18

242 28 10
                                    

Serce o mało nie wyskoczy mi z piersi. Wali jak oszalałe chociaż nie ma ku temu większego powodu. Zalewa mnie tak potężna fala gorąca, że mam ochotę rozebrać się do naga. Sama nie rozumiem reakcji własnego ciała.

Odwracam się w stronę Maggie, która posyła mi niewinny uśmiech. Cóż, w końcu na spotkaniu ich jej zależało.

- Nie wygląda na zadowolonego- stwierdza nagle zupełnie poważnie.

Unoszę ze zdziwienia brwi.

- Może ma gorszy dzień- podsuwam.

- To chyba jednak na twój widok się zdenerwował- stwierdza przez zaciśnięte zęby.

Stoję oniemiała. Na mój widok? A to niby dlaczego? Mam prawo do przebywania tutaj tak samo jak każda inna osoba tutaj. Może podejrzewa, że węszymy? Może myśli, że chcę mu w jakiś sposób zaszkodzić? Pierwsze niepokojące myśli zalewają mój umysł.

- Niemożliwe- mimo wszystko zaprzeczam.- Przecież to niedorzeczne, żeby...

- Carolyn.

Słysząc tuż za sobą dobrze mi już znany głęboki głos, wzdrygam się samoistnie. Nie sądziłam, że tak szybko do nas dotrze. Cóż, nie wzięłam pod uwagę, że najprawdopodobniej każdy tutaj schodzi mu z drogi.

W końcu zdobywam się na odwagę, aby odwrócić się do niego przodem. Na jego twarzy maluje się surowe piękno, a w oczach widać błysk, który budzi we mnie poczucie, że ich właściciel chce pożreć mnie żywcem. Rzeczywiście jest jakoś podenerwowany chociaż jeszcze nie tak dawno śmiał się w najlepsze z kolegami. Jednak kiedy w jego policzku pojawia się niewielki dołek, mam ochotę wyciągnąć telefon i zrobić mu zdjęcie.

Przełykam ślinę, decydując się odezwać kiedy cisza między nami niebezpiecznie się przedłuża.

- Ja- odpowiadam głupio. Doskonale czuję, jak moje policzki oblewają się rumieńcem, a mózg analizuje, jak doszłam do wniosku, że taka reakcja jest dobra.- To znaczy... cześć... a może dzień dobry?- Drapię się w czubek głowy. Właściwie to nie wiem, czy mam traktować go jak szefa, którym jest, czy adekwatnie do miejsca, w którym się znajdujemy.- A właściwie to dobry wieczór- zerkam na gwieździste niebo, przypominając sobie, że jest noc.

Maggie na moje słowa parka krótkim, urywanym śmiechem, przez co zawstydzam się jeszcze bardziej. Dopiero kiedy udaje mi się dostrzec w niebieskich oczach mężczyzny iskierki rozbawienia, odrobinę się rozluźniam. Najprawdopodobniej uznał mnie właśnie za kompletną idiotkę, ale przynajmniej taką odrobinę zabawną.

- Cześć- wita się w końcu, przekrzywiając delikatnie głowę na bok. Zerka na Maggie, a następnie ponownie przenosi spojrzenie na mnie. Mruży oczy, jakby się nad czymś zastanawiał.- Ty tutaj- ni to stwierdza, ni pyta.

- Tak- kołyszę się na piętach, przygryzając przy tym dolną wargę.- Przyjechałam z Maggie- wskazuję przyjaciółkę kiwnięciem głowy, jakby informacja ta nie była logiczna.

- Chyba nie mieliśmy jeszcze okazji osobiście się sobie przedstawić - stwierdza niskim głosem, po czym odwraca w jej kierunku głowę.

- Nie żebym tego żałowała- przyjaciółka posyła mu jeden z najbardziej słodkich i równocześnie nieszczerych uśmiechów, jakie widziałam w życiu, na co karcę ją wzrokiem. Nic sobie z tego nie robi oraz z premedytacją ignoruje rękę, którą wyciągnął w jej kierunku James.

Mężczyzna unosi jedną brew, odczekuje chwilę, a kiedy Maggie nadal nie reaguje na jego, jakby nie patrzeć miły gest, opuszcza rękę wzdłuż ciała.

- Przez telefon nie byłaś taka zadziorna- stwierdza, a ja przypominam sobie, że rzeczywiście rozmawiali kiedy podczas wycieczki zaginął mój plecak.

ZAPOMNIEĆ O PRZESZŁOŚCIWhere stories live. Discover now