Rozdział 52

13.8K 475 32
                                    

Byłyśmy już najedzone i stałyśmy pod schodami do ogrodu Mikaila. Mia była już pod wrażeniem, chociaż nie widziała jeszcze podwórka i domu. Ciekawa byłam reakcji Alvareza. Im bliżej byłam niego, tym moja złość się pogłębiała. Wiedziałam jedynie, że aby do rozmowy doszło, musimy zająć czymkolwiek Mię. Nie mogła słyszeć tego wszystkiego. Dodatkowo była moim asem w rękawie. Gdybym pojawiła się sama, pewnie by mnie wyrzucił, ale byłam pewna, że obecność Mii sprawi, że Mikail się pohamuje.

- Ale ogromny ogród! - krzyknęła Mia, patrząc na miejsce, które spokojnie mogło być wpisane do listy UNESCO, gdyby tylko dom nie należał do osoby prywatnej. - Dom taki duży, mamo! Ty tu pracowałaś?

- Tak, kochanie. - gdy tylko te słowa wypowiedziałam, ujrzałam Mikaila opartego o futryny drzwi balkonowych, w salonie i trzymającego kubek w ręce.

Nie wiedziałam, jak rozpocząć rozmowę, natomiast Mia miała już dobrze zaplanowane przywitanie. Podbiegła do niego, jakby znała go od zawsze i przytuliła się, mówiąc dzień dobry. Mikail o mało nie rozlał zawartości w kubku. Ale odwzajemnił jej gest.

- Witaj. - wydusiłam, gdy byłam już dostatecznie blisko. On jedynie pokiwał głową.

- Chciałam przyjść do pana. Ale mama nie chciała. A ciocia Carla...

- Mia, zlituj się. - przerwałam jej, ponieważ miała zbyt długi język.

- To ona mówiła, że jest pan...

- Mia! - tym razem ją ochrzaniłam, czerwieniąc się na twarzy.

Mikail zaczął się śmiać i ponownie kucnął, by być na wprost Mii.

- Fajnie, że przyszłaś. - spojrzał na mnie wrogo, na co odwdzięczyłam się tym samym. - Puszczę ci bajkę i porozmawiam na chwilę z twoją mamą, a później oprowadzę cię po domu. Zgoda? - wystawił rękę, aby mu ją przybiła.

Poszli do salonu, gdzie przez chwilę wybierali bajkę, natomiast ja stałam w ogrodzie, wiedząc, że nie powinnam wchodzić.
Mikail wyszedł i zamknął drzwi balkonowe. Wzięłam głębszy oddech, czekając na jego atak.

- Po co tu przyszłaś? - rozłożył ręce, jakbym wykonała jakąś zbrodnię.

- Mia chciała. - próbowałam się bronić.

Jego idealna twarz nadal wprawiała mnie w zakłopotanie. Do tego miał dziś białą koszulę i marynarkę w kolorze szaro-niebieskim. I jak zwykle, wyglądał obłędnie w kilkudniowym zaroście.

- Mogłaś coś wymyślić. - obruszył się.

- Może byś coś pomógł wymyślić, gdybyś mnie nie blokował! - zaczęłam wylewać swój gniew.

- Chyba to zrozumiałe...

- Chyba nie... To, co miało miejsce nie dotyczy mnie. Z bratem zerwałam kontakt, jeśli w ogóle cię to interesuje. - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

- Nie interesuje mnie nic, co jest z tobą związane. - to zabolało. Odniosłam wrażenie, że drżą mi wargi, co było pierwszą oznaką zbliżającego się płaczu.

- Po tym wszystkim, co chciałam dla ciebie zrobić!?

Cisza. Zaniemówił. Stał na wprost mnie i patrzył, jakby nie dowierzał w to, co słyszy.

- Kto był przy tobie, kiedy twoja matka umierała? Biagio był!? - czułam, że wychodzę z siebie.

Potrzebowałam tego wygarniania. Chociaż czułam ogromny stres w żołądku, byłam pewna, że mnie to oczyści.

- Biagio spiskował z Lukasem przeciwko nam. - padły słowa, które trafiły do mnie, jak uderzenie w policzek.

- Z Lukasem... - powtórzyłam, ciężko łapiąc powietrze, ponieważ w głowie wszystko zaczęło mi się układać.

- Powinnaś to wiedzieć. Dlatego mówię, skoro już tu jesteś. - wypowiedział to, jakby miał do mnie żal i żywił do mnie urazę o to wszystko, co się wydarzyło.

- Ty tak naprawdę? Nie widzisz, że jestem tak samo poszkodowana, jak ty? - pokiwałam głową z powodu jego głupoty.

- Odejdź i już nie wracaj. Tak będzie lepiej.

- Co mam powiedzieć Mii na następny raz? - zapytałam zrezygnowana.

- Jesteś jej matką, coś wymyślisz. - zaczął się odwracać.

- Sam jej coś powiedz, to twój pomysł. - stał przez chwilę odwrócony do mnie tyłem, jakby gruntownie chciał obmyślić to, co ma mi powiedzieć. Stałam cierpliwie, specjalnie głośno oddychając.

- Mam rozumieć, że twoim planem jest przychodzenie tu z nią, bo wiesz, że wtedy ci pozwolę zostać? - odwrócił się i zrobił krok w moją stronę.

Teraz był bliżej, na co moje ciało od razu zareagowało dreszczem. Do moich nozdrzy dotarł zapach jego perfum. Zamknęłam na kilka sekund oczy, aby przywołać w myślach wspomnienia z nim związane. Kiedy je otwarłam, jego wyraz twarzy znacznie się zmienił. Był ewidentnie zły.

- Ona cię lubi. Nie ma ojca, ani dziadka, ani wujka. - sama nie wiedziałam, czy chce go przekonać, czy wzbudzić w nim litość.

- I zostałem wybrańcem? - zaśmiał się, co mnie wkurzyło.

Obeszłam go i krzyknęłam na Mię, żeby przyszła, bo wychodzimy.

- Ale miałam zobaczyć dom. - zaczęła swoje marudzenie, a ja miałam już serdecznie dość przebywania w tym miejscu i obok tego człowieka.

- Najwyraźniej pan domu nie chce ci go pokazać. Nie jesteśmy tu mile widziane. - chwyciłam jej rękę i niemal zaczęłam szarpać za sobą, ponieważ poczułam, że chce się z nim pożegnać.

- Przesadziłaś! - krzyknął Mikail.

Odwróciłam się, by zobaczyć jego zniesmaczoną minę. Był wściekły. Po raz pierwszy mnie to uszczęśliwiło.

- Zastanów się, kto dzisiaj przesadził! - również krzyknęłam i wystawiłam mu środkowy palec tak, aby Mia tego nie zauważyła, ale żeby Mikail ujrzał dobitnie.

- Mamo! Czemu nie mogłam zostać? - Mia znowu poruszyła temat, kiedy jechałyśmy busem.

- Bo miał takie widzimisię. - odparłam bez emocji.

A później do końca dnia robiłam wszystko, abyśmy obie zapomniały o dzisiejszym spotkaniu. Ja też, ale szczególnie Mia na to nie zasługiwała.

Serce do usług (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz