Rozdział 4

450 5 0
                                    

Tak jak myślałam. Do końca śniadania ludzie posyłali mi jadowite spojrzenia. Była dopiero 8 rano, a ja już miałam dosyć tego dnia. Percy jednak nie zdradzał po sobie, że jakkolwiek go to ruszyło, a po jego wcześniejszym gniewie nie było ani śladu.
Po zakończonym posiłku udaliśmy się do przypisanej naszej firmie sali konferencyjnej.

- Dobrze każdy pamięta, co ma robić?- Zapytał Percy donośnymi stanowczym głosem.

- Tak. - Wszyscy zebrani odpowiedzieli w tej samej chwili.

- Pamiętajcie mamy przewagę w postaci naszych nowych członków zespołu. - Powiedział patrząc na mnie i Setha, który był młodym blondynem z loczkami. Lubiłam go, ponieważ on również należał do wąskiego grona osób, które mnie nie oceniały. - Nasza damska reprezentacja jest naszym asem w rękawie. Jak powszechnie wiadomo z kobietą kłótni nie wygrasz dlatego gdy one wkroczą do prezentacji wmówią klientą, co tylko będą chciały.

- Gdyby faceci potrafili wystosować sensowne argumenty to rozmowa była by na znacznie wyższym poziomie. Nie nasza wina, że myślicie fiutami.- Westchnęła Holly. Ją też lubiłam, ponieważ zamykała 5 osobowe grono normalnych osób w tej firmie. Po za tym zawsze była szczera do bólu, co jak na razie przynosiło same korzyści, ale zastanawiało mnie dlaczego Percy nigdy nawet krzywo nie spojrzał na jej komentarze. Ewidentnie musiała cieszyć się jego ogromną sympatią. - Dlaczego tacy ludzie dominują w tym popierdolonym świecie?- Powiedziała na, co wszyscy się roześmiali, a mi posłała przyjazny uśmiech, który odwzajemniłam.

- Dobrze, każdy wie, co ma ma robić? - Brunet spojrzał na wszystkich obecnych,którzy skineli głowami. - Doskonale. Wygrajmy ten jebany przetarg.- Powiedział donośnie White po czym skierowaliśmy się w kierunku główniej auli. Gdy szliśmy podeszła do mnie Holly.

- Mam dość mężczyzn. Zresztą nie tylko ich. - Powiedziała patrząc na grupę kobiet, które najbardziej na mnie najeżdżały.- Ci ludzie mają naprawdę smutne życie.

- Zgadzam się z tobą całym sercem. Ale wiesz jak ma się w chuj nudne życie trzeba żyć życiem innym by nie umrzeć z nudów. - Powiedziałam a moja towarzyszka się roześmiała.

- Szczerze pierwszy raz widziałam White'a tak wkurwionego jak dziś rano. Ale nie ma, co mu się dziwić. Widać, że jesteś dla niego ważna.- Powiedziała wzruszając ramionami, ale na jej ustach błądzi dziwny uśmiech.

- Przyjaźnimy się ale to tylko tyle. Dużo mu zawdzięczam. Po za tym dobrze mi się z nim rozmawia, ale nic po za tym.

- Wiem nie chciałam nic sugerować. Po prostu zawsze wszystkich trzyma na dystans, a z tobą jest inaczej. Musiał cię naprawdę polubić. A teraz przepraszam, ale pójdę spróbować podkopać konkurencję. - Powiedział Holly po czym odeszła.

- O czym rozmawiałyście? - Podskoczyłam gdy usłyszałam za sobą głos Percy'ego.

- O tym, że nie lubimy ludzi.

- Ciekawe, ale że nikogo nie lubicie czy są jakieś wyjątki?

- Owszem jest ich kilka.

- Zaliczam się do nich?- Zapytał z uśmiechem pokazując swoje dołeczki w policzkach.

- O tak jesteś na samym szczycie listy osób, których nienawidzę.- Odpowiedziałam śmiejąc się. - Lepiej uważaj bo mogę zacząć eliminować ludzi z tej listy.

- Nie mam czego się bać. Jestem zbyt przystojny bym mógł umrzeć.- Odpowiedział śmiejąc się.- Tak się zastanawiam.- Powiedział po chwili namysłu. - Powinniśmy tam iść i im pomóc to wygrać, czy może powinniśmy się stąd ulotnić i zająć się czymś ciekawym? Podobno mają tu świetnego barman.

MY WIN [Pierwsza Część Dylogii WIN]Kde žijí příběhy. Začni objevovat