Rozdział 26

16.4K 418 8
                                    

- Lepiej będzie, jeśli już pójdę. - odrzekłam po kilku chwilach ciszy.

- Wypijemy kawę. - próbował mnie przekonać.

Nie do końca byłam do tego przekonana. Mikail najwyraźniej miał dziś dobry humor, w innym przypadku już dawno wykopałby mnie ze swojego domu.
Pomimo wielu sprzeciwów, jakie przeszły przez moją głowę w ciągu tak krótkiego czasu, zamknęłam drzwi i podeszłam do ekspresu, żeby nastawić sobie latte.
Mikail stał tuż obok, trzymając w obu dłoniach kubek i przyglądał mi się uważnie.

- Tylko kawa i uciekam. - powiedziałam, jakbym się tłumaczyła.

- Zatem czekam w salonie.

Po chwili siedziałam już na sofie, w tym czasie Mikail zaczął szperać w stercie papierów, leżących na półce pod stołem.

- Weź ze sobą do domu i wybierz odpowiednią dla siebie. - odrzekł, podając mi trzy katalogi.

Dopiero, gdy ujrzałam okładkę pierwszego magazynu, poczułam, jak sztywnieję. Był to katalog sukien ślubnych z Muse by Berta, drugi to projekcje Yumi Katsura, trzeci natomiast Ligi Hod. Wpatrywałam się z przerażeniem na modelki z okładek i nie mogłam wydusić z siebie słowa.

- Najpóźniej zdecyduj do środy. W czwartek przyjedzie krawiec, który cię zmierzy. - jedyne, co potrafiłam robić, to przytakiwać głową. - Nasz ślub odbędzie się w moim ogrodzie. Będzie to mała ceremonia i zaprosimy tylko najbliższych. - tym razem brzmiał, jakby rozkazywał.

- Jasne, rozumiem. - w końcu z siebie wydobyłam.

Mikail przyglądał mi się, lecz ja za każdym razem, gdy tylko natrafiłam na jego spojrzenie, od razu uciekałam wzrokiem.

- Chyba nie zmieniłaś zdania? - zadał pytanie, niemal szepcząc.

- Nie. To znaczy... Chciałabym zmienić, ale to dla pana mamy.

Szef pokiwał głową i spuścił wzrok w stronę podłogi. Pewnie znowu powróciły mu myśli, których starał się unikać. Nie mogłam nic na to poradzić. Chociaż wolałabym, żeby ta cała sytuacja nie miała miejsca, zwłaszcza choroba pani Ginevry.
Nagle Mikail podszedł do swojego gramofonu. Zaczął szukać jakiejś płyty i kiedy ją znalazł podszedł do mnie, podając mi rękę.

- Wstań. - zrobiłam, jak kazał.

Rozbrzmiała piosenka, która wywołała na moim ciele dreszcze. Zamknęłam oczy i dałam się ponieść emocjom, jakie we mnie obudziła. Uśmiechnęłam się nieświadomie.

- Ją myślałem użyć na pierwszy taniec. - odrzekł cicho, lecz tak, abym dobrze go usłyszała.

Otwarłam oczy z przerażenia i zauważyłam, że przez cały czas na mnie patrzył. Chrząknęłam zawstydzona i z impetem usiadłam z powrotem na sofie.

- Oczywiście, będzie pasować. - przyznałam mu rację, patrząc w kubek z kawą i tym samym przytomniejąc.

- Chyba, że masz inną propozycję?

Nie podobało mi się to, jak ciągle się mną bawił. Ostatnio niemal zrównał mnie z ziemią, dziś chciał udowodnić nie wiadomo co. A ja głupia tak łatwo dawałam się wrobić. Na szczęście w porę się opamiętałam.

- A czy to ważne, jaka zabrzmi piosenka? Najprawdopodobniej będzie to dla mnie najsmutniejszy dzień w życiu, więc jest mi to obojętne.

Popatrzył na mnie z ukosa. Chyba brakło już słów. Były niepotrzebne. Wszystko, co mogło się wydarzyć, właśnie zakończyło swój byt, dzięki moim słowom. Byłam z siebie dumna, że po raz kolejny nie dałam sobą manipulować. Wstałam, prostując plecy i odłożyłam kubek na stół.

- Życzę miłego wieczoru. Do widzenia.

Mikail nie odpowiedział.

Kiedy weszłam do swojego mieszkania, odetchnęłam z ulgą. Dopiero w nim czułam się bezpieczna i nieatakowana. Do tego ramiona Mii, które wpadły na mnie od razu, gdy tylko usłyszała mój głos.

- Mój aniołek. - uśmiechnęłam się do niej, podnosząc ją i obracając się z nią kilka razy.

- Mamusiu, dostałam dziś dwa czerwona serca, bo dużo odpowiadałam.

Rozczulała mnie. Miała w sobie tyle słońca, że mogłaby ogrzać cały świat.
Przez resztę wieczoru bawiłyśmy się we wszystko, co tylko chciała. Byłam już zmęczona, natomiast Mia tryskała niekończąca się energią. Chyba te serca ją pobudziły. Zabawę przerwał nam dzwonek do drzwi.

- Zaraz przyjdę skarbie, baw się na razie sama.

Podeszłam do drzwi i zamiast popatrzeć przez wizjer, od razu otworzyłam.

- Pan Biagio? - zapytałam zszokowana jego widokiem.

- Musimy porozmawiać.

Wiedziałam tylko to, że rozmowa w moim mieszkaniu jest niemożliwa. Gdyby zobaczył Mię od razu wszystko wyśpiewałby Mikailowi. Nie mogłam na to pozwolić.

- Proszę mi dać chwilę. Ubiorę tylko sweter. - i zamknęłam drzwi przed jego nosem.

Wiedziałam, że nie jest to kulturalne, ale miałam też świadomość, że od takich, jak ja, niekoniecznie się tego wymaga.
Szybko podbiegłam do pokoju Lukasa.

- Zostań na pół godziny z małą. Zaraz wracam. - nie dałam mu nawet dojść do słowa.

Miał prawo być na mnie zły, ale nigdy tego nie okazywał. To sprawiało, że miałam zdecydowanie najlepszego brata. Zabrałam sweter z korytarza i wyszłam.

- O co chodzi? - zadałam mu pytanie, mając nadzieję, że wszystko rozstrzygniemy w tym miejscu.

- Przejdziemy się. - przekręciłam oczami.

Moja dzielnica nie wyglądała na bezpieczną, ale nie zamierzałam się tym przejmować. Dzięki temu mogliśmy skrócić rozmowę, bo taki bogaty facet, jak on, z pewnością długo by nie przetrwał w takim otoczeniu.

Stanęliśmy na wprost siebie. Biagio był trochę niższy od Mikaila, natomiast lepiej zbudowany. Miał szerokie barki i wyglądał tak, jakby wystarczył mu jeden palec, aby mnie przewrócić.

- Słucham. - zaczęłam rozmowę, bo chciałam zakończyć ją jak najszybciej.

- Mówiłem ci, żebyś dała sobie spokój. Po czym dowiaduję się, że bierzecie ślub... Nie wiem, jak to zrobisz, ale zrobisz wszystko, żeby ten ślub się nie odbył. - wyglądał groźnie.

Nie rozumiałam jego nastawienie względem mnie. Skoro był bliskim przyjacielem Mikaila, powinien wiedzieć, że to jego pomysł. Tymczasem on nadal uważał, że to ja o wszystkim decyduję i zmanipulowałam Mikaila.

- Proszę zapytać mojego szefa, jak sytuacja wygląda. Ja jestem tylko pionkiem w jego rękach. - odparłam wzburzonym głosem.

Biagio zaczął się śmiać, po czym tak nagle przerwał, jakby był niezrównoważony psychicznie.

- Mnie chcesz zrobić? Trafiła ci się idealna okazja do tego, żeby się wzbogacić. Która by na to nie poszła? Ostrzegam cię... - skierował przede mną palec wskazujący. - Będziesz tego żałować, jeśli odbędzie się ten ślub.

Miałam łzy w oczach, ale nie mogłam pokazać, że się boję. Odepchnęłam ręką jego palec.

- Niech sobie pan porozmawia ze swoim przyjacielem, a nie mści się na niewinnej osobie!

- Pożałujesz tego! Mikail nie spieprzy sobie życia, ja na to nie pozwolę!

Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w stronę bloku. On był jakimś chorym dupkiem.

- Ten ślub ma się nie odbyć! - krzyknął za mną.

Serce do usług (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz