04. KWESTIA WIARY

1.2K 38 23
                                    


PRZYBYCIE MIKOŁAJA UŚWIADOMIŁO IM, że wiosna mogła przynieść ze sobą więcej problemów, niż pożytku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

PRZYBYCIE MIKOŁAJA UŚWIADOMIŁO IM, że wiosna mogła przynieść ze sobą więcej problemów, niż pożytku. W każdym razie, biorąc pod uwagę aktualne położenie rodzeństwa Pevensie, państwa Bobrów i Mallory, to roztopy zdecydowanie nie należały do grona ich sojuszników.

Musieli przejść przez rzekę.

Przez rwącą rzekę, która od przeszło stu lat była skuta lodem.

A teraz nagle zaczęła topnieć.

— Cofam wszystko, co powiedziałam. Jednak zima była spoko. Podróżowało mi się lepiej — jęknęła załamana Mallory, gdy wraz ze swoimi towarzyszami stała na krawędzi urwiska. Wodospad wciąż był zamarznięty, jednakże tafla pokrywająca zbiornik wodny pękała i tylko niewielka jego krawędź pozostała im do przejścia.

Mallory miała lęk wysokości, ale ponad wszystko, bała się utonięcia. Nikt nigdy nie nauczył jej pływać, choć mogła mieć za nauczyciela tak świetnego pływaka, jak pan Bóbr. Teraz na samą myśl o tym, że mogłaby spędzić ostatnie chwile życia, błagając o możliwość zaczerpnięcia oddechu, robiło jej się słabo.

— Nie marudź! — Bóbr usiłował postawić przerażoną dziewczynę do pionu, ale to na nic się nie zdało. Mallory za nic w świecie nie chciała się pchać na tę samobójczą misję. — Trzeba szybko coś wymyślić, bo inaczej ta zołza zrobi z nas ogrodowe gnomy!

Mallory nie do końca wiedziała, czy powinna się śmiać, czy płakać.

— A mogłam wyruszyć ze Steffonem — mruknęła.

— Musimy się spieszyć! — oznajmił równie poddenerwowany Piotr. — Chodźcie! — rozkazał im, po czym chwycił dłoń Łucji.

— Nie mógłbyś zrobić tamy? — mała królowa zwróciła się do Bobra, a Mallory parsknęła śmiechem na widok oburzonej miny przyjaciela.

— Zaraz, kochana, to nie piekarnia! — sarknął Bóbr, kręcąc z niedowierzaniem głową.

— No dalej! — ponaglił ich Piotr, ciągnąc za sobą Łucję na dół.

— Czekaj, zastanówmy się przez chwilę! — Zuzanna szarpnęła go za ramię.

— Zuza, daruj sobie tę szopkę! — stęknął błagalnie Piotr.

— Staram się być tylko rozważna...

— O, a ja to jestem matoł? — prychnął zirytowany Piotr, a Mallory z trudem stłumiła w sobie śmiech. Na usta cisnęło jej się tylko głupie ,,no". — Dziękuję bardzo.

— Zapiszcie sobie to w kalendarzu, bo pierwszy raz zgadzam się z tym palantem — odezwała się rozbawiona Mallory. Wszyscy zerknęli na nią zszokowani, ale jej słowa najbardziej zaskoczyły samego Piotra.— Zuzka, to nie jest odpowiedni moment na używanie mądrości! Teraz potrzebujemy kretynów, jakimś cudem, potrafią się wydostać z każdej opresji.

HEARTS FULL OF COURAGE • THE CHRONICLES OF NARNIA ( P. PEVENSIE )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz