12. ❝Jestem piękna❞

109 34 0
                                    

Jian zrezygnował z przymierzenia czegokolwiek, doszedłszy do wniosku, że nie jest jeszcze na to gotowy. Serce waliło mu jak oszalałe, gdy spoglądał na jedną z sukienek — białą, do kolan, z koronkową falbanką i bez ramiączek. Manekin, który miał ją na sobie, ubrany był jeszcze w żakiet z falbaniastym kołnierzem i z rękawami kończącymi się za łokciami, a dekolt przyozdobiony granatową kolią. Jian nie mógł napatrzeć się na tę zniewalającą kreację, tak bardzo cieszącą jego oczy.

— Pasowałaby ci — stwierdziła Taeya, stanąwszy tuż za studentem. Pochyliła się, aby oprzeć brodę na jego ramieniu. — Do tego mała kopertówka i duży kapelusz, najlepiej z woalką. Wyglądałbyś jak anielska wersja czarnej wdowy. Absolutna gracja, kochanie. Absolutna gracja.

Uśmiechnął się, wyobrażając to sobie aż za dokładnie.

— Na pewno nie chcesz przymierzyć? — zapytała jeszcze przed wyjściem laleczka, gdy Jian znów uciekł wzrokiem do białej sukienki.

Ten pokręcił głową i przyspieszył kroku, by jak najprędzej znaleźć się poza butikiem. Taeya dołączyła do niego niedługo później, a kiedy odnalazła go wzrokiem, natychmiast kazała mu rzucić się do ucieczki. Niewiele myśląc, student dał dyla, nawet nie oglądając się za ochroną, która niemal od razu zaczęła ich gonić.

Laleczka śmiała się wniebogłosy, biegnąc w żółtych szpilkach tak szybko i zwinnie, jakby na stopach miała najwygodniejsze, sportowe obuwie. Dobiegłszy na dół, złapali się za ręce i udali się pędem do jednego z wyjść, a kiedy oddalili się już od Bergdorf, nareszcie zgubiwszy parę ochroniarzy, ich dłonie wciąż były ze sobą ciasno splecione.

Boże — pomyślał Jian, dysząc głośno i nierówno. Spocił się tak bardzo, że biały T-shirt kleił mu się teraz nieprzyjemnie do pleców, a zbite w strąki kosmyki opadały mu na oczy. Odgarnął je z czoła wolną ręką i spojrzał na buty koleżanki, jakby wciąż nie dowierzając, że nie zgubiła ich po drodze albo — co gorsza — nie skręciła sobie kostki. Na samą myśl dostawał nieprzyjemnych ciarek.

— To nie był mój pierwszy bieg w szpilkach — wydyszała, uśmiechając się do niego. — Uch... Ostatni raz uciekałam tak przed policją na molo!

Zdążyły roztrzepać się jej włosy i zgubiła jeden kolczyk, ale i w takim wydaniu prezentowała się słodko, cudownie. Zwłaszcza kiedy się tak uśmiechała, a Jian zapominał, że jeszcze przed chwilą zżerał go ogromny stres.

Nigdy w życiu nie zdarzyło mu się, aby musiał uciekać przed sklepową ochroną albo przed kimkolwiek. To było do niego takie niepodobne.

— Udało ci się coś mopsnąć? — zapytał cicho, gdy kierowali się powolnym krokiem na najbliższy przystanek autobusowy. Student nie wiedział, gdzie jechali i w zasadzie było mu to kompletnie obojętne. Liczyło się tylko to, że spędzał czas z Taeyą, co samo w sobie było już niezwykle ekscytujące.

Taeya pokiwała głową, a po chwili wyciągnęła z torebki złotą, jedwabną chustę, cienki skórzany pasek o przepięknej, karmazynowej barwie oraz parę białych, koronkowych rękawiczek.

— Rękawiczki są dla ciebie — powiedziała, podając akcesorium studentowi. — Ja na pewno mam do nich za długie palce, a zresztą z tymi paznokciami... Nie bardzo. Sam rozumiesz.

Jian nie potrafił w to uwierzyć. Trzymał w rękach najprawdziwsze rękawiczki Diora — białe, koronkowe, z przepiękną falbanką, kończące się na wysokości nadgarstka.

— To bardzo miłe, ale... głupio mi, że nie zapłaciliśmy — wyznał cicho, zaciskając palce na przyjemnie miękkim, delikatnym materiale. Był przekonany, że to prawdziwy jedwab, choć do tej pory nie miał z nim do czynienia.

DRAG 'N' ROLLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz