19. ❝Rodzina❞

97 31 2
                                    

Przyglądanie się, jak Taeya zdobywa ogromne, lśniące trofeum, przyniosło Bunny mnóstwo najprawdziwszego szczęścia. Stała wtedy z boku, ściskając dłoń Van Gardy, a jej wzrok podążał za laleczką, jej kołyszącymi się wraz z każdym dostojnym krokiem biodrami, jej blond lokami, które przyozdobiła wsuwkami z cyrkoniami, oraz jej słodkim, filuternym uśmieszkiem. Kategoria „Twarz" była bez wątpienia jej kategorią, choć studentce wydawało się, że jej przyjaciółka zdołałaby wygrać każdy możliwy wariant. Jej życie było jednym wielkim balem, nieważne, czy miała na sobie sukienkę w drobne, błyszczące cekiny, czy poruszała się w bawełnianych, piżamowych szortach i koronkowym bralecie, zamiast peruki z burzą blond loków mając jedynie cienką chustę. Każda jej odsłona była niezwykle piękna, bo piękno, którym emanowała, nie miało nic wspólnego z jej kreacjami, fryzurami czy makijażem.

Bunny wiwatowała jej najgłośniej, gdy MC wieczoru ogłosiła bezapelacyjne zwycięstwo Taeyi, wskazując dłonią na same dziesiątki wystawione przez jury. Laleczka podeszła z uśmiechem pod scenę i przejęła trofeum, dziękując czarnoskóremu mężczyźnie, który podawał jej nagrodę, oraz cmokając go w policzek. Następnie obróciła się przodem do tłumu balowiczów, prezentując trofeum, a jej wzrok natychmiast powędrował w stronę uradowanej studentki. Odnalazła ją niezwykle łatwo, jakby jej osoba działała na nią jak magnes.

— Byłaś taka wspaniała! — krzyknęła jej do ucha Bunny, gdy zwyciężczyni w końcu do niej podeszła. — Co ja mówię... jesteś wspaniała! Wow! Taeya, jesteś taka cudowna, tak bardzo się cieszę! Od początku wiedziałam, że wygraną masz w kieszeni!

Dopiero po chwili młodsza zorientowała się, jak wiele słów opuściło jej usta w tak krótkim czasie. Mówiła szybko, nawet się nad tym nie zastanawiając, ale to wszystko było niezwykle szczere, nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Mimo to zaczerwieniła się, czując niemałe zawstydzenie, a wtedy też Taeya zareagowała jeszcze szerszym uśmiechem i czym prędzej ją do siebie przytuliła.

— Ty za to jesteś najsłodsza na świecie — powiedziała jej na ucho. Do nozdrzy Bunny docierał owocowo-orientalny perfum laleczki, być może Oscar de la Renta albo Givenchy Ysatis. Dziewczyna nie potrafiła ich rozróżnić.

Spędziły na balu jeszcze trochę czasu, oglądając kolejne kategorie. Tak samo, jak za pierwszym razem, studentka zadawała wiele pytań na tematy ją nurtujące. Pytała, ile jest Domów w Nowym Jorku albo czy bale organizowane są tylko tutaj, na skrzyżowaniu Ulicy Sto Dwudziestej Dziewiątej i Alei Lenox. Taeya odpowiadała jej z ogromną przyjemnością.

— Pierwszy dansing dla naszej społeczności odbył się w Hamilton Lodge prawie sto lat temu — mówiła jej, gdy stały przy barze, czekając na swoje drinki. — Wcześniej nasze bale nazywano balem wróżek albo, trochę mniej ładnie, balem pedałów. W latach trzydziestych organizowano je w wielu miejscach... Walhall Hall, Webster Hall, nasze Elks Lodge... chyba nawet w hotelu Astoria.

— Naprawdę? — spytała z niedowierzaniem Bunny, przejmując szklankę z pomarańczowym drinkiem, noszącym dźwięczną nazwę Mimoza.

Taeya kiwnęła głową, również chwytając za swoje naczynie. Upiła mały łyk.

— Naprawdę. Niestety organizacja reform moralnych, czyli tak zwany Komitet Czternastu, uważała nasze zabawy za zbereźne, obsceniczne wręcz. Wiesz... nie podobało im się, że przełamujemy płciowe konwencje, przerażał ich nasz ekscentryzm w wyrażaniu siebie, nasza beztroskość i przebojowość. A później legislatura stanu wydała zakaz „homoseksualnego nagabywania" — dodała, krzywiąc się i to bynajmniej nie przez swojego drinka. Lubiła połączenie szampana i soku pomarańczowego, ten konkretny napój mogła pić zresztą jak wodę mineralną.

— No ale... nie poddaliście się — zauważyła Bunny, omiatając wzrokiem pomieszczenie pełne rozbawionych balowiczów. Uwielbiała im się przyglądać, choć jej wzrok i tak prędzej czy później lądował na jej ulubionej osobie.

DRAG 'N' ROLLWhere stories live. Discover now