Rozdział 8

1K 50 21
                                    

*ważna kwestia na samym dole

Ludzie mówią, że życie zmienia się stopniowo. Że aby coś się zmieniło trzeba przejść przez pewien proces. Osobiście zgadzałam się z tą wizją. Nic nie powstawało z niczego, nic nie działo się nagle. Były jednak wyjątki. I na jeden taki właśnie natknęłam się dzisiejszego wieczoru. Kiedy o godzinie dwudziestej drugiej, otworzyłam drzwi mojego mieszkania i ujrzałam chłopaka, myślałam tylko o argumentach w naszej kłótni. Nie przewidziałam jednak tego, że chłopak w tym momencie włączy swoją nieprzewidywalną stronę, a wiedziałam, że taka istnieje. Nie wiedziałam nawet jak zareagować, gdy nasze usta się złączyły. Pierwsze co poczułam to ciepło jego pełnych warg, następnie zapach perfum, później jego ciepło, które opanowało całe moje ciało. Było to coś innego, nowego. Bowiem nigdy jeszcze nie przeżyłam tylu sprzecznych emocji naraz. W jednej chwili miałam ochotę go rozszarpać i wykrzyczeć jak bardzo go nienawidzę, a w drugiej przyciągnąć do siebie i zmniejszyć jakikolwiek dystans między nami. Tymczasem jednak nie zrobiłam żadnej z tych rzeczy. Po prostu stałam w miejscu, kiedy brunet całował mnie z mocą i namiętnością. Nie zareagowałam kiedy zacisnął swoje palce na mojej głowie. Nie zareagowałam kiedy przejechał językiem po mojej dolnej wardze, ponieważ w środku dział się chaos. Wiedziałam co powinnam zrobić. Powinnam się odsunąć i wygonić go z mieszkania w trybie natychmiastowym. Powinnam była to przerwać. Jednak to co powinnam, a co zrobiłam dzieliło bardzo dużo. Nie mogłam się już powstrzymać. Nie mogłam się powstrzymać, kiedy jego dłoń zjechała na moją talie. Nie mogłam się powstrzymać, kiedy przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie stanowczym ruchem. Nie mogłam się powstrzymać, kiedy zacisnął dłoń na moim biodrze, powodując moje westchnienie wprost w jego usta. I wtedy już przegrałam. Poruszyłam swoimi ustami, tym samym oddając pocałunek. Naparłam swoim ciałem na niego i wiedziałam, że mu to nie przeszkadza. Uniosłam dłonie, układając je na jego ramionach. Nasz pocałunek nabrał pewności i tempa. Mogłabym rzec, że nasze wargi i języki współpracowały idealnie. Jakby znały się już wieki. Jednak pod wpływem alkoholu odczuwa się różne rzeczy, które niekoniecznie są prawdą. Później trzeba cierpieć za swoje błędy.
Nie wiem ile to trwało. Nie wiem, bo byłam pod wpływem alkoholu. Nie wiem, bo dopiero co wstałam i czułam się jak zombie. Nie wiem, bo byłam pod wpływem Neymara Juniora, stojącego przede mną. Chłopak w końcu oderwał się od moich ust z charakterystycznym odgłosem. Nie odsunął się jednak na milimetr. Połączył nasze czoła i po prostu stał. Ja nie miałam odwagi otworzyć oczu. Nie mogłam tego zrobić, bo wiedziałam, że przepadne.

— Spójrz na mnie. — usłyszałam jego zachrypnięty głos. Moje gardło się ścisnęło, nie zareagowałam. — Skyler. Spójrz na mnie — pogładził mój policzek.
Wzięłam głęboki oddech, a następnie otworzyłam oczy. Nasze spojrzenia się połączyły. Boże, miał tak piękne oczy.
— Wiem, że to co się teraz dzieje nie ma najmniejszego sensu. Wybacz, jeśli naruszyłem twoją przestrzeń, ale nie mogłem się już powstrzymać. Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem. Czasami kiedy się o kogoś martwię to pierdole głupoty. — powiedział szeptem, na co mój oddech ponownie przyspieszył. — Po prostu zapomnij. — mruknął, a następnie odsunął się ode mnie. Jego dłonie zniknęły. Zniknął jego zapach i ciepło.
Nie odezwałam się. Przymknęłam powieki i po prostu stałam. Nie musiałam długo czekać, aż usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Oparłam się o ścianę, a następnie zsunęłam na sam dół. Wplatalam palce w swoje włosy i lekko za nie pociągnęłam. Czułam się.. rozdarta.

***

Weekend minął mi spokojnie. Nic szczególnego nie robiłam. Czułam potrzebę poleżenia w łóżku i braku kontaktu ze światem. Dzień po imprezie napisała do mnie Anto. Przeprosiła ona za zachowanie Cassie w imieniu całej grupy. Zastanawiałam się czy ustaliła to z nimi czy po prostu chciała być miła.
Koniec maja zbliżał się wielkimi krokami. Do naszego wyjazdu zostało mało czasu więc trzeba było zaczynać przygotowania. Jeszcze nie wiedziałam jak będzie z organizacją. Zostałam jednak zapewniona, że wszystko jest na ich głowie i wszystkim się zajmą.
Pierwszy dzień w pracy minął bez większych ekscesów. Ułożyłam kilka planów treningowych dla osób z kontuzją. Odwiedziła mnie także jedna dziewczyna, która jak się okazało miała poważną kontuzje. Wypisałam jej skierowanie do lekarza, a ta wyszła smutna, że nie może brać udziału w nadchodzącym meczu. To było tak głupie, że jeden faul innego zawodnika mógł przekreślić wszystkie marzenia.
Wtorek i środa też minęły sprawnie. Podczas tych trzech dni, nie wychodziłam ze swojego gabinetu. Dlatego też nie spotkałam, żadnego z chłopaków. Widziałam się jedynie z Lindy. Wiedziałam, że jest jej głupio, jednak nic nie mówiła. Ani razu też nie widziałam się z chłopakiem, który wprowadził tyle zamętu w moim życiu. Nie wiem czy po prostu tak los chciał czy może Neymar mnie unikał. Szczerze? Wolałam nie znać odpowiedzi na to pytanie.
W końcu nadszedł czwartek. O równej siódmej zjawiłam się w swoim gabinecie. Odrazu odłożyłam rzeczy i włączyłam komputer. Dzisiaj w planach miałam dokończyć jadłospis Beniamina, jednego z "pobocznych" zawodników. Włączyłam więc dokument gdzie miałam już część pracy za sobą i pogrążyłam się w tekście. Moja praca nie trwała jednak długo. Zdążyłam może dodać kilka posiłków, a mój telefon zaczął dzwonić. Zerknęłam na ekran i przełknęłam ślinę. Kontakt był nie znany. Problem w tym, że odrazu wiedziałam kto dzowni. Zebrałam się w sobie, a następnie odebrałam telefon.

addictive desire || neymar jrTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang