14. ❝Starsza siostra❞

94 32 2
                                    

Posmak wina utrzymywał się na rozciągniętych w uśmiechu ustach Bunny przez całą drogę do domu. Wracała pierwszym z nocnych autobusów, choć zanim jeszcze do niego wsiadła, przez chwilę zastanawiała się nad tym, czy naprawdę musi już jechać. Chciała spędzić jeszcze trochę czasu z Taeyą, na jej łóżku, żując niezbyt dobrą pizzę z supermarketu, taką z salami wątpliwej jakości, gumowym serem i mnóstwem wytopionego na wierzch tłuszczu. Chciała namówić ją na jeszcze jedną butelkę wina, upić się na wesoło, a potem, dodawszy sobie odwagi alkoholem, przymierzyć jakąś sukienkę.

To musiało jeszcze trochę poczekać. Studentka czuła, że ostatnio w jej życiu wydarzyło się tak wiele, że ledwie była w stanie to wszystko przetwarzać. Gdzieś z tyłu głowy wciąż tliła się myśl, że spotkanie laleczki było tylko pięknym i zupełnie nierealnym snem. Wciąż obawiała się, że lada moment otworzy oczy, połykając haust powietrza, i zorientuje się, że tak naprawdę nigdy jej nie spotkała. Że wciąż jest kimś, kim wcale nie chce być, że wciąż ma przyspawane do siebie łatki, które całkowicie zakrywają jej rzeczywistą personę.

Tylko... jaka była ta persona? Czy pod spodem rzeczywiście znajdowało się coś — cokolwiek — dzięki czemu Bunny mogła zalśnić tak mocno, jak brokat na powiekach Taeyi? Miała nadzieję, że tak. Że pomału, drobnymi kroczkami, rozbiera się ze wszystkiego, czym nigdy nie była, że zaczyna wyrażać siebie na każdej płaszczyźnie swojego istnienia.

Uśmiech zniknął z jej bladej twarzy dopiero wtedy, gdy w końcu zjawiła się w domu. Czekała na nią matka. Stała przy drzwiach, oparta ramieniem o ścianę, w szlafroku i z grubym, samodzielnie skręconym papierosem w ustach, którym zaciągnęła się mocniej, kiedy jej starsze dziecko w końcu weszło do domu. Trudno było ocenić, czy odetchnęła wtedy z ulgą — westchnęła głośno i głęboko, ale w tym westchnieniu słychać było pewne niezadowolenie, być może nawet poirytowanie.

— Wróciłeś znacznie później niż ostatnio — zauważyła, nawiązując do poprzednich dwóch razów, kiedy to Bunny poszła na bal oraz kiedy po raz pierwszy odwiedziła dom laleczki. — Gdzie byliście?

— U Taeyi.

— U Taeyi? — powtórzyła, patrząc, jak jej dziecko zsuwa z ramion dżinsową kurtkę i chowa ją do rozsuwanej szafy. — Siedziałeś tak późno w domu dziewczyny? Jian... to nie świadczy o niej zbyt dobrze, jeśli pozwala chłopakowi przesiadywać u niej do nocy. Jeśli uprawialiście...

— Przecież... mówiłem ci, że to tylko koleżanka — przerwała jej zirytowana studentka, prostując się jak strzała. Stała się spięta, zaniepokojona, zaczęły drżeć jej dłonie, które zwinęła intuicyjnie w pięści. — Jedliśmy pizzę i rozmawialiśmy, nic więcej. Nie musisz mnie rugać.

— Koleżanka? — zapytała jej matka, unosząc brew. Nie zdążyła jeszcze zmyć makijażu, więc nad oczami w miejscu włosków miała dwa łuki wyrysowane twardą, ciemnobrązową kredką. — Przyjaźń damsko-męska to bzdura. Co na to jej rodzice?

— Ona nie mieszka z rodzicami.

— Jezus Maria... I ty mi chcesz wmówić, że tylko patrzyliście sobie w oczy? Nie wkręcaj mi kitów, Jian. Wiem, jacy są mężczyźni.

— Możesz tak do mnie nie mówić? — zapytała Bunny, przełknąwszy ślinę. Jej żołądek skręcał się coraz boleśniej, gdy słyszała imię, z którym zupełnie nie chciała się identyfikować, albo gdy słyszała słowa takie jak: „mężczyzna", „chłopak" czy „męski". Nienawidziła tego.

Starsza kobieta nie domyśliła się jednak, co oznaczała prośba dziecka.

— Że niby jak? — spytała chwilę później, krzywiąc się przeokropnie. — Czy to źle, że się o ciebie martwię? Masz dwadzieścia cztery lata, a zachowujesz się, jakbyś cofnął się do liceum. Brakuje jeszcze, abyś zmajstrował dziecko jakiejś dziewczynie. Czy ona jest w ogóle chrześcijanką? Pewno nie...

DRAG 'N' ROLLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz