mam tylko dziesięć minut, więc...- jego niebieskie jak ocean oczy spotykają moje. Niemożliwe, żeby nie był tym, kim uważam, że jest. Tych oczu nie da się podrobić.

- Kim ty jesteś?- wyszeptuję, przygarbiając się nagle pod wpływem jego nieodgadnionego dla mnie spojrzenia.

Mężczyzna przez chwilę milczy, po czym pochyla się do przodu i wyciąga w moim kierunku dłoń. Zerkam na nią z mocno bijącym sercem. A może jednak go z kimś pomyliłam i robię z siebie idiotkę?

- James Owen.

Moja dłoń drży jeszcze przed tym kiedy nasza skóra łapie kontakt. Czuję niekontrolowany przepływ dreszczy przez całe ciało kiedy podajemy sobie prawe dłonie. Szybko cofam swoją nieco zakłopotana. Mężczyzna opiera się o oparcie fotela, nie wyglądając wcale na zdenerwowanego, co jedynie utwierdza mnie w przekonaniu, że może jednak być to jakiś krewny Dragona.

- M.. masz brata bliźniaka?- wypalam, a na jego usta wkrada się subtelny uśmiech.

- Nie, nie mam brata bliźniaka, Carolyn- kąciki jego ust delikatnie drżą.

Siedzę osłupiała, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt i staram się zrozumieć, o co tu chodzi. Mężczyzna... Dragon... James Owen, zwał jak zwał, zdaje się zauważyć, że nie jestem w stanie wydusić z siebie ani słowa więcej, dlatego kontynuuje.

- Rozumiem twoje zdezorientowanie- chrząka, zerkając na wibrujący telefon, który wyciąga z wewnętrznej kieszeni marynarki. Odrzuca połączenie, a urządzenie ląduje na swoim wcześniejszym miejscu.- Liczę jednak na twoją dyskrecję.

Nie potrafię odwrócić spojrzenia od jego oczu. Od tego, z jaką intensywnością na mnie patrzy.

- Dyskrecję?- powtarzam cicho. Potrzebuję wody. Głowa mi pulsuje od nadmiaru myśli i emocji.

- Jak możesz się domyślać, wyścigi są moją tajemnicą- mówi to tak spokojnie, że to aż nieprawdopodobne.

- A co jeżeli nie zachowam tego... sekretu dla siebie?- w momencie kiedy wypowiadam na głos pytanie, które miało pozostać jedynie w mojej głowie, uderza we mnie potężna fala gorąca. Mężczyzna zaciska mocno szczęki, po czym pochyla się do przodu, a ciężar ciała opiera na zgiętych w łokciach rękach opartych na kolanach.

ZAPOMNIEĆ O PRZESZŁOŚCITempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang