Rozdział 42

15.6K 448 86
                                    

Zjawił się wcześnie. Dopiero tarłam parmezan do obiadu. Naszedł mnie od tyłu, tak cicho, że kiedy objął mnie w pasie, podskoczyłam ze strachu.

- To tylko ja. - usłyszałam i nagle poczułam ciepło jego twarzy na boku mojej szyi.

- Jak minął panu.... eee... ci dzień? - uśmiechnęłam się zawstydzona.

Mówienie mu na ty było cięższe, niż przypuszczałam.

- Całkiem dobrze, ale umieram z głodu.

Mikail podszedł do szafki, wyjął deskę do krojenia i zaczął siekać pomidory.

- To moja praca. - stałam wpatrzona w niego.

- A jaki problem, że ci pomogę? - dziwnie się czułam, natomiast on mierzył mnie wzrokiem.

Niby miłe było to z jego strony, ale ja nadal nie wiedziałam, jak powinnam się zachowywać. To wszystko wydarzyło się tak nagle, że nie zdążyłam tego przemyśleć tak, jak chciałam.

- Zarabiam dzięki temu. Pozbawisz mnie wypłaty. - postanowiłam lekko zadrwić.

Mikail uniósł ręce, jakby się poddał.

- Dobrze, dobrze... Tylko pokroje to pomidory i zostawiam kuchnie w rękach najlepszej kucharki. - gdyby nie to, że wierzyłam w swoje umiejętności kulinarne, spłonęłabym na twarzy.

Postanowiłam się uwinąć, aby móc z nim jeszcze porozmawiać o tym wszystkim. Potrzebowałam tej rozmowy, żeby nie czuć niepewności.
Kiedy tylko zjadł i umyłam talerz, podeszłam do salonu. Szukał w winylowych płytach odpowiedniej piosenki.

- Czy możemy pomówić?

- Kiedy tylko chcesz. Usiądź. - sam usiadł obok i spojrzał na mnie, czekając na słowa.

- Nie do końca wiem, jak to wszystko ma wyglądać. Nie czuję się komfortowo. - wyznałam szczerze.

Patrzył na mnie niepewnie, jakby bał się, że znowu ucieknę.

- Uważam, że nie powinniśmy za dużo myśleć. Pozwólmy, aby to los nami kierował. - ujął moją rękę i zaczął gładzić palcem jej grzbiet.

- Tylko, że nadal jesteś moim szefem. W dodatku... - przymknęłam się, aby nie chlapnąć za dużo.

- W dodatku? - zmrużył oczy.

- Jesteś bogaty, a ja biedna. To nie ma prawa się rozwijać. - Mikail głośno wypuścił powietrze z płuc.

- Naprawdę myślisz, że mnie to interesuje? W ogóle o to nie dbam. A gdyby było na odwrót... Jakbyś się zachowała? - zadał pytanie na które dobrze znał odpowiedź.
Spojrzałam tylko z litością. - Sama widzisz. - skwitował. - To nie ma znaczenia.

- Ale ludzie...

- Co ludzie, Manuelo? Co oni mnie wszyscy obchodzą? Oni zawsze znajdą powód, żeby komuś dokopać. Nawet gdybyś była najbogatszą kobietą w kraju, obgadaliby.

- Musisz jeszcze coś wiedzieć. - tym razem ja wzięłam głęboki wdech i zatrzymałam powietrze w sobie.

Nagle zadzwonił jego telefon.

- Przepraszam, muszę odebrać. To z firmy.

Za każdym razem, kiedy chciałam powiedzieć mu o Mii, coś nam przerywało. Może to bym cholerny znak, żeby się wstrzymać?

- Kochana, będę musiał jechać do pracy. Możemy przełożyć rozmowę na jutro? - ewidentnie był wkurzony, że musi wrócić do firmy.

- Nie ma problemu. - uśmiechnęłam się i poczułam jak ulga wypełnia moje wnętrze.

Wstałam, żeby wyjść, ale Mikail złapał mnie za rękę. Przyciągnął do siebie i namiętnie zaczął całować. Czułam jego zapach, jakby powietrze było nim wypełnione. Smak jego ust przenosił moją świadomość do innego wymiaru a skurcze zaczęły atakować mój żołądek. Działał na mnie zdecydowanie za bardzo.

- Przyjdź jutro wcześniej, żebym mógł się tobą nacieszyć.

- Postaram się. Do jutra, Mikailu.- zamiast słów, pocałował mnie w czoło.

Kiedy szłam ulicą w stronę przedszkola, zabrzmiał mój telefon w torebce. Na ekranie zauważyłam imię Rafael.

- Słucham.

- Nie zapomniałaś chyba o dzisiejszym spotkaniu? - nie zapomniałam, ale byłam pewna, że się nie odbędzie.

- Nie dam rady dzisiaj. - postanowiłam skłamać.

- Mówiłaś, że się spotkamy. Wiesz, że mi na tobie zależy i chciałbym to okazać. - usłyszałam po drugiej stronie telefonu.

Zamurowało mnie. Dotarło do mnie, że Mikail miał rację, mówiąc, że to babiarz. A ja myślałam, że robi wszystko, aby mnie zniewolić...

- Rafaelu... To nie jest dobry pomysł.

- Bo!? - krzyk sprawił, że odciągnęłam telefon od ucha, patrząc przed siebie z przerażeniem.

- Bo cię wczoraj widziałam z jakąś kobietą i wyglądałeś na zainteresowanego. Po prostu... Daj sobie spokój. - postanowiłam jasno postawić sytuację.

- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.

- Gdyby ci naprawdę zależało, nawet przez myśl by ci nie przeszło, żeby mnie straszyć. - wcisnęłam czerwoną słuchawkę i zaraz po tym zablokowałam jego numer.

To jedyne co mogłam zrobić, żeby mnie nie nękał. Pozostało mi jedynie mieć nadzieję, że nie trafię na niego na mieście. Na samą myśl przyspieszyłam kroki, aby szybko odebrać Mię i znaleźć się na mieszkaniu.

- Jak minął dzień skarbie?

Mia była obrażona, że musiała siedzieć tak długo w szkole. Nie miałam zamiaru się tym przejmować, ponieważ nie miałam innego wyjścia. Musiała się dostosować.

- Głupia jest szkoła. - usłyszałam tylko.

Już wiedziałam, że będę mieć przerąbane. Nic jej nie będzie pasowało i będzie chciała za wszelką cenę stawiać warunku.

- Praca też nie jest fajna, jeśli to cię pocieszy. - musiałam nieco skłamać.

- Ale masz fajnego szefa, a pani nauczycielka jest niefajna. - miała minę, jakby chciała wszystkich pobić za mój pomysł z zostawaniem w przedszkolu.

- Na pewno jest fajna, tylko ty jesteś zdenerwowana. - oceniłam szybko sytuację.

- Nie chcę tam zostawać dłużej. - przekręciłam oczami.

Zaczynała się robić cwana, co wcale mi nie odpowiadało. Do niedawna nie było z nią problemów. Czy odbierał ją Lukas, czy Carla, nie miało znaczenia. Jak szłam do pracy wieczorem, też było dobrze.

- Słuchaj mała. - kucnęłam przed nią i chwyciłam jej drobne rączki. - Obiecuję ci, że to długo nie potrwa. Wymyślimy coś z tym zostawaniem, ale na razie musi być tak, jak jest, dopóki mama nie znajdzie innego wyjścia.

- A ile to potrwa? - gdybym nie miała cierpliwości, nakrzyczałabym na nią ze wszystkich sił.

- Zrobię co w mojej mocy, żeby nie za długo. A teraz chodź, weźmiemy sobie po gałce lodów, a później obejrzymy drugą część krainy lodu, dobrze? - w końcu lekko się uśmiechnęła.

Koło 19 włączyliśmy bajkę. Mia była wpatrzona w ekran, a ja, żeby nie oglądać tej bajki tysięczny raz, napisałam do Mikaila.

W pracy wszystko w porządku?

Niemal od razu odpisał.

Właśnie zbieram się do domu. Trochę się skomplikowało z nowym współudziałowcem. Straciliśmy klientów przez niego, bo działał za plecami wbrew firmie.

Przykro mi. Oby dopadły go konsekwencje.

A tobie jak mija wieczór?

Popatrzyłam na Mię i zakłuło mnie w sercu. Wyglądało to tak, jakbym się jej wyrzekała, chociaż była dla mnie najważniejsza.

Myślę o jutrze.

A ja o poranku, kiedy w końcu cię zobaczę.

Serce do usług (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz