#24 - Wolna wola

92 5 0
                                    


> Pov Oriana

Jasne światło oślepiło mnie momentalnie. Otworzyłam bardziej oczy i rozmazany obraz pokazał mi moich przyjaciół. Otrząsnęłam się i podniosłam lekko. Odrazu pożałowałam tego gdy mnie zemdliło.

R - Leż, straciłaś dużo energonu.

- Energonu? - Zapytałam lekko zdziwiona.

R - No tak. W twoich żyłach płynie energon wymieszany z krwią.

- Od kiedy.. - Gdy już usiadłam spojrzałam na rękę w bandażu.

R - Sama powinnaś wiedzieć.. Jak się czujesz?

- Lepiej. Moge iść?

B - Gdzie ty chcesz się wybierać? Masz tu zostać już za dużo strachu mi narobiłaś! - zdenerwowany przykucnął przy łóżku na którym siedziałam.

- czuje się dobrze bee!

B - Cieszę się ale masz tutaj zostać. - Rozkazał

- Nie kochany, ja wychodze - Ciągnęłam kłótnie kiedy wszyscy się patrzyli.

B - Nie kochana nigdzie nie idziesz! - odparł - Nie przeżyje jak cię strace.. - stwierdził tylko tym razem ciszej. Zaskoczyłam ze stołu i udałam się w strone wyjścia.

W - Moge iśc z tobą, Ori? - Zapytała.

- Jasne, chodź. - Kiedy uruchomiła most kosmiczny widziałam smutnego Bee. Przeszłam z dziewczyną przez most poczym się zamknął.

A w bazie rumor.

S - Stwierdzam, że Optimus powinien porozmawiać z Orianą bo przecież to jego córka. - Zadowolony faktem oparł się o ściane ale gdy zdał sobie sprawę z tego co powiedział wszyscy wymieniali się spojrzeniami. Miał szczęście, że nie było TYLKO Optimusa.

- heh.. Nie powiedziałem tego prawda?..

Przeszliśmy przez portal i na nasze nieszczęście trafiliśmy na deceptikony. Był z Nimi Megatron, którego najwidoczniej Widblade nie zauważyła i wybiegła na deceptikony.

- Wind Stój! - Krzyknęłam za dziewczyną, która zmieniła swoją forme na bota. Po chwili była już w łapskach Megatrona.

M - Skoro twój Lider nie potrafił mówić to ty mi powiesz. Gdzie jest jack! - Krzyknął poczym zadał jej kolejny cios. I tak za każdym razem..

- Dosyć tego. Ja wiem gdzie jest Jack! Weź mnie a ją zostaw. - rozkazałam.

M - Słusznie... - Z szyderczym uśmiechem podszedł do mnie. Złapał mnie w swoje łapska mocno zaciskając.

- Wind, powiedz reszcie, że będę bezpieczna. - Uśmiechnęłam się i razem z Liderem zła windą wjechalismy na statek.

- Zawsze tutaj tak mrocznie i zimno? - zadałam pytanie po minutach ciszy.

M - Owszem. Jeśli tobie to przyszkadza to radze ci się przyzwyczaić. Wkońcu nie ujdziesz stąd żywa czyż nie prawda? - Z swoim uśmiechem na twarzy zatrzymał się i rzucił mną gdzieś. Poturlałam się aż pod ściane.

- Za co to? - Zapytałam i uśmiechnęłam się przecierając twarz.

M - Przyzwyczajaj się bo codziennie będziesz dostawać takie ciosy jak ten! - powiedział i uderzył mnie czymś metalowym. Bolało w cholerę.

- Co to za gówno? - syknęłam z bólu łapiąc się za brzuch, w który dostałam.

M - Mój nowy wynalazek. Podziwiaj póki jeszcze coś widzisz. - Zadał mi kolejny cios.

- za co to? - Uśmiech dalej nie schodził mi z twarzy, chociaż że z niej wypływał już energon zmieszany z ludzką krwią.

M - Zaczniesz wkońcu gadać gdzie on jest!? - Rozwścieczony chciał znowu uderzyć ale uniknęłam i tego.

- Pudło! - Zachichotałam i dalej się przemieszczałam. Kolejne uderzenia za kolejnymi kiedy wkońcu jeden trafił mnie z dużą prędkością.

M - Może jutro coś zaczniesz gadać. Żołnierze! Zabrać ją do medyka. - Rozkazał i zabrali mnie dokądś.

- Gdzie idziemy? - zadałam jakieś pytanie aby złagodzić ciszę i dźwięki stąpających metali.

* - Do medyka. - Odparł jeden i skręcił gwałtownie. Rana znowu mnie zabolała więc położyłam na nią rękę. Po chwili usłyszałam kolejny głos. O dziwo był bardzo ładny.

K - Witam bardzo poturbowaną panią. My to sie chyba znamy. - z uśmiechem wziął mnie z rąk żołnierzy. Rozpoznałam wiśniowego medyka, który wtedy wypuścił mnie z celi do łazienki.

- Tak.. - zaczęłam niepewnie podziwiając rzeczy w laboratorium.

K - Nie masz się czego bać. Nie zrobie ci krzywdy jak Megatron. - Załagodził sytuację odstawiając mnie na jakiś stół z metalu. Poczułam się troche pewniej po jego słowach. Przyszedł z jakimiś opatrunkami i płynami.

- Na co ci tego tyle? - spytałam rozglądając się po laboratorium.

K - Nigdy nie wiadomo czego zażyczy sobie Lord Megatron. Przytrzymaj to sobie a zaraz powinno się zregenerować. - Dodał i wrócił do pracy. Zostawiając wszystkie opatrunki przeskoczyłam na stół, na którym coś robił.

- Wiesz, że jak dodasz zywkły energon do mrocznego to będzie po waszym statku? Jedno wielkie bum. - z uśmiechem oparłam się, aby nie upaść.

K - Zdaje sobie z tego sprawę, miło, że zwracasz na to uwage. Jesteś mądra jak na węglowca. - Stwierdził posyłając mi lekki uśmiech.

Po chwili ciszy i wspomaganiu medyka wpadł do laboratorium kolejny deceptikon na szpilkach.

SC - Knockout!! Mamy intru.. - tutaj jego wzrok pokierował się na mnie. Bez zastanowienia skierował swoją broń na mnie. - Co to za węglowiec? - Zapytał. Knockout stanął tak, aby mnie osłonić

K - Moja pacjentka. - dodał oschle ale gdy tylko zrobiłam krok do tyłu upadłam. Momentalnie wzrok obydwojga spadł na mnie.
- A mówiłem o opatrunkach. - Znacząco pokręcił głową. Wziął opatrunek i delikatnie przyłożył do mojego poranionego brzucha.

- Nie trzeba. - mruknęłam podsuwając się pod ściane.

K - Trzeba, inaczej zostane wywalony na zbity pysk przez Megatrona. I co ty chciałeś Starscream?

SC - A już nie ważne... co jej sie stało? - Zapytał podchodząc bliżej. Cofnełam się, bardziej wgniatając w ściane.

K - Wiesz co najlepiej nie podchódź. Straszysz pacjentów. - Rzekł i wyciągnął jedną z fiolek i podał mi, wskazując abym wypiła. Zrobiłam to o co prosił i wypiłam zawartość. Zemdliło mnie ale po chwili poczułam się lepiej. Starscreama już dawno nie było

- Hmm a to co? - Powiedziałam delilatnie przygryzając warge odruchowo. Wzięłam jeszcze jedną fiolkę i przyjrzałam się jej.

K - Zwykły energon wymieszany z krwią. Czyli coś co lubisz. - Zaśmiał się pod nosem.

- Ciekawie.. - Mruknęłam i gdy tylko odłożyłam szklane naczynie z cieczą na swoje miejsce, oparłam się o ścianę i odchyliłam lekko głowę. Chciałam zasnąć ale nie mogłam przez hałasy.

K - Zamierzasz mi tutaj spać? - Zirytowany spojrzał na mnie. Odpowiedziałam mu jedynie cichym pomrukiem. Westchnął tylko i podniósł mnie. Usadowił na swoim zamieniu i zabrał się spowrotem do pracy.

Ciepełko eheh

----

| Transformers - Drugie DnoWhere stories live. Discover now