- Ile płacę? - Nadaję głosowi słodki ton.

- Spierdalaj suko.

- Czyli są za darmo? - Uśmiecham się szeroko. - Wspaniale. Właśnie tego było mi trzeba.

Biorę banany i już mam zamiar odejść, kiedy niespodziewanie typ chwyta mnie za łokieć i przyciąga ku sobie. Jest ode mnie młodszy, a przynajmniej na takiego wygląda. Zaciskam zęby, żeby nie wybuchnąć. Nie chcę robić przedstawienia na zatłoczonej plaży, ale przede wszystkim nie chce straszyć Coopera, który z pewnością widzi całe zajście z naszego koca.

- Puszczaj mnie - Cedzę.

- Najpierw zapłać.

- Mówiłeś, że są za darmo.

- Za darmo umarło. - Warczy ściskając moje ramię, a potem wyrywa mi portfel z rąk.

- Oddawaj to!

- Nie chcesz płacić? Możemy dogadać się inaczej.

- Oddaj mój portfel. - Syczę. - Zapłacę. Nie jestem złodziejką, po prostu oddaj mi portfel.

Facet jednak nie słucha, ma mnie w nosie albo innej części ciała, o której teraz zdecydowanie nie chcę myśleć. Patrzę, jak otwiera przegródki portfela, a gdy z jednej z nich wyjmuje zdjęcie Coopera prawie dostaje zawału serca.

- To są moje prywatne rzeczy!

- Dzieciata? - Dziwi się.

- Zaraz ci przywalę! - Grożę

- Za te wyzwiska policzę sobie ekstra. - Stwierdza swobodnym tonem. Jestem tak wściekła, że nie potrafię nad sobą zapanować. Szarpię się z nim, a kiedy udaje mi się uwolnić bez najmniejszego wahania wymierzam mu policzek. Koleś krzywi się z bólu, wpycha mój portfel głęboko w kieszeń swoich szortów, a następnie z mordem w oczach odchodzi.

- Hej! Oddawaj mój portfel!

W odpowiedzi odwraca się i pokazuje mi środkowy palec. Mam ochotę rozszarpać go na strzępy i kiedy mam zamiar wcielić swój plan w życie, zauważam, że w tym samym czasie zostaje zatrzymany przed jakiegoś wysokiego mężczyznę. Stoję parę metrów dalej, ale z łatwością dolatuje mnie ich rozmowa, a właściwie monolog:

- Przestań się wykręcać. Wszystko widziałem, zresztą nie tylko ja, bo scena, którą rozegrałeś przyciągnęła uwagę niemalże każdego plażowicza. Oddaj pani portfel. Słyszysz co do ciebie mówię? Oddaj pani portfel. Zrobisz to czy będę musiał wzywać policję? Naprawdę chcesz narobić sobie tylu problemów?

Moje stopy zakopują się w piasku, kiedy patrzę na swojego wybawcę. Muszę przyznać, że ma bardzo głęboki i zmysłowy głos, który działa na mnie w zupełnie zakazany sposób. Uch. Stoi w lekkim rozkroku przed sprzedawcą, a na jego szerokich barkach spoczywa granatowy ręcznik. Jestem przekonana, że ma blisko metra dziewięćdziesięciu. Ciemnobrązowe włosy sprawiają wrażenie lekko wilgotnych, co oznaczało, że jakiś czas temu wyszedł z wody. Cholera, nie powinnam mu się tak przyglądać. To nie jest dobre. Ani trochę. Spoglądam na banany, a potem na swoją dłoń, która jest upaćkana od czekolady i wiem, że nie znajdę żadnego wyjścia z tej jakże żałosnej sytuacji. Wstrzymuję oddech, kiedy typ od przekąsek wyjmuje z kieszeni mój portfel, a potem omija łukiem mężczyznę z ręcznikiem. Nerwy wywracają mój żołądek powodując nagłe mdłości. Chcę uciec, albo chociaż opłukać lepkie dłonie, lecz jedyne co robię to stoję. Wgapiam się w umięśnioną klatę porośniętą drobnymi czarnymi włoskami i wąskie biodra, na których trzymają się luźno czerwone spodenki. Nieznajomy idzie w moim kierunku energicznym krokiem, mimo że jego stopy także zapadają się w gorącym piasku. Z niewiadomego powodu czuję się...onieśmielona. Zatrzymuje się naprzeciwko i podaje mi portfel.

NATE #2Onde as histórias ganham vida. Descobre agora