Rozdział 45

15.3K 464 51
                                    

- Pij. - Carla podsunęła mi filiżankę z zaparzoną melisą.

Moje ręce drżały, jakbym nadal nie dowierzała, że to naprawdę miało miejsce. Minął tydzień od kiedy wyszłam z jego domu zalana łzami. Byłam, jak wrak człowieka. Nie miałam ochoty nawet jeść. W dodatku Mia chodziła do przedszkola i siedziałam w mieszkaniu sama, patrząc w sufit, jak obłąkana i próbując znaleźć wyjście z tej patowej sytuacji. Gdyby nie Carla, wykończyłabym się. Była jak terapeutka, a bynajmniej starała się podnieść mnie na duchu. Momentami nawet udawało się jej, kiedy na ułamki sekundy wyczuwałam wewnątrz nadzieję.

- A może do niego napisz? - zaproponowała połszeptem.

- Nie. To koniec. Jasno dał mi do zrozumienia.

- A może chce to przemyśleć i jakoś się to poukłada z powrotem? - w odpowiedzi zakryłam pół twarzy filiżanką. - Najważniejsza i tak jest Mia. Rób wszystko dla niej. Cokolwiek zdecydujesz.

Po moim dekolcie spłynęły kropelki melisy, które niezdarnie wymknęły się z filiżanki. Spojrzałam na swój biust upokorzona już do granic możliwości.

- Widzisz... Nic mi się nie udaje. - przetarłam palcami wilgotne miejsce na skórze i zauważyłam, jak Carla kiwa głową, nie godząc się na moje słowa.

- Lukas się odzywał? - zmieniła temat, co z jednej strony było dobre, z drugiej, zeszła na jeszcze gorszy.

- W dupie go mam. I liczę na to, że się nie odezwie. - zmarszczyłam czoło ze złości.

- Najchętniej bym go zabiła. - skwitowała jasno.

Rozmawiałyśmy długo, chociaż bardziej był to monolog w jej wykonaniu. Nie bardzo miałam siłę, aby mówić. Ledwie trzymałam się z powodu tego, co czułam. Słowa mogły to jeszcze pogorszyć. Pożegnałyśmy się, bo musiałam iść po Mię do przedszkola.

- Jak ci minęło w szkole? - zapytałam córki.

- Chcę jutro zostać w domu. - popatrzyłam na nią z ukosa.

- Dlaczego?

Nagle Mia zaczęła płakać. Najtrudniejsze w tym było to, że nie miałam pojęcia, jaka jest tego przyczyna.
Kucnęłam, żeby jej twarz znalazła się ode mnie wyżej.

- Słonko, powiedz mamie, co się stało.

Mia wciąż szlochała, podniosła swoją podkoszulkę i zaczęła wycierać w nią łzy.

- Kolega mi dokucza. - usłyszałam niewyraźnie.

- Oj nie przejmuj się nim. Zacznij też mu dokuczać, żeby wiedział, że się nie dasz.

W mojej głowie od razu pojawiła się myśl o idiotycznym wychowywaniu. Powinnam uczyć ją cierpliwości i wytrwałości a nie tego, aby sama się po kimś mściła. Ale byłam zła na Mikaila. Zła na Lukasa, Biagia, Rafaela i Filiberta. A to oznaczało tylko, że mężczyzn trzeba tępić.

- A nie powinnam być grzeczna? - to pytanie zabrzmiało w jej ustach, jakbym od urodzin wciąż jej powtarzała, że musi być ułożona.

Ruszyło mnie to. Nie chciałam, aby wyrosła na niedojdę. Życie jest zbyt trudne, aby dawać sobą pomiatać. Wykorzystywanie przez innych zawsze wpływa na psychikę. U nas wystarczało, że matka była łamagą.

- Bądź dla innych taka, jacy oni są dla ciebie, dziecko. - powinnam się za te słowa ukarać, ale czułam, że byłam w pełni usprawiedliwiona.

- On mnie bije.

- Kochanie, bicie to ostateczność. Raczej dziewczynki się nie biją, ale w delikatny sposób możesz mu oddać. - zaczęłam się śmiać.

Wyobraziłam sobie, jak każdego faceta, który mnie skrzywdził, leję po twarzy. Filibert trafiłby pewnie do szpitala, w strachu, że wyskoczy mu siniak.
Ku mojemu zdziwieniu, Mia również zaczęła się śmiać. Zapewne wyobraziła sobie, jak bije kolegę, który jej przeszkadza.

- Czyli mamy omówioną strategię. To teraz śmigamy na lody.

Dzieci piękne mają w sobie to, że każdy ból im zadany, mija równie szybko, jak przyszedł.
Lody okazały się idealnym pomysłem, ona zapomniała o koledze z przedszkola a ja o stresie, jaki ostatnio przeżyłam. Kiedy wyszłyśmy z kawiarni, wydawało mi się, że przejeżdżał samochód Mikaila. I dopiero to sprawiło, że ponownie w mojej głowie pojawił się ból i mętlik.

W domu zrobiłyśmy sobie ulubione gofry i włączyłyśmy bajkę "Coco". Mia ją uwielbiała, chociaż mnie wzruszała do granic możliwości.
Do drzwi zadzwonił dzwonek.

- Masz czelność tu przychodzić? - tymi słowami przywitałam brata, który miał minę skruszoną, jak dziecko.

- Pozwól mi coś wytłumaczyć. - odrzekł cicho.

Nie miałam siły na konferencję z tym człowiekiem. Zniszczył tak wiele, że nie chciałam go widzieć na oczy.

- Nie przychodź więcej. Nie mamy o czym rozmawiać.

- Przyszedłem cię przeprosić. Byłem zmuszony, bo...

- Wynoś się, do jasnej cholery! - zamknęłam drzwi tuż przed jego nosem i przekręciłam zamek dwa razy.

- To był wujek? - Mia stała w korytarzu, trzymając misia.

- Chodź kochanie, położymy się razem i będziemy wymyślać jakieś fajne historie. - uśmiechnęła się, co było w tamtym momencie najistotniejsze.

Mia szybko zasnęła. A ja jeszcze długo rozmyślałam nad wszystkim. Musiałam w końcu wyjść i znaleźć jakąkolwiek pracę. Niestety nieprzerwanie do moich myśli wracał Mikail. Jego idealne kości policzkowe i usta, które w wyjątkowy sposób ruszały się podczas mówienia. Tęskniłam za jego unoszącymi się brwiami, gdy dziwił się na moje słowa, za jego dotykiem, miękkim i ciepłym, jak promień słońca. Brakowało mi jego głosu i jego bliskości. Wszystkie te zbliżenia były teraz raną zadaną prosto w moje serce.
Wzięłam telefon z szafki i nacisnęłam w wiadomości jego kontakt. Długo patrzyłam na pusty wyświetlacz, zastanawiając się, czy ma to sens.

- Zakochałem się w tobie. - wciąż czułam tamten powiew wiatru, który przybył wraz z jego wyznaniem. Moje serce wtedy oszalało.

Przepraszam.

Tylko tyle i aż tyle udało mi się wysłać o 2:30 w nocy.

Serce do usług (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz