61. Jeśli moja wcześniejsza furia była gorąca, tak gniew Ciemności był zimny

410 46 69
                                    

Nie zdążyłam do niej podbiec. Ktoś złapał mnie mocno w pasie, nie pozwalając, abym znalazła się bliżej Grety. Próbowałam się wyrwać, kopałam i gryzłam, lecz chwyt był zbyt mocny. Czułam aurę Jaśniejącego, który nie pozwolił mi się ruszyć. Był sporo silniejszy od człowieka. Sio stał teraz oswobodzony, nie mogąc uwierzyć w to co właśnie się stało. Greta wpatrywała się we mnie swoimi rozszerzonymi, zapłakanymi oczami. Dopiero dochodził do niej fakt co się właśnie stało. Myśliwy wyciągnął z niej nóż i pozwolił, aby upadła na ziemię. Sio znalazł się zaraz obok niej, próbując zatamować krwawienie swoimi małymi dłońmi, lecz krew przeciekała mu przez palce. Biała bluzka Grety w zawrotnym tempie stawała się coraz bardziej czerwona.

Chciałam jak najszybciej obudzić się z tego koszmaru. Poczułam, że moje oczy stają się mokre. Błagałam w myślach Śmierć, by zjawił się teraz przede mną. Dziękowałabym za jego aroganckie spojrzenie mówiące „I co, znów potrzebujesz mojej pomocy?".

Przestałam się wyrywać. Wpatrywałam się tempo w Gretę, której ruchy były coraz wolniejsze. Umierała, a ja nic nie mogłam zrobić.

Poczułam jak Ciemność zbliżyła się do powierzchni, zalewając mnie całkowitym spokojem.

Przeniosłam swój wzrok na Myśliwego. Moje oczy wyrażały jedynie pustkę, wiedziałam to, ponieważ tak właśnie się czułam. Całkowicie wyżęta z jakichkolwiek emocji. Coś się we mnie wyłączyło, a coś innego zbudziło do życia.

– Pożałujesz tego – warknęłam.

– Jesteś wyjątkowo głupia, prawda? – Usłyszałam słowa Jaśniejącego, wypowiadane przy moim uchu.

Czułam jak moc napływała. Przepełniała moje ciało, szukając ujścia. Chciała ofiar tak samo mocno jak ja.

– Co jest? – Myśliwy zorientował się, że coś jest nie tak. Nie miał jednak jeszcze pojęcia co się działo. – Co ta dziwka próbuje zrobić?

Odwróciłam powoli głowę w stronę Jaśniejącego, który mnie trzymał. Mogłam go zobaczyć jedynie kątem oka, lecz to mi wystarczyło. Uśmiechnęłam się, kiedy mnie puścił i odskoczył ode mnie jak poparzony.

– Co do cholery...?!

W jednej chwili zalała mnie fala mocy. Jeśli moja wcześniejsza furia była gorąca, tak gniew Ciemności był zimny.

Przekrzywiłam głowę, wpatrując się z zaciekawieniem w Jaśniejącego. W chwili gdy zrobił jeszcze jeden krok w tył upadł na ziemię, łapiąc się za głowę i krzycząc. Garścią wyrwał kłąb włosów z głowy, próbując pozbyć się nacisku, który wpił się w jego czaszkę. Zaczął zdrapywać warstwy naskórka z twarzy, chcąc dotrzeć do źródła ogromnego bólu i pozbyć się go. Krew spływała po brodzie skapując prosto na posadzkę, która z każdą następną chwilą stawała się coraz bardziej czerwona. Ręka Jaśniejącego powędrowała do oka. Zatopił nerwowo palce w kącikach i babrając się w krwi wydłubał gałkę, chcąc dotrzeć jak najbliżej mózgu.

Zauważyłam poruszenie. Młody chciał wydostać się przez drzwi na zewnątrz, przerażony tym co działo się w środku. W chwili gdy dotknął klamki, poczuł ogromne pieczenie w miejscach, w którym jego palce zetknęły się ze stalą. Pieczenie rozchodziło się wewnątrz ciała, przenikając do kości i paląc nerwy. Orał paznokciami skórę rąk, próbując wygrzebać żyły w nadgarstkach.

Myśliwy wpatrywał się we mnie, nie mogąc uwierzyć, w to co się działo.

– Co to, do cholery ma być?! – wrzasnął Myśliwy. – Straż! – krzyknął, kiedy zorientował się, że nic nie wskóra. Wiedziałam, że miał zamiar uciec.

Chciałam go powstrzymać, jednak czułam, że powoli słabnę. Ciemność opuszczała mnie, zabierając mi niemal wszystkie siły. To było zbyt wiele jak na jedną noc. Myśliwy posłał mi ostatnie, nienawistne spojrzenie. Patrzyłam biernie, jak biegnie w stronę windy, zostawiając mnie samą. Słyszałam zbliżające się, pospieszne kroki kilkunastu osób.

Na rozkaz Ciemności (TOM I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz