— Mallory! — ryknął zrozpaczony Piotr, gdy ręka dziewczyny wymsknęła mu się z dłoni.
— Rzućcie jej linę! — wrzasnął Edmund.
— Za daleko ją poniosło! — stwierdził Florian. Piotr natomiast podwinął rękawy koszuli, starając się wypatrzeć wśród szalejących fal swoją przyjaciółkę. W końcu ją zauważył. Mallory wciąż walczyła o życie.
Próbowała łapać oddech, unosząc się na powierzchni oceanu, ale potrzebowała pomocy, by pokonać nieustępliwy żywioł. Wdrapał się na balustradę i fuknął na Edmunda, który chwycił go za ramię. W oczach brata dostrzegł najprawdziwsze przerażenie. Jak wtedy, gdy rozstawali się przed Bitwą nad Beruną.
— Piotrek! — Chłopak próbował go zmusić do zejścia z powrotem na pokład. — Na Aslana, co cię opętało?!
— W naszym kraju, nazywamy to miłością, wasza wysokość — mruknął z podziwem Trystan. Wszyscy na niego patrzyli. On, Edmund, księżniczka Pandora, która zakrywała sobie usta dłonią, lady Sheila, Florian i Jahred. Pierwszy oficer Lwiego Ryku nawet nie ukrywał swej wdzięczności. Mallory i dla niego była wszystkim.
— Gdzieś mam to, jak to nazywacie — warknął w odpowiedzi Piotr, wyrywając się bratu. — Obiecałem, że nie pozwolę jej upaść.
I skoczył. Przez chwilę wydawało mu się, że morze pochłonie także i jego. Chociaż sztorm powoli ustawał, a fale stawały się nieco spokojniejsze. Wykorzystał to, gdy udało mu się wreszcie zachować równowagę na górze. Woda była lodowata, ale on wciąż wypatrywał Mallory.
— Tutaj, wasza wysokość! — Usłyszał jej ochrypły głos. Zaczął rozpaczliwie się za nią rozglądać. Kiedy ją zobaczył, dał nura i zaczął się zbliżać w jej kierunku. — Gdzie jesteś?! Gdzie ty, do cholery jesteś?! Nie możesz za mnie zginąć!
— Mam cię! — Wynurzył się nagle, łapiąc ją w pasie. Drżała i szczękała zębami, ale była cała. Całkiem nieźle jej poszło, jak na kogoś, kto nie znosi pływać.
— Ty skończony durniu! — Nawet teraz potrafiła pacnąć go w bark, ale na jej twarzy i tak malowała się ulga. — Mogłeś umrzeć! Narnia straciłaby swojego najważniejszego obrońcę!
— ... i vice versa — mruknął, płynąc z nią w stronę statku, którego marynarze robili wszystko, by nie oddalić się od nich za bardzo i dać im szansę na przeżycie.
— Wasza wysokość... dlaczego to zrobiłeś? — zapytała go jeszcze raz Mallory, tym razem znacznie łagodniej. Ktoś zrzucił im obwiązaną linami kłodę, na którą prędko się wspięli.
— Bo nie zamierzam wyprawiać ci pogrzebu, na którym Steffon będzie chciał mnie zabić za to, że pozwoliłem ci zginąć — odpowiedział sucho Piotr, gdy już wciągano ich na pokład. — Tak, to mnie zabije — wytknął jej, na co się lekko zaśmiała. — Nie Edka czy Zuzę.
ESTÁS LEYENDO
HEARTS FULL OF COURAGE • THE CHRONICLES OF NARNIA ( P. PEVENSIE )
Fanfic❝To nasza ziemia. Nasz kraj. Tutaj się wychowaliśmy. Tutaj umrzemy. I nigdy się nie poddamy. Chcemy mieć jedynie prawo do decydowania o własnym losie... czy prosimy o tak wiele?❞ Mallory była wielką zagadką dla Narnijczyków. Jedyną Córką Ewy, której...