30. Czemu miałabym mieć coś wspólnego z Łupieżcą?

438 44 38
                                    

Piątego dnia, kiedy właśnie kończyłam swoje śniadanie, a Sio oblizywał ze smakiem palce po kociej karmie, poczułam, że nie jesteśmy sami. Demon również to zauważył, ponieważ jego wzrok powędrował ku wejściu do kuchni. Obejrzałam się za siebie. Śmierć stał oparty o futrynę, lustrując najpierw demona, a później mnie.

Powstrzymałam się, aby nie wstać z miejsca i nie dać po sobie poznać, jak bardzo cieszę się na jego widok. Kiedy przeszła mi pierwsza radość, poczułam niewypowiedzianą złość.

– Jak tu wszedłeś?

– Drzwi były otwarte. – Kiedy zauważył moją niepewną minę dodał: – Czuję twoje glify ochronne na drzwiach, jeśli o to ci chodzi. Na twoje nieszczęście, na mnie one nie działają.

– Nie działają...?

– Czy widziałaś kiedyś Śmierć, który nie mógł zabrać duszy, ponieważ przeszkadzały mu jakieś marne zaklęcia? – Znów zatrzymał wzrok na demonie, całkowicie mnie ignorując. – Skąd się tutaj wziąłeś?

Sio spojrzał najpierw na Śmierć, a później na mnie, nie wiedząc co ma zrobić w tej sytuacji. Gdyby zaczął gadać, Śmierć dowiedziałby się o moim szaleństwie w Pustce i pakcie. Cieszyłam się, że zarzuciłam na siebie gruby, wełniany sweter z długimi rękawami, dzięki czemu moja pieczęć pozostawała ukryta. Musiałam się nauczyć spać w biżuterii.

– To mój osobisty asystent i specjalista od spraw nadprzyrodzonych. – Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że tak właściwie Sio może wiele wiedzieć nie tylko na temat demonów, ale także innych istot. Uśmiechnęłam się zadowolona, kiedy znalazłam dla niego nową rolę.

– Teraz przyjaźnisz się z demonami? – W jego słowach nie było ani krztyny drwiny. – Wydaje się dosyć mizerny, ten twój specjalista. – Tutaj natomiast aż kipiało od przytyku.

– Ale za to jest słodki.

Sio siedział przy stole, z upapranymi rękami od brązowej galaretowatej brei. Nikt nie nauczył go posługiwania się sztućcami. Wszystko robił palcami.

W ramach eksperymentu, próbowałam karmić go również warzywami, których szczerze nienawidził i surowym mięsem, po którym chorował. Po wielu nieudanych próbach, udało nam się odkryć, że jego żołądek najlepiej znosi gotowanego na parze kurczaka i kocią karmę, za którą przepadał...

– Słodki...?

– Znalazłam go, więc wypłosz jest teraz mój – zakomunikowałam. – Nie muszę ci się tłumaczyć.

– Nie musisz.

– Sio – zwróciłam się do demona, kiedy zbliżył się do mnie.

– Demon nie jest zwierzęciem, żeby go przeganiać – wtrącił się Śmierć.

Gdyby tylko wiedział, że przed chwilą nakarmiłam demona kocim jedzeniem, mógłby zrobić się lekko skonsternowany.

– Sio nie jest zwierzęciem. – Zgodził się Sio.

Śmierć wpatrywał się w demona z lekkim zaskoczeniem.

– Nazywasz się „Sio"?

– Sio lubi swoje imię.

– Sio – powtórzyłam ponownie, chcąc dokończyć to, co zaczęłam. – Zajmij się czymś produktywnym w salonie. Możesz powykładać resztę rzeczy z pudeł na półki. – Zapomniałam o tym, że jeszcze do końca się nie rozpakowałam. Przerwałyśmy porządki z Gretą, gdy odkryła, że posiadam w swojej kolekcji kilkukilogramowy, złoty krzyż. – I umyj się. – Nie byłam pewna, czy pomyśli o tak ważnej czynności, przed dotykaniem moich rzeczy. – I nie zabijaj już żadnych gołębi. Ani niczego innego... – Czułam się jak mamka.

Na rozkaz Ciemności (TOM I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz