29. ❝Vanilla Bunny❞

88 28 2
                                    

Nawet niosąc ciężkie trofeum, na którym zaciskała swoje palce, Bunny nie mogła uwierzyć, że wraca do domu jako zwyciężczyni balowej kategorii. Ilekroć spoglądała na nagrodę, wydawało jej się, że należy ona do kogoś innego. Potem jednak szybko uświadamiała sobie, że naprawdę się udało, że zalśniła na parkiecie tak, jak zawsze o tym marzyła.

Jun pożegnał się z nią jakiś czas temu, ponieważ musiał się już zbierać, aby nie denerwować przewrażliwionej matki, ona natomiast planowała spędzić noc u swoich przyjaciółek. Kiedy się rozstawali, chłopak przytulił ją i jeszcze raz zapewnił, że jest z niej bardzo, ale to bardzo dumny. W jego głosie czuć było najczystszą szczerość i zachwyt, a to sprawiało z kolei, że Bunny czuła się jeszcze szczęśliwsza niż w chwili odbierania nagrody. Po raz kolejny dotarło do niej, że została zaakceptowana przez jakiegoś członka rodziny, a w dodatku zyskała trzy wspaniałe siostry, z którymi teraz szła ramię w ramię, wracając z udanego balu. Nie śmiała prosić o więcej.

Bawiła się na nim wspaniale — nie miała co do tego żadnych wątpliwości, ale teraz, gdy emocje zdążyły już opaść, zaczynała czuć wkradające się na jej powieki zmęczenie. Obcasy, w których wytrzymała kilka godzin, nie były już tak wygodne, chyba nawet obtarła sobie nieco stopy, na których zapewne pojawiły się niechciane pęcherze. Ostatnie kroki do domu pokonała z ogromnym grymasem na twarzy, zagryzając zęby. Sharon zaproponowała jej wówczas, by po prostu zdjęła buty, jednak Bunny uparła się, że da radę wytrzymać do końca.

Wszedłszy na korytarz, natychmiast pozbyła się szpilek i odetchnęła z wyraźną ulgą, odkładając trofeum na szafkę, a zaraz potem w jej ślady poszła Van Garda, która do domu wróciła aż z trzema statuetkami.

— Jak się bawilaś? — zapytała, wyjmując ciężkie kolczyki z uszu. Nawet na boso była najwyższa wśród swoich koleżanek.

— Wspaniale — odparła zgodnie z prawdą studentka. Uśmiech nie schodził z jej twarzy, choć narastające zmęczenie próbowało przyprawić dziewczynę o kolejny, kwaśny grymas. — Nadal nie wierzę, że się odważyłam i... naprawdę wam dziękuję. Za wszystko, co dla mnie zrobiłyście.

— Nie masz za co nam dziękować — odezwała się Taeya, która wciąż paradowała w swoich butach, zupełnie jakby wielogodzinne chodzenie na szpilkach nie stanowiło dla niej żadnego wysiłku. — Jesteśmy rodziną. Musimy wzajemnie o siebie dbać i wspierać się na każdym kroku.

Najmłodszą aż rozbolał brzuch. Zacisnęła na chwilę wargi, wciąż czerwone od szminki, którą dołożyła jeszcze przed wyjściem z Elks Lodge, a na policzkach rozłożyły się widoczne, bordowe rumieńce.

— Naprawdę uważacie mnie za swoją rodzinę...?

— Oczywiście — powiedziała tym razem Sharon, która już ściągała z siebie kieckę, by wymienić ją na swój ulubiony, satynowy szlafrok. — Stałaś się nią w momencie, kiedy pierwszy raz weszłaś do tego domu, kochanie.

Bunny przyłożyła dłoń do ust, by powstrzymać cisnący się na usta szloch. Oczy znów zaszły jej gorącymi łzami, które prędko zauważyła stojąca najbliżej niej Taeya. Natychmiast ją przytuliła, otaczając studentkę szczupłymi ramionami i całując w czubek głowy. Młodsza objęła ją w pasie, odwzajemniając uścisk i mamrocząc pod nosem, że wcale nie miała zamiaru się ponownie rozklejać. Tym razem płakała jednak wyłącznie z radości.

Gdy Garda zaproponowała, by uczciły dzisiejsze zwycięstwo, pijąc schłodzonego szampana, jej pomysł spotkał się ze stuprocentowym poparciem. Przeniosły się więc do kuchni, przy okazji stwierdzając, że prawie trzecia w nocy jest idealnym momentem, aby odgrzać ogromną lasagne. Usiadły razem przy stole — Sharon już w szlafroku i czepku, reszta wciąż w swoich balowych kreacjach, a z puszczonego radia zaczęła lecieć rytmiczna melodia In My House od Mary Jane Girls, do której Bunny z radością kołysała się na boki.

DRAG 'N' ROLLHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin