Rozdział 10

20.1K 537 31
                                    

W pracy było całkiem znośnie. Często odwiedzał mnie Rafael i miałam wrażenie, że dogadujemy się coraz lepiej. Był przynajmniej z moich sfer, więc opcja jakiejkolwiek relacji z tym człowiekiem, miała sens. Na szczęście nie był namolny. Znał umiar i wiedział dokładnie, kiedy odejść, albo kiedy może zapytać o coś więcej. A najważniejsze w tym wszystkim było to, że zaczynałam otwierać się przed nim, nie czując blokady, która zazwyczaj psuła dotychczasowe stosunki z innymi.

Był czwartek, codziennie po pracy czekałam, aby jasno wytłumaczyć szefowi, że nie ubiorę sukienki w piątek. Kompletnie nie była w moim stylu, choć należała do tych z górnej półki i była niewiarygodnie obłędna. Jak na złość, Mikail nie przychodził tak, jak zazwyczaj. I pokusiłam się zadzwonić do Lorenzy, z pytaniem, o której dziś wraca szef.

- Miałaś urywać się, aby cię nie zastał...

- Nieco się skomplikowało... Między nami. - dodałam już ciszej.

Lorenza jednak była ewidentnie zła, jakby to, że jej nie słucham, było głównym powodem do tego, żeby mnie zwolnić. Nie przejmowałam się. Ta konfrontacja musiała się odbyć, bo piątek był coraz bliżej.
Starannie wykonałam swoje polecenia, najpierw, na błysk, wysprzątałam cały dom, ze świadomością, że jutro cały dzień przeznaczę na przygotowywanie potraw. A na obiad, wedle życzenia szefa, zrobiłam ramen, słynne, japońskie danie.
A później czekałam na pracodawcę. W tym czasie Rafael przyszedł na obiad.
Był zauroczony moją wersją ramenu. Starałam się robić wszystko zgodnie z przepisem, ale z doświadczenia wiedziałam, że jedną potrawę można zrobić na milion sposobów, jeśli robią je inne ręce.

- Kapitalny smak! Jesteś wyjątkową kucharką. Najlepszą, jaką miał szef. - ocenił Rafael. Lekko poczerwieniałam.

- Dziękuję, te słowa są najlepszą motywacją.

- Może... Albo nie. - uciął nagle.

- Śmiało mów. - zdecydowałam. Rafael siedział w ciszy kilkadziesiąt sekund, ale w końcu, na jednym wdechu, odparł.

- Miałabyś ochotę wyjść ze mną? Na przykład w sobotę? - tym razem jego policzki pokryły się bladym różem.

Przez moment stałam i wpatrywałam się w niego. Z jednej strony miałam ochotę na takie wyjście już dawno temu. Z drugiej strony Mia... I cała moja beznadziejna sytuacja.

- Pewnie. - odrzekłam, jakby bez świadomości, co tak naprawdę zrobiłam. I wtedy ujrzałam uśmiech Rafaela.

Po chwili wyszedł do ogrodu, a ja nadal czekałam na Mikaila.
Dopiero po 15 minutach, od rozmowy z Rafaelem, przyszedł.

- Ty jeszcze tutaj? - znakomite powitanie. Może zamiast tego, lepiej by brzmiało, witam, jak minął dzień? A z resztą, co taka biedaczka, jak ja, mogła żądać od takiego bogatego, wykwintnego mężczyzny?

- Czekałam na pana, żeby poinformować, że nie pójdę w tej sukience.

- Boże! Wystarczyło podziękować. Nawet SMSem.

- Nie ubiorę jej! - brnęłam dalej. Moja zawziętość czasem mnie przerażała.

- A może ty szukasz powodu, żeby się ze mną zobaczyć? - zmrużył oczy, w cholernie seksowny sposób.

- Wie szef, co? Przyjdę jutro w piżamie. Na złość szefowi! Za takie teksty. - wyszłam z siebie, a wyszczekanych słów niestety nie da się cofnąć.

Mogłam patrzeć w niego bez końca, lecz ciągle, gdzieś z tyłu głowy, odzywały się głosy rozsądku.

- Ubierzesz dokładnie tę sukienkę, którą kupiłem. - tym razem spojrzenie miał wrogie. Wyglądał teraz, jak prawdziwy, nieudawany, Mikail.

Serce do usług (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz