Rozdział 61

14.5K 478 18
                                    

Siedzieliśmy, pijąc herbatę i żadne z nas nie umiało zacząć rozmowy z Mią. Ja bardziej bałam się jej reakcji. Niby przepadała za Mikailem i czuła się tu dobrze, ale to nie znaczyło, że miała spokojnie przyjąć taką informację.
Spojrzał na mnie, oczekując ruchu. Mia na szczęście wpatrzona była w tv. Mikail nagle zgasił telewizor, dając mi do zrozumienia, że pora z siebie to wydusić.

- Kochanie... - ujęłam jej małe rączki, a ona spojrzała na mnie z miłością. - Chciałabyś tu zamieszkać na jakiś czas? - zapytałam, okrążając temat.

Córka spojrzała na mnie, a później na Mikaila, zupełnie nie wiedząc, co powinna odpowiedzieć. Jakby moje pytanie brzmiało podchwytliwie. Wyczułam, jak rośnie we mnie napięcie, co spowodowało, że lekko zaczęłam się trząść.

- W tym dużym domu? - odpowiedziała pytaniem.

- Tak. U Mikaila. - popatrzyłam na niego.

Pokiwał głową, by uświadomić mnie, że dobrze mi idzie.

- A to chcę, tylko, żeby ciocia Carla wiedziała, że tu jesteśmy. - uśmiechnęłam się, doznając chwilowej ulgi.

- Oczywiście, damy jej znać. A teraz powiem ci coś bardzo ważnego. - wzięłam głęboki oddech i ostatni raz spojrzałam na Mikaila, który tym razem zaczął zachowywać się nerwowo. - Za tydzień wezmę ślub z Mikailem i będziemy tu mieszkać.

Zesztywniałam, błagając w duchu, aby przyjęła to ze spokojem. Mia patrzyła raz na mnie, raz na niego. Miałam wrażenie, że jest bombą, która zaraz wybuchnie.

- Wiedziałam. - powiedziała i przełknęła głośno ślinę. - Że nas pan Mikail uratuję od tego pana z księgarni.

Mikail zaczął się podśmiechiwać, a ja myślałam, że zejdę z tego świata. Taka mała a potrafiła wprawić mnie w osłupienie.

- Więc się cieszysz? - zapytał ją Mikail.

- No... Mama wie dlaczego. - od razu wtargnęły wspomnienia o jej prośbach, bym znalazła tatę.

Spojrzałam na Mikaila, ponieważ wiedziałam, że ostatnim razem nas podsłuchiwał i dobrze wiedział, co Mia ma na myśli.

- Skarbie, ale to tymczasowo. Na chwilę tylko. - próbowałam ją uświadomić, aby nie przyzwyczaiła się do tego faktu.

- Będziesz mieć długą, białą suknię? - perfekcyjnie zbyła temat.

* * *

Mikail zabrał nas do drogiej restauracji. Gustoso, bo tak nazywało się miejsce, było oddalone o około 15 minut drogi z jego domu. Restauracja była wielka, a żyrandole w niej były warte więcej, niż do tej pory wydałam w swoim życiu. Zbyt ekskluzywna dla mnie. A bynajmniej czułam się paskudnie w takim miejscu i w dodatku u boku mężczyzny ubranego w garnitur i białą koszulę. Moja sukienka z ciuchów, prezentowała się jak ścierka do podłogi. Jednak śmiałam przypuszczać, że w Gustoso stosowali szmatki z jedwabiu... O ile jeszcze nie były pozłacane.

- Co macie ochotę zjeść? - zapytał nas Mikail, a ja wertowałam kartę dań, tam i z powrotem.

- A są tu frytki? - zapytała Mia.

- Nie ma, ale załatwię je specjalnie dla ciebie. - odrzekł Alvarez. - A ty już wybrałaś?

Oczywiście znałam wszystkie dania i miałam ochotę spróbować wszystkich po trochu, ale ceny przerażały moje oczy.

- Nie wiem czy jestem głodna. - na moje słowa zaburczał mi brzuch.

- Pozwolisz, że ci zamówię? - zaśmiał się, ponieważ dobrze słyszał odgłosy głodu, wydobywajace się z mojego ciała.

Uniosłam ręce na znak poddania. Wiedziałam, że wybierze dobrze. Z resztą, w takiej restauracji na pewno gotowali świetnie.

- Poproszę same frytki dla tej małej damy, paella dla pani, a dla mnie risotto. I dla wszystkich niegazowaną wodę z cytryną.

Mówił to tak pewnie i z gustem, że nie trzeba było smakować potraw, aby wiedzieć, że są obłędne.

- Mam nadzieję, że dobry wybór. - odezwałam się, gdy tylko kelner odszedł.

- Przekonasz się. - obdarował mnie uśmiechem, co w momencie mnie zgasiło.

- Dlaczego tutaj? - zapytałam, rozglądając się po restauracji. Dobrze widział, że nie czułam się pewnie.

- A czemu nie? - znów ten uśmieszek. Pokręciłam zaledwie głową.

- Mamo, mnie się podoba. - spojrzałam na szczęśliwą córkę, która nie miała jeszcze pojęcia, ile, co kosztuje.

- Bierz przykład z Mii. To tylko restauracja.

- Dobra, już dobra. Wygraliście. - upiłam łyk wody, która chwilę temu przyniósł kelner.

Kiedy przynieśli paellę, już samym widokiem zaczęłam się rozkoszować. Mikail miał rację. Smakowała wyśmienicie i byłam pewna, że nigdy nie uzyskam takiego smaku.

Przyjechaliśmy do domu i Mia chciała pobawić się sama lalkami. Byliśmy więc skazani na siebie. Zrobiliśmy sobie kawę i przynieśliśmy ciasto marchewkowe, a później wygodnie usiedliśmy na sofie w salonie.

- Dziękuję za ten weekend. Przynajmniej czułam się spokojnie. - wyznałam szczerze.

Bałam się, że kiedy wrócę na mieszkanie, najdzie nas Filibert. Z resztą byłam tego pewna. Musiałam jedynie wytrzymać do soboty. Do ślubu. I za nic w świecie nie dopuścić Filiberta do Mii.

- To ja dziękuję. Przynajmniej się mi odmieniło.

Uśmiechnęłam się, co od razu odwzajemnił. Później spojrzałam na okno przede mną, ale kątem oka widziałam, że na mnie patrzy. Wszędzie czułam dreszcze.

- Pomyślałem... - przerwał na chwilę, abym na niego spojrzała, bo kiedy to zrobiłam, od razu kontynuował. - Żebyś została z Mią u mnie aż do ślubu.

Serce do usług (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz